Maltańczycy dla Ukrainy

Urszula Rogólska

|

Gość Bielsko-Żywiecki 27/2015

publikacja 02.07.2015 00:00

Komendant na wschodzie. – Aż się boję wyciągać więcej sprzętu, bo wtedy przed północą nie wyjdziemy. Tak bardzo chcą  się uczyć – opowiada Mariusz Zawada, ratownik medyczny, komendant kęckiego oddziału Maltańskiej Pomocy Medycznej. – Co najmniej połowa z nich była na Majdanie w Kijowie. Widzieli, że dla wielu pierwsza pomoc przyszła za późno…

Kandydaci na maltańczyków z Iwano-Frankiwska ćwiczą pod okiem Mariusza Zawady, komendanta maltańczyków z Kęt Kandydaci na maltańczyków z Iwano-Frankiwska ćwiczą pod okiem Mariusza Zawady, komendanta maltańczyków z Kęt
Urszula Rogólska /foto gość

Jest rok 1998. „Młody” z klasy techników mechaników oblewa maturę w czechowickiej „resorówce” – dziś Zespole Szkół Technicznych i Licealnych. „Niech przyjdzie na wakacje, to coś dorobi” – powiedział znajomy lekarz z Pogotowia Ratunkowego.

Mechanik żaden

– I tak „dorabiam” od siedemnastu lat – śmieje się „Młody”, czyli Mariusz Zawada. – Najpierw byłem sanitariuszem. Wysłużonymi polonezami jeździliśmy do chorych. Pomagałem. Potem ktoś mnie wyłapał, stwierdził, że się nadaję, i przydzielili mnie do pracy w karetce wyjazdowej. Udało się zdać maturę i skończyć ratownictwo medyczne. Kiedyś zostaliśmy wezwani do mamy mojej wychowawczyni. Bardzo się zdziwiła, kiedy mnie zobaczyła. Uśmiechnęliśmy się oboje: „Mówiłem pani, że mechanik to ze mnie żaden będzie!”. A wolontariuszem Maltańskiej Służby Medycznej został dzięki… pieszej pielgrzymce na Jasną Górę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.