Mamo, tato, idę do klasztoru

Urszula Rogólska

|

Gość Bielsko-Żywiecki 05/2015

publikacja 29.01.2015 00:00

– Mamy ósemkę dzieci, a tu nagle rewolucja! Rodzina się nam powiększa o kilkadziesiąt osób! – mówią Małgorzata i Roman Bieliccy. A Lidia Klaczak dopowiada: – Urodziłam dwie córki. A kiedy przyjeżdżam na Portową, to dwadzieścia mówi mi: „Kochana mamusiu!”. Tak to Pan Bóg układa...

Małgorzata i Roman Bieliccy, rodzice s. Tarsycji Małgorzata i Roman Bieliccy, rodzice s. Tarsycji
Urszula Rogólska /Foto Gość

Podejrzewałam, jak to się skończy... – uśmiechają się oczy 86-letniej Lidii Klaczak, kiedy patrzy na rozpromienioną twarz na zdjęciach przy łóżku. – Kościół Krzyża Świętego w Gliwicach, gdzie mieszkaliśmy, nie był wtedy naszym parafialnym, ale Ewa upodobała sobie to miejsce. Kiedy chciała biec na spotkania dzieci, a potem oazy, które prowadzili ojcowie redemptoryści, a wśród nich o. Jan Mikrut, zawsze pytała: „Mamusiu, pozwolisz?”. Jakże miałabym nie pozwolić? Ona zawsze taka radosna z tych spotkań wracała.

Jak Maria i Marta

W domu Lidii i Zdzisława Klaczków było jak w Ewangelii. Bo ich córki to jak Marta i Maria. Starsza Ania – energiczna gospodyni od dziecka. Migiem uczyła się od mamy gotować, piec. I Ewa – spokojna, uśmiechnięta, nie dawała się ponosić emocjom.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.