Andrzej Pakosz

Urszula Rogólska

publikacja 24.04.2015 06:05

Odpowiedzialny za transport pielgrzymki, jej dobroczyńca, właściciel firmy Auto-Pako.

Andrzej Pakosz - to dzięki jego zangażowaniu plecaki pielgrzymów będą codziennie bezpiecznie transportowane ciężarówkami Andrzej Pakosz - to dzięki jego zangażowaniu plecaki pielgrzymów będą codziennie bezpiecznie transportowane ciężarówkami
Urszula Rogólska /Foto Gość

Szczere mówiąc, nigdy nie przymierzałem się do tego, żeby znaleźć się na pielgrzymce. Ale od jakiegoś czasu chciałem zrobić coś fajnego - nie za pieniądze.

Samo sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach jest bardzo bliskie mojemu sercu. To "magiczne" miejsce, które pomogło odmienić moje życie – głównie życie rodzinne. Dzisiaj jestem rodzinnie szczęśliwym człowiekiem... Trzeba było czternastu lat, żeby mój związek małżeński stał się takim na sto procent, jako związek sakramentalny. Jestem pewien, że to tylko i wyłącznie zasługa Miłosierdzia Bożego.

Jak znalazłem się na pielgrzymce? W radiu „Anioł Beskidów” usłyszałem, że pójdzie ta pielgrzymka. Pomyślałem: może by tak transportować ludziom plecaki. I tak porozmawialiśmy na ten temat z przyjaciółmi. W międzyczasie okazało się, że przydałby się pielgrzymce pilot samochodowy. Akurat miałem samochód odpowiednio wyposażony, który spełnia takie wymogi.

W tym roku dajemy na potrzeby pielgrzymki dwa samochody – piloty i pięć, sześć ciężarówek, które sami od kogoś pożyczamy – nasza firma ma samochody do transportu drogowego, są to otwarte platformy, a do transportu plecaków potrzebne są kontenery bądź plandeki. Dlatego te samochody wypożyczamy od ludzi dobrej woli. Nie ukrywam, ze często są to ludzie niewierzący. Jedni słyszą na jaki cel i dają auto bez pytań, a inni wręcz przykazują: „To pomódl się ta za mnie”. Ale każdy użycza nam swój pojazd bezpłatnie.

W tym roku moja żona na pewno też będzie z nami na pielgrzymce – oczywiście w pracy. Jestem też bardzo wdzięczny wszystkim pracownikom firmy i tym, którzy zajmują się załadunkiem i rozładunkiem bagaży, za ich bezinteresowną pomoc.

Kiedyś myślałem, że mówiąc o tym moim współudziale w organizacji pielgrzymki, nie wolno mi się reklamować i podawać nazwy firmy. Ale po rozmowie z jednym zaprzyjaźnionym księdzem usłyszałem, że mam mówić, bo to będzie moje świadectwo. Widzę teraz, że miał rację: wielu moich przyjaciół i klientów patrzy na to, co robimy bardzo pozytywnie. I też się do takiego zaangażowania przymierzają, chcą tak pomagać innym – czyli trzeba dawać świadectwo.