Pierwsi więźniowie Auschwitz

Alina Świeży-Sobel

publikacja 14.06.2015 18:56

W 75. rocznicę przyjazdu pierwszego transportu więźniów w ich intencji modlili się wraz z bp. Romanem Pindlem zgromadzeni w kościele w Harmężach. Dziś data przyjazdu z Tarnowa pierwszego transportu obchodzona jest jako Narodowy Dzień Pamięci.

Mszy św. w intencji byłych więźniów, zwłaszcza uczestników I transportu  do  KL Auschwitz, przewodniczył bp Roman Pindel Mszy św. w intencji byłych więźniów, zwłaszcza uczestników I transportu do KL Auschwitz, przewodniczył bp Roman Pindel
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Uroczystości upamiętniające 75. rocznicę przybycia pierwszego transportu więźniów do KL Auschwitz odbyły się w Centrum św. Maksymiliana w Harmężach.

Mszy św. koncelebrowanej przez kapłanów dekanatu oświęcimskiego, księży franciszkanów - z prowincjałem o. Jarosławem Zachariaszem, a także kapłanów z oświęcimskiego Centrum Dialogu i Modlitwy przewodniczył bp Pindel.

W modlitwie udział wzięli przedstawiciele byłych więźniów, w tym także jeden z ostatnich żyjących uczestników pierwszego transportu - Kazimierz Albin, więzień nr 118.

- Z Tarnowa do Auschwitz przyjechali 14 czerwca 1940 roku. Po raz pierwszy zgromadzono więźniów politycznych, głównie z Podkarpacia, ale także z Warszawy i innych miast Polski. Więźniami byli ludzie, którzy z motywów patriotycznych wystąpili przeciw okupantowi lub należeli do elity polskiej społeczności - przypominał bp Pindel w homilii. - Wspominając ten pierwszy,  takich rozmiarów transport do organizującego się obozu zagłady, myślimy jednak o wszystkich ofiarach takich miejsc, gdzie celem było fizyczne, psychiczne, ale także duchowe zniszczenie więźnia, aż do jego unicestwienia. Na początku określano ich perspektywy: nie ma tu możliwości innego wyjścia, tylko przez komin. Jeśli są w transporcie Żydzi, mają prawo żyć nie dłużej niż 2 tygodnie, księża - miesiąc, reszta - 3 miesiące.

Bp Pindel wskazał na podobieństwa sytuacji więźnia do sytuacji skazanego i cierpiącego za ludzkie grzechy Jezusa Chrystusa, podobnie niesprawiedliwie osądzonego, skazanego, zabitego. I na postawę Jezusa, który znosi to wszystko, by wypełnić plan Boga.

- Tacy ludzie, jak Maksymilian Kolbe czy Edyta Stein, nadali wyraźny chrześcijański sens temu miejscu, także swojemu pobytowi tutaj. Ostatecznie poszukiwanie sensu bycia tutaj zależy od naszej wiary. Możemy wielbić Boga w Jego miłości i w Jego zamiarze, aby nas wybawić od wszystkiego, co jest nam przeciwne. Przed Bogiem jesteśmy zbawieni dzięki śmierci Jezusa według Bożych zamysłów... - dodał bp Pindel, zachęcając, by zgodnie ze słowami proroka Izajasza prosić też o pokój i ustanie wszelkich konfliktów.

Uczestnicy uroczystości na wystawie obozowych rysunków byłego więźnia prof. Mariana Kołodzieja   Uczestnicy uroczystości na wystawie obozowych rysunków byłego więźnia prof. Mariana Kołodzieja
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- Dziękujemy za to słowo, które rzuca światło na trudną prawdę i pytania, gdzie był Bóg wtedy, kiedy człowiek cierpiał - mówił o. Piotr Cuber OFMConv, proboszcz parafii MB Niepokalanej w Harmężach, zapraszając do wysłuchania Haliny Zdrojewskiej-Kołodziej, żony nieżyjącego już artysty prof. Mariana Kołodzieja, więźnia pierwszego transportu i autora niezwykłego cyklu rysunków poświęconych obozowym przeżyciom.

Jak podkreślała, dopiero pod koniec życia, kiedy trwała rehabilitacja po ciężkim wylewie, w jego twórczości ujawnił się głęboko skrywany dramat tamtego doświadczenia, jakim było dla 17-letniego chłopca uwięzienie w Auschwitz. Wtedy, gdy trwała rehabilitacja sparaliżowanej ręki, M. Kołodziej rozpoczął rysowanie pierwszych, wykonywanych ołówkiem prac.

Te rysunki o obozowych przeżyciach stanowiły dla niego zarazem rehabilitację duchową i szansę na uwolnienie się od ciążącego na nim moralnego obowiązku przekazania prawdy o tym, co przeżywali więźniowie Auschwitz. Zobowiązywali go do tego starsi koledzy artyści, również więźniowie tego obozu. Mottem tego bardzo obszernego cyklu stały się słowa wiersza Zbigniewa Herberta "Przesłanie Pana Cogito": "Ocalałeś nie po to, aby żyć, masz mało czasu, trzeba dać  świadectwo...".

- Szczególnym symbolem dla więźniów pozbawionych wszelkich ludzkich praw stała się waga, którą sami skonstruowali, żeby sprawiedliwie podzielić ten głodowy przydział chleba. Została umieszczona pod jednym z obrazów, przywołujących właśnie ten moment obozowego życia. To taki moment, kiedy sami przywracali odrobinę sprawiedliwości i krok dla uratowania człowieczeństwa - mówiła Halina Kołodziej. - Takim symbolem stała się też dla niego postawa św. Maksymiliana, którego wprawdzie nie poznał osobiście, ale był świadkiem jego heroicznej postawy, uczestniczył w tamtym apelu i wiele razy wracał w swoich pracach do tego gestu największej miłości, zaprzeczającego całej ohydzie obozowego świata...

Na rysunkach Kołodzieja widać postaci więźniów pozbawione pasiaków. Wszędzie są ich tłumy, a rysunków jest tak dużo, że wypełniają całe powierzchnie ekspozycji, przypominającej formę labiryntu. - One są wszędzie, gdziekolwiek się spojrzy. Kiedy się odwrócimy, też są. To celowy zabieg, który oddaje poczucie więźnia, osaczonego przez tę rzeczywistość, od której nie było ucieczki - tłumaczyła.

Po Eucharystii obecni w świątyni zwiedzili umieszczoną w dolnej części kościoła wystawę prac prof. Kołodzieja, a następnie złożyli kwiaty pod obozową Ścianą Śmierci w KL Auschwitz I, obok bloku 11.

Uroczystości upamiętniające 75. rocznicę przybycia pierwszego transportu w Tarnowie i w Oświęcimiu zorganizowane zostały wspólnie przez władze samorządowe obu miast, Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz Towarzystwo Opieki nad Oświęcimiem.