Czechowickich pątników przybywa...

Alina Świezy-Sobel

publikacja 11.08.2015 09:45

- Nie ma w tym nic dziwnego - każdy chce pielgrzymować - uważają najbardziej doświadczeni pielgrzymi, z radością witając każdego, kto chociaż na krótki odcinek zdołał dołączyć do pielgrzymki.

Pielgrzymi wyruszają z Miotku w dalszą drogę... Pielgrzymi wyruszają z Miotku w dalszą drogę...
Alina Świezy-Sobel /Foto Gość

Wśród tych, którzy już w drodze dołączyli do grupy pątników, jest m.in. ks. Marcin Moskal. Są też tacy, którzy z powodu obowiązków nie mogli iść od początku, ale nie chcieli całkiem zrezygnować.

- To naprawdę fantastyczne, jak dużo jest osób, które już tak mocno mają to pielgrzymowanie we krwi, że nie wyobrażają sobie, żeby z pielgrzymką nie pójść. Nawet jeśli są kłopoty z urlopem, to tak potrafią wszystko ułożyć, żeby chociaż w części pielgrzymki uczestniczyć. To dla nas wszystkich jest niezwykłe świadectwo - mówi Krzysztof Szczypka.

Są też tacy, jak 5-letni bliźniacy Piotruś i Paweł, którzy z rodzinną ekipą Jana i Urszuli Wawrzeczków z Janowic wędrują już po raz kolejny, ale po raz pierwszy na własnych nóżkach. - I dzielnie chłopaki maszerują - mówi z dumą Ula.

- Nasi pielgrzymi są doświadczeni i nie mają większych problemów związanych z upałami. Nie ma takich przypadków, które zmuszałyby do rezygnacji z pielgrzymki - mówi ks. Marcin Jakubiec, przewodnik pielgrzymów. - Cieszymy się z każdego uczestnika, który do nas dołącza. Jesteśmy też wdzięczni za udział pielgrzymujących z nami w Roku Życia Konsekrowanego sióstr. Ich świadectwo, liczne rozmowy na temat zakonnego życia, są bardzo ważne dla pielgrzymów.

Jedną z sióstr jest należącą do Zgromadzenia Sióstr Szkolnych de Notre Dame siostra Weronika. - Pochodzę z Kóz, a do udziału w tej pielgrzymce zachęciła mnie moja rodzona siostra, która też tu pielgrzymuje - mówi s. Weronika. - Jest upał, ale wieczorem czujemy, że Pan Bóg daje siłę, by dalej iść

Z czechowicką grupa pątników idą też dwie siostry salwatorianki z domu zakonnego w Goczałkowicach. - Ja idę stąd pierwszy raz, ale wcześniej 10 razy byłam na pielgrzymce z Rybnika na Jasną Górę. Rzeczywiście dużo rozmawiam z pielgrzymami i te rozmowy są bardzo ubogacające także dla mnie. Dużo młodych osób pyta, jak to jest w zakonie, a na ile potrafię, odpowiadam... - mówi s. Weronika, salwatorianka.

W przedostatnim dniu wędrówki gościnnie na trasie przyjmują pielgrzymów siostry elżbietanki wraz z proboszczem parafii w Miotku. - Wprawdzie mamy remont kościoła, ale staramy się podjąć najlepiej, jak możemy - tłumaczą.

Wdzięczność pielgrzymów i zapowiedź, że spotkają się za rok, najlepiej potwierdzają, że i tym razem się udało...

Wychodzą spod kościoła w Miotku przy dźwiękach piosenki, którą śpiewają wraz z grupą młodzieży akademickiej z czechowickiej parafii św. Barbary. - Pod opieką ks. Jakuba Tomicy spotykamy się w gronie młodzieży studiującej, na Mszy Świętej i rozważaniach, albo dyskusji z zaproszonym gościem - zwykle w pierwszy piątek miesiąca. Teraz pomagamy jako muzyczni w pielgrzymce - wylicza Adrian Okruta, student AGH.

Bolesław Jonkisz idzie w pielgrzymce jako porządkowy i czuwa nad bezpieczeństwem pątników. - Idę już po raz dziesiąty i zdążyłem się przyzwyczaić do tego, że po drodze bywa ciężko. Może te upały faktycznie dokuczają mocniej niż zwykle, ale da się wytrzymać i na pewno dojdziemy w komplecie - zapewnia.

Z pieśnią i błogosławieństwem wyruszają w dalszą drogę: ku Jasnej Górze.