Papieski medalista z Łodygowic Górnych

Alina Świeży-Sobel

publikacja 21.09.2015 05:51

Organista Bronisław Piotrowski otrzymał odznaczenie "Pro Ecclesia et Pontifice". Medal wręczył mu podczas Eucharystii koncelebrowanej w łodygowickim kościele bp Roman Pindel.

Medal "Pro Ecclesia et Pontifice" wręczył Bronisławowi Piotrowskiemu bp Roman Pindel Medal "Pro Ecclesia et Pontifice" wręczył Bronisławowi Piotrowskiemu bp Roman Pindel
foto Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Jak zaznaczył proboszcz ks. Roman Dziadosz, przyznawane przez papieża najwyższe wyróżnienie dla osób świeckich w Kościele, jest uznaniem zasług związanych z posługą organisty pełnioną nieprzerwanie przez 40 lat.

- Dobrze, że ks. proboszcz potrafił docenić wartość tych lat i tego długoletniego zaangażowania pana organisty Bronisława Piotrowskiego w tej parafii - podkreślał bp Roman Pindel przed uroczystym udekorowaniem papieskim medalem. 

- Dziękuję Bogu, że pozwolił mi pracować w tej parafii od ponad 40 lat. Dzięki temu poznałem wielu wspaniałych kapłanów, którzy mnie wspierali, pomagali w kształtowaniu mojego życia i stylu pracy organistowskiej. Wierzę głęboko, że są takie ślady, które człowiek zostawia na tej ziemi, a odciskają się w niebie...- mówił wzruszony pan Bronisław.

Ks. Jan Gawlas, rodak łodygowicki, podziękował również za cierpliwość żony Marii, która radziła sobie przez tyle lat z domową nieobecnością męża, a obojgu podarował obrazu Miłosierdzia Bożego. - Przyzwyczaiłam się, a dzieci dzięki temu stawały się szybko samodzielne, chętnie mi pomagały - mówi z uśmiechem pani Maria.

Na Bożą chwałę

- Zaczynałem grać w 1975 r., kiedy ks. Andrzej Wąchal rozpoczynał budowę kościoła w naszej parafii. Własne organy przynosiłem na wykoszoną łąkę, na której się modliliśmy pod gołym niebem. Nieraz w czasie deszczu ludzie osłaniali mnie parasolami. Tu potem stanął kościół, a ja chciałem wspierać to budowanie także moją grą - wspomina Bronisław Piotrowski. Nigdy nie oczekiwał za swoją posługę wynagrodzenia, bo chciał grać na Bożą chwałę.

W uroczystej chwili medaliście towarzyszła cała najbliższa rodzina...   W uroczystej chwili medaliście towarzyszła cała najbliższa rodzina...
foto Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Czasy nie były łatwe: gorliwi funkcjonariusze ówczesnej władzy tropili każde kościelne zaangażowanie, grożąc szykanami w pracy. A pan Bronisław pracował jako nauczyciel matematyki i muzyki. Wiele razy próbowano go zastraszyć zwolnieniem. Ale zdarzało się, że urzędnicy ostrzegali go o rozmaitych zasadzkach Służby Bezpieczeństwa. Nie poddał się, wspierając też ks. Wąchala w organizacji budowy i życia parafialnego.

- Wtedy zapał ludzi był ogromny, bo angażowali się w budowę kościoła, o który przez lata zabiegali. Czuło się taką autentyczną solidarność, więc i to jakoś udało się przetrzymać - mówią pogodnie państwo Piotrowscy. Kiedy stanął kościół, zasiadł przy kościelnych organach i posługuje tak do dzisiaj, nie biorąc urlopów...

Ojcowski dom

- Przy organach zastępowali mnie czasem synowie - przyznaje pan Bronisław. Bo wszystkie dzieci, których z żoną doczekali się dziewięciorga, grają. Spora część to muzycy z zawodu.

Uroczystość wręczenia medalu miała miejsce podczas niedzielnej Eucharystii. Tym razem przy kościelnych organach zasiadł syn pana Bronisława - Piotr. Zagrały też jego siostry: na fletach - Róża i Teresa, na skrzypcach - Magdalena, a na gitarze - Marta. Rodzinnie grywali z tatą w kościele już nieraz. Tym razem chcieli dołączyć do jego dziękczynienia Panu Bogu: sami zagrali, czytali modlitwy. I podobnie jak ojciec, sami prowadzą swoje dzieci do kościoła, by z nimi zagrać...

Dlatego też uroczystość zakończyła wspólna rodzinna fotografia przed ołtarzem i wspólnie zaśpiewany "Ojcowski dom"...