Kaja i Patrycja: anioły z Hałcnowa

Alina Świeży-Sobel

publikacja 24.10.2015 09:49

Kaja Stanaszek i Patrycja Bożek mają po 13 lat. Niedawno uratowały człowieka. Może nawet nie jednego... Zdołały przekonać desperata, że jednak warto żyć. I kochać ludzi.

Kaja Stanaszek (z lewej) i Patrycja Bożek - bohaterskie gimnazjalistki z Hałcnowa Kaja Stanaszek (z lewej) i Patrycja Bożek - bohaterskie gimnazjalistki z Hałcnowa
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Skończyły tego dnia lekcje wcześnie, o 12.20. Plecaki miały strasznie ciężkie. Właśnie dostały nowe podręczniki.

Kaja maszerowała pierwsza. Niedaleko szkoły jest wiadukt. Powstał nad wybudowaną niedawno ekspresową obwodnicą Bielska-Białej.

Wtedy zobaczyła tego mężczyznę. Przechodził przez barierkę. Patrzył w dół. Na samochody, które pędziły 40 metrów niżej.

- Szybko podeszłam, bo w każdej chwili mógł spaść. Zapytałam, co robi. Powiedział, że chce się zabić - wspomina Kaja.

Te słowa ją zmroziły. Strasznie się zdenerwowała. „Trzeba go jakoś przekonać, żeby tego nie robił” - pomyślała.

- Powiedziałam, że życie to jest dar od Pana Boga, nie wolno go marnować, że tyle osób chciałoby być na jego miejscu, chciałoby żyć - opowiada Kaja.

Mężczyzna zaczął jej słuchać. Wrócił na chodnik.

Z tego wiaduktu usiłował się rzucić niedoszły samobójca   Z tego wiaduktu usiłował się rzucić niedoszły samobójca
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Nie wolno odejść!

Wtedy Patrycja zauważyła, że Kaja rozmawia z jakimś mężczyzną. - Zaniepokoiłam się, że ją zaczepia. Poszłam do niej na drugą stronę ulicy – opowiada dziewczyna.

Szybko zorientowała się, że mężczyzna chce targnąć się na swoje życie. - Na chwilę odchodził od barierki, potem do niej wracał. Pomyślałam: - Trzeba dzwonić po policję! Ale miałyśmy wyłączone telefony, w szkole tak trzeba. Szybciej było podejść do kogoś, kto mógł zadzwonić od razu – opowiada Patrycja.

 

Kaja Stanaszek przekonała, że warto żyć   Kaja Stanaszek przekonała, że warto żyć
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Podbiegły na przystanek obok wiaduktu. Tam na autobus czekały ich nauczycielki: Małgorzata Stwora i Irena Targosz. Dziewczynki tłumaczyły: - On wciąż mówi, że się zabije. Trzeba go koniecznie zatrzymać! Były bardzo przejęte i zaraz pobiegły z powrotem, żeby go nie zostawiać samego. Przy powszechnej dzisiaj  znieczulicy zachowały się naprawdę pięknie - mówi Małgorzata Targosz.

Nauczycielki wezwały policję. Podeszły do dziewcząt i razem przekonywały mężczyznę, żeby zszedł z wiaduktu.

W końcu desperat dał za wygraną. Przeszedł z nimi na przystanek.

Patrycja Bożek wie, że koniecznie trzeba pomagać...   Patrycja Bożek wie, że koniecznie trzeba pomagać...
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- Cały czas z nim rozmawiałyśmy. Wiedziałyśmy, że nie możemy go  zostawić samego. On przecież mógł znowu spróbować - tłumaczy Patrycja.

- Kiedy na miejsce dotarł patrol policji i karetka, niedoszły samobójca był już spokojniejszy. W kółko powtarzał zdumiony: „Nie przyszłoby mi do głowy, że na moim życiu może jeszcze komuś tak zależeć”... - wspomina Małgorzata Stwora.

Ocalony 63-latek, który z powodów osobistych kłopotów chciał rozstać się z życiem, dziś jest już bezpieczny i znajduje się pod opieką specjalistów.

Bohaterki nie są znikąd!

