Jezus kocha koszykówkę w Cieszynie!

Urszula Rogólska

publikacja 07.10.2015 10:37

- Dla wielu są "inni". Bo stawiają trudne pytania, bo noszą spodnie z krokiem w połowie kolan i nie myślą, żeby jechać na Światowe Dni Młodzieży. Ale my chcemy do nich trafić - z najlepszą nowiną - mówi Włodzimierz Habarta inicjator akcji "Chrześcijanin to nie lamus".

Licealista Damian Trojan (z prawej, z piłką) współorganizuje ewangelizacyjne turnieje koszykówki ulicznej Licealista Damian Trojan (z prawej, z piłką) współorganizuje ewangelizacyjne turnieje koszykówki ulicznej
Urszula Rogólska /Foto Gość

Kiedy przez cieszyńskie Osiedle Liburnia niesie się głośno rytm hip-hopu, na boisko miejscowej szkoły ściągają tłumy chłopaków i dziewczyn z piłkami do koszykówki, a za nimi rodzice i kilkuletnie maluchy, sprawa jest oczywista - rozpoczyna się kolejna edycja akcji „Chrześcijanin to nie lamus”.

- Tytuł imprezy, to fragment jednego z utworów hip-hopowych - mówi Włodzimierz Habarta, wuefista z cieszyńskiego LO im. M. Kopernika, który razem z żoną Basią (także wuefistką), cieszyńskimi katechetami Anną Szczerbą, księżmi Grzegorzem Pasternakiem i Krzysztofem Walczakiem, a także liczną ekipą przyjaciół, po raz trzeci przygotowali ewangelizację na boisku.

85 młodych koszykarzy-amatorów - uczniów podstawówki, gimnazjum, szkół średnich i studentów - na czterech boiskach równocześnie rozgrywało turniej streetball’a - koszykówki ulicznej. Z głośników docierały do nich teksty chrześcijańskiej sceny hip-hopowej, a jeden z jej przedstawicieli, Michał „Allen” Pastucha, wystąpił na żywo.

Raper Allen rymował, głosił świadectwo i... dekorował zwycięzców turnieju   Raper Allen rymował, głosił świadectwo i... dekorował zwycięzców turnieju
Stanisław Machej
W tym samym czasie rodzice mogli wypić kawę, gorącą czekoladę, posilić się przy grillu. Najmłodsze dzieci znalazły zajęcia w kąciku artystycznym, gdzie czekały na nich konkursy z Jezusem Miłosiernym i… malowanie twarzy. W czasie turnieju księża głosili kerygmat, każdy mógł skorzystać na miejscu z rozmowy z nimi lub spowiedzi.

Na zakończenie każdy koszykarz otrzymał nagrody, a zwycięzcy medale i dyplomy.

-  Mamy takie wewnętrzne przynaglenie, żeby kierować się do ludzi, którzy są gdzieś z boku Kościoła. Tych, którzy są odrzuceni, może niezrozumiani, tych, którzy nie poznali jeszcze miłości i bogactwa Kościoła. Może nie słyszeli o Panu Jezusie albo są letni - mówi Włodzimierz Habarta, którego kontuzja wykluczyła w tym roku z przygotowań sportowych, ale wspierał swoich przyjaciół. - Chcemy do nich trafić mówiąc ich językiem. Dlaczego tak? To dla nich ma być początek drogi ku wypłynięciu na głębię. Gdybym ja wyszedł i powiedział: „Jezus cię kocha”, to by patrzyli na mnie jak na dziwoląga. Oni słuchają hip-hopu, który niesie frustrację, agresję, negatywy przekaz. A my im pokazujemy, że można walczyć fair play. Można usłyszeć hip-hop chrześcijański - w wykonaniu ich rówieśników i… na przykład rapującego księdza Jakuba Bartczaka. Oni przekazują swoje świadectwo swojej wiary. Mają za sobą najczęściej takie same sytuacje jak młodzi tu, z osiedla.

Gimnazjaliści Mateusz Sikora i Łukasz Łośko przychodzą na każdy turniej organizowany na ich szkolnym boisku. Tworzyli drużyny „Przyprawy Kamisa” i „Basket Team”. - Poszło nam bardzo dobrze, dostaliśmy czekolady, płyty, dyplomy i medale. Mamy je potem w pokoju na widocznym miejscu - opowiadają. - Często tu gramy, ale turniej zawsze jest fajny, bo można rywalizować o nagrody. Cały czas się tu coś dzieje, jest muzyka, można się czegoś też dowiedzieć.

