publikacja 20.08.2015 00:00
Umiał dostrzec biednego człowieka i z ogromną determinacją walczyć z tym wszystkim, co odbierało jego godność. Był jak ojciec dla głodnych i bezdomnych. Do ostatnich dni troszczył się o nich, kwestował...
Tadeusz Cozac – ojciec ubogich
Ludzka bieda nie dawała mu spokoju. Był skromnym, ale bardzo bogatym człowiekiem: bogatym w miłosierdzie – nie mieli wątpliwości żegnający największego w Bielsku-Białej jałmużnika. Tadeusz Cozac z puszką na datki w rękach pozostał w pamięci wszystkich. Wśród żegnających go byli obok rodziny także liczni kapłani – z bp. Piotrem Gregrem na czele, delegat bp. Pawła Anweilera, przedstawiciele władz samorządowych, instytucji i stowarzyszeń współpracujących w dziele pomocy najuboższym. Nie zabrakło tych, którym pomagał śp. Tadeusz Cozac.
Szatkowali i kisili
Jego wytrwałe kołatanie z prośbą o pomoc dla biednych stało się dla wielu jak wyrzut sumienia. U wszystkich budziło szacunek. W tym czasie, kiedy wokół dokonywały się historyczne przemiany i świat ruszył do przodu, on wziął w swoje ręce sprawy najsłabszych. Został pierwszym – i przez 26 lat jedynym – prezesem bielskiego koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. I zaczął pomagać głodnym. Z błyskiem w oku opowiadał, jak jedną z pierwszych zim w bielskiej kuchni pomogło przetrwać kilka ton surowej kapusty, którą członkowie Towarzystwa wraz z nim przez wiele dni szatkowali i kisili. Cieszył się każdą ofiarowaną dla głodnych złotówką.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.