Na pierwszy rzut oka to dwie zwyczajne gimnazjalistki. Tak przynajmniej żarliwie przekonują, kiedy słyszą o sobie, że są bohaterkami. A jednak nie jest pewne, czy rzeczywiście każdy z nas, nawet dorosłych, umiałby tak jak one: spontanicznie i skutecznie odwieść od samobójczego kroku mężczyznę, który postanowił sobie odebrać życie. Kaja Stanaszek i Patrycja Bożek mają po 13 lat. I niezbite przekonanie, że życie jest największą wartością...

Wszyscy wychowawcy potwierdzają zgodnie: - Świetne dziewczyny! Główna zasługa oczywiście po stronie rodziców!

- Ale są też naszą chlubą - Jolanta Fajkis, dyrektor hałcnowskiej Szkoły Podstawowej nr 28 jest dumna z postawy świeżo upieczonych absolwentek. - Nie ulega wątpliwości, że Kaja i Patrycja wykazały się nadzwyczajną odpowiedzialnością i dojrzałością. Cieszymy się ogromnie, że tak wspaniale postąpiły, bo w szkole staramy się na co dzień umacniać w dzieciach miłość do ludzi, otwartość i gotowość pomocy.

Iwona Gębała, wicedyrektor SP nr 28, dobrze pamięta Kaję. - Od pierwszej klasy była wszędzie tam, gdzie coś się działo - mówi.

- Wrażliwe, otwarte, odważne. Chętnie podejmowały nowe wyzwania i robiły to z prawdziwą klasą - Bernadeta Moćka i Marta Piwowarczyk - nauczycielki i wychowawczynie z podstawówki, wyliczają zalety byłych wychowanek.

Nauczycielki dodają jeszcze: - Obie nigdy nie żałowały czasu dla innych. Czytały przedszkolakom bajki, pomagały koleżankom i kolegom w nauce, a przy świątecznych kiermaszach szkolnych pracowały nieraz do wieczora.

Jak wszystkie dziewczyny?

Pierwszoklasistki, z obowiązkowymi w tymi wieku falami długich włosów. I objawiającym się tu i ówdzie genem społecznikowskim. Uczynne i koleżeńskie. Z całą masą zainteresowań. Czasami chwilowych... Na pogaduchy z przyjaciółkami też nie żal im czasu.

Kaja uwielbia czytać książki i kocha rysować. Jeszcze niedawno marzyła o karierze weterynarza, a teraz myśli, że może zostanie prawnikiem. Jeszcze w podstawówce koniecznie chciała sprawdzić się jako nauczyciel. Poprowadziła wtedy lekcję o... roli czołgów w II wojnie światowej. Grywa na gitarze i perkusji, a kiedyś trenowała kickboxing i nawet medal na zawodach zdobyła!

- Co lubię? Wszystko po trochu! Taki ze mnie człowiek renesansu - śmieje się, szkicując jednocześnie głowę lwa z potężną grzywą. Ma w sobie coś z niego, kiedy podnosi głowę, odsuwając z czoła blond kosmyki i z odwagą patrzy na rozmówcę. - Zawsze mówię to, co myślę. Niektórzy mnie za to lubią, inni - nie - uśmiecha się lekko.

Patrycja chętnie maluje i lubi teatr. Działa w kółku teatralnym w domu kultury. Śpiewa też w parafialnej scholi. - Kiedyś twierdziła, że będzie biegaczką. Ma nawet parę medali, ale jakoś teraz sport zszedł na drugi plan - rodzice Beata i Jan Bożkowie uśmiechają się do dziecięcego planowania. A kiedy zaglądamy do pokoju gimnazjalistki, ta akurat w skupieniu studiuje podręcznik do... origami. - Tak naprawdę bardzo interesuje mnie moda. To lubię najbardziej rysować - wyznaje Patrycja.

Do tańca i różańca

Patrycja należy do hałcnowskiej Oazy. Tak jak jej starsza siostra Klaudia, tak jak kiedyś ich mama Beata.

- Staramy się kształtować postawę miłości bliźniego. W październiku jedziemy na rekolekcje, podczas których będziemy mówić o relacjach z innymi, o budowaniu wspólnoty i o tym, jak pomagać drugiemu człowiekowi. W naszej grupie, która liczy już ponad 70 osób, uczymy takiego rodzinnego współdziałania - tłumaczy ks. Sander, moderator wspólnoty.