- Jestem z najlepszego liceum na świecie czyli z cieszyńskiego „Kopernika” - mówi Damian Trojan. - Tam mam mojego ojca i wychowawcę czyli pana Włodzimierza Habartę. Ten ojciec to trochę w cudzysłowie. Ale tylko trochę. Gdyby nie pan Włodek, który się znalazł w moim życiu, pewnie by mnie tutaj nie było. Zawsze chcę mu pomóc przy okazji takich imprez. Dzieciaki się cieszą, dla nas to też radość.

Grali w koszykówkę, a przy okazji posłuchali Dobrej Nowiny w przekazie hip-hopu i głoszonego przez księży kerygamtu   Grali w koszykówkę, a przy okazji posłuchali Dobrej Nowiny w przekazie hip-hopu i głoszonego przez księży kerygamtu
Urszula Rogólska /Foto Gość
- To dla mnie bardzo fajne doświadczenie - mówi Anna Szczerba, katechetka na cieszyńskim Osiedlu Liburnia, która prowadziła w czasie imprezy kącik artystyczny dla najmłodszych. - Kiedy księża głosili kerygmat, to czułam się jakbym żyła w czasach Pana Jezusa i siedziała na wzgórzu gdzie nauczał. Jak patrzyłam na reakcje moich uczniów to pomyślałam, że w szkole mogę głosić katechezy cały rok nie widząc rezultatu, a tu być może Dobra Nowina do nich lepiej trafi - słuchają kerygmatu w terenie, przy rapie, swojej ulubionej muzyce. Mogłam zobaczyć moich uczniów w innym środowisku - poza szkołą - a oni… mnie.

Jak mówi cieszyński wuefista, w przyparafialnych wspólnotach gromadzi się przede wszystkim młodzież, która ma rodziców, dziadków, mówiących im o Panu Bogu.

- Ta młodzież z boiska, dla wielu jest "inna". Bo stawiają trudne pytania, bo noszą spodnie z krokiem w połowie kolan i nie myślą, żeby jechać na Światowe Dni Młodzieży - dodaje W. Habarta. - Na ogrodzeniu boiska zawiesiliśmy plakaty z tekstami chrześcijańskiego hip-hopu. Są tam też słowa św. Jana Pawła II: „Wymagajcie od siebie nawet gdyby inni od was nie wymagali”, bo chcemy im mówić, żeby stawiali sobie wysoko poprzeczkę. Jesteś tym, czym się karmisz. Wierzymy, że po całym dniu takiego przekazu coś w sercach i głowach im zostanie.

Basia i Włodek Habartowie wywodzą się z katolickiej wspólnoty ewangelizacyjnej Przymierza Rodzin "Mamre". Są rodzicami czwórki dzieci, kochają Jezusa, sport, i na różne sposoby starają się zafascynować młodych

Orgazniatorzy trzeciej edycji turnieju "Chrześcijanin to nie lamus" z najbliższymi i przyjaciółmi   Orgazniatorzy trzeciej edycji turnieju "Chrześcijanin to nie lamus" z najbliższymi i przyjaciółmi
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Jesteś młody i nie możesz być lamusem. Młodzi często mają negatywny obraz Kościoła i księży - że żyją w innym świecie. Zarzucają im: co wy możecie wiedzieć o nas. Większość uczestników turnieju, to chłopcy. Tu zobaczyli wysportowanych księży, którzy nie są lamusami, którzy kochają sport i przy tym głoszą Ewangelię. Może dla niektórych z nich to też odkrycie jakiegoś wzoru faceta, który nie siedzi na piwie, tylko chce być z nimi na boisku. Chcemy, żeby poznali fajnych księży, z którymi warto się formować, ze wypisanie się z religii nie jest najlepszym wyjściem. Chcemy im też pokazać, że w Kościele jest wielu młodych, którzy są szczęśliwi, mają dzieci, zajmują się sportem, są zewangelizowani i wnoszą nie tylko wartości wychowawcze, ale i ewangeliczne do sportu.

Inicjatorzy akcji podkreślają, że bardzo ich cieszy obecność tylu ojców i mam mam na turnieju. - Dzieci mają deficyt spędzania czasu z rodzicami. Rodzice oddają je na różne zajęcia, także sportowe i zajmują się swoimi sprawami. Tu przez większość czasu byli z nimi - zaznaczają Habartowie.

Organizatorzy akcji „Chrześcijanin to nie lamus” nawiązali już kontakt z raperami, którzy tworzą projekt „Wspólny mianownik” - bardzo podobny do cieszyńskiego. Być może kolejne turnieje uda się już przygotować razem z ks. Jakubem Bartczakiem, Bęsiem czy Tau.