- Staramy się umacniać to przekonanie, że w każdym żyje ten sam Pan Jezus - i dlatego powinniśmy pomagać, również w drobnych potrzebach - mówi Beata Błaszczyk, animatorka oazy. - Ćwiczymy postawę aktywności: żeby nigdy nie zakładać, że nic nie można zrobić - dodaje animatorka Agnieszka Michalak.

Tak właśnie postąpiły Kaja i Patrycja. Uratowały ludzkie życie. Być może nie tylko jedno. - Tak trzeba było. To pewnie było zaplanowane w niebie - tłumaczy poważnie Patrycja.

Ale już po chwili obie z Kają wybuchają śmiechem. Śmiech też uwielbiają.

- Kiedy się śmiejemy, nawet pan woźny się uśmiecha. Cieszą mnie piękne i dobre rzeczy. Zdarzało mi podejść do nieznajomej osoby na przystanku, bo zachwyciły mnie jej włosy - wspomina Kaja. I dodaje: - Kiedy wokół są ludzie pozytywnie zastawieni, to udziela się innym...

Chluba środowiska

Kaja i Patrycja mieszkają w Hałcnowie. To ciekawa dzielnica Bielska-Białej, ze znakomicie zintegrowaną społecznością. Istnieje w niej Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Hałcnowa, które patronuje lokalnemu portalowi internetowemu, z własną telewizją i serwisem informacji o wszsytkim: od życia parafialnego po wyniki sportowe zawodników z Hałcnowa. Tu zresztą działa jedyny w swoim rodzaju Parafialno-Szkolny Klub Sportowy „Beskidy".

Ta świetna współpraca instytucji i środowisk daje wspaniałe efekty. W Hałcnowie dzieci otrzymują spójny przekaz wartości. Tego samego uczą ich rodzice, przedszkole, szkoły, parafia, klub sportowy, dom kultury. - Pewnie w tym wzajemnym wspieraniu jest klucz do tajemnicy tego wychowawczego sukcesu i tego, że mamy wspaniałe dzieci - mówi z dumą Jolanta Fajkis, dyrektor SP 28, której mury obie 13-latki niedawno opuściły.

- Rodzice uczą empatii, a my w szkole staramy się ich wspierać. Bo najważniejszy jest ten odruch: ktoś potrzebuje pomocy, muszę to zrobić! Często nam, dorosłym, brakuje tej odwagi dziecka. Nie mam wątpliwości, że taką postawę trzeba nagrodzić. Złożę wniosek, by Kaja i Patrycja otrzymały największą nagrodę dla zasłużonych dla naszego środowiska: "Hałcnowskiego Anioła" - zapowiada Jolanta Fajkis.

To jest przykład!

- Gdyby nie ich reakcja, mógł zginąć nie tylko zdesperowany samobójca, ale także ofiary wypadku, jaki spowodowałby jego upadek na jezdnię - nie mają wątpliwości policjanci. - Jesteśmy pełni uznania dla dojrzałości dziewczynek. Obie otrzymają od policji listy pochwalne - zapowiada nadkomisarz Elwira Jurasz z bielskiej Komendy Miejskiej Policji, a komendant Dariusz Matusiak postanowił, że wręczy je osobiście.

Bohaterki otrzymały już pochwałę na forum klasy, tak od wychowawcy, jak i od dyrekcji szkoły. - Do rodziców skierowaliśmy listy gratulacyjne, a na najbliższej akademii dostaną pochwałę na forum szkoły. Bo to, jak postąpiły, to wspaniały przykład, godny i pochwały, i naśladowania. To jeden z elementów wychowania, na który kładziemy nacisk: pokazanie młodzieży, że warto pomagać innym - mówi Małgorzata Wawrzuta, dyrektor Gimnazjum nr 6.

O tym, że takie wychowanie przynosi efekty przekonuje choćby niezachwiana od lat pozycja szkoły jako lidera bielskiej kampanii Pola Nadziei. Do akcji pomocy na rzecz hospicjum chętnych tu nigdy nie brakuje.

Rodzice obu gimnazjalistek tylko uśmiechają się z dumą, gdy słuchają, że wychowali bohaterki. A kiedy patrzą na swoje pociechy, widać w ich oczach prawdziwą miłość. - Bardzo mocno to przeżyły, my z nimi też - przyznają. - Ale cieszymy się, że zareagowały, że nie przeszły obojętnie.