Ks. Franciszek "Leremą" maluje już w niebie

Urszula Rogólska

publikacja 31.12.2014 01:46

- Ty już się przekonałeś, że Jezus jest piękniejszy niż Jego wizerunki, które tak pieczołowicie gromadziłeś... - mówił pallotyński prowincjał ks. Adrian Galbas nad trumną śp. ks. Franciszka Mąkini w Bielsku-Białej.

Rzesze wiernych odprowadziły na cmentarz ciało śp. ks. Franciszka Mąkini SAC Rzesze wiernych odprowadziły na cmentarz ciało śp. ks. Franciszka Mąkini SAC
Urszula Rogólska /Foto Gość

Był wielkim znawcą sztuki, posiadającym wybitne wyczucie estetyki. Pierwszorzędny grzybiarz, który uwielbiał wędrówki po górach. Uparcie kłócił się z GPS-em i najczęściej miał rację. Jego legendarne już: "Witam Cię pięknie" - czy to przez telefon, czy też podczas spotkań twarzą w twarz - wspominają wszyscy, którzy poznali go osobiście. A przy tym - rozkochany w Miłosiernym Jezusie i Jego Matce, popularyzator Miłosierdzia Bożego i orędzia fatimskiego.

Pan Bóg miał swój plan

"LeReMą" - od: Leonardo Rembrandt Mąkinia - tak miały być sygnowane obrazy malowane przez utalentowanego Franciszka Mąkinię, młodego człowieka rodem z Pewli Wielkiej, absolwenta LO im. M. Kopernika w Żywcu z 1953 r., który chciał zostać studentem Akademii Sztuk Pięknych. Wspomniał o tym Dawid Mąkinia, bratanek śp. pallotyna ks. Franciszka Mąkini, 30 grudnia br., podczas ostatniego pożegnania wujka w pallotyńskim kościele św. Andrzeja Boboli i św. Wincentego Pallottiego w Bielsku-Białej.

Pan Bóg miał swój plan dla artystycznej duszy maturzysty - Franciszek nie dostał się na ASP. Za to rozpoczął formację w zgromadzeniu Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego - księży pallotynów.

Ks. Franciszek Mąkinia SAC urodził się w święto Niepokalanego Poczęcia NMP, 8 grudnia 1935 roku. Został ochrzczony w kościele św. Wojciecha w Jeleśni, do której to parafii wówczas należała Pewel. Pierwsze śluby złożył 8 września 1956 r. w Ząbkowicach Śląskich. Święcenia prezbiteratu przyjął 4 czerwca 1961 roku w Ołtarzewie. Po święceniach i rocznym studium pastoralnym (1961-1962) posługiwał w Lublinie (1962-1967), Poznaniu (1967-1968), Warszawie (1968-1969), Lublinie (1969-1974), Zakopanem (1974-1975), Poznaniu (1975-1984), Zakopanem (1984-1993), Poznaniu (1993-1998) i Bielsku-Białej (1998-2014).

Po ludzku - niespodziewanie odszedł do Pana w święto św. Jana Apostoła, 27 grudnia 2014 roku. 30 grudnia najbliżsi z rodzinnej Pewli, współbracia pallotyni obu polskich prowincji, współbracia z bielskiego domu z proboszczem parafii ks. Maciejem Zawiszą SAC, księża diecezjalni i zakonni z ks. Tadeuszem Słoniną SDS, diecezjalnym referentem do spraw instytutów życia konsekrowanego dla zakonów męskich, siostry zakonne i rzesze wiernych z miejsc, gdzie posługiwał przez całe życie, żegnały go w Bielsku-Białej. Tu od 1998 roku pełnił funkcje rektora pallotyńskiego domu. Był budowniczym tutejszego kościoła św. Andrzeja Boboli oraz kaplicy Matki Bożej Fatimskiej i Dzieci Fatimskich na pobliskim Dębowcu.

Wśród żegnających księdza Franciszka byli także księża biskupi - wieloletni przyjaciel zmarłego biskup senior Tadeusz Rakoczy i bp Piotr Greger.

Kilka słoików grzybów

- Przed samymi świętami Bożego Narodzenia przeszedłeś do mnie i przyniosłeś mi kilka słoików grzybów. Bo urodzony w pięknej Pewli Wielkiej, kochałeś naszą ziemię i chętnie chodziłeś po lasach - wspominał przyjaciela bp Tadeusz Rakoczy nad jego trumną. - Wtedy się nie spotkaliśmy. Byłem na uroczystym opłatku. Ale zaraz potem rozmawialiśmy telefonicznie i umówiliśmy się, że po świętach pójdziemy na Dębowiec, by podziwiać piękną świątynię, która powstała w dużej mierze dzięki tobie. Bo przyłożyłeś do niej serce i ręce, a ostatnio ubogaciłeś jej otoczenie. I to były ostatnie nasze kontakty na naszych drogach życiowych...  Po spędzeniu świąt w gronie braci pallotynów, a także ze swoją rodziną w Pewli, odszedłeś na drugi brzeg życia i patrzysz z góry na to wszystko, co uczyniłeś, co jest widoczne, co zostało zapisane w księdze niebieskiej twojego życia... - mówił ksiądz biskup, dziękując Panu Bogu za 79 lat życia ks. Franciszka, 53 lata jego posługi kapłańskiej, z czego 16 w parafii św. Andrzeja Boboli w Bielsku-Białej.

- Dla ks. Franciszka nie tylko skończył się liturgiczny Adwent, który po raz ostatni przeżywał na tej ziemi, ale zakończył się też Adwent eschatologiczny i rozpoczął się okres wiecznego trwania przed Bogiem - mówił bp Rakoczy. - Zdążył jeszcze po raz ostatni na tej ziemi uklęknąć przez Dzieciątkiem Jezus, podziękować Mu za to, że stał się człowiekiem, zbawił ludzkość umierając na krzyżu z miłości do człowieka i zmartwychwstał.

Nie potrafił przejść obojętnie

Bp Rakoczy wspominał rok 1952, kiedy to przyszedł do żywieckiego liceum i w internacie poznał maturzystę Franciszka. Zaprzyjaźnili się pomimo różnicy wieku. Mówił o podziwie dla jego zdolności artystycznych, żywej wiary i miłości do Kościoła. Podkreślał patriotyzm, kapłańskie zaangażowanie w służbę zakopiańskiej "Solidarności", budowę sanktuarium na Krzeptówkach - wotum za ocalenie Jana Pawła II z zamachu - a następnie kolejne budowy w Bielsku-Białej: kościoła św. Andrzeja Boboli i kaplicy na Dębowcu. Wspominał także pracę wykładowcy na KUL-u, kustosza zbiorów sztuki sakralnej w diecezji, posługę diecezjalnego referenta do spraw instytutów życia konsekrowanego dla zakonów męskich.

- Przyjaźń z Chrystusem wyznaczała wszystkie jego drogi. Zawsze konsekwentnie odpowiadał na Chrystusowe "Pójdź za mną" - podkreślał ksiądz biskup, dodając, że swoją postawą zaskarbił sobie szacunek i uznanie kapłanów i wiernych: - Dobry gospodarz i administrator, dbał o piękno liturgii, troszczył się o potrzebujących; pogodny i ciepły. Każdy człowiek był mu niezwykle drogi. Nie potrafił przejść obojętnie obok spotkanych ludzi. Współtworzył fundusz stypendialny dla uzdolnionej młodzieży z Żywiecczyzny.

Staram się być przygotowanym

Prowincjał poznański ks. Adrian Galbas SAC odczytał listy kondolencyjne abp. Henryka Hosera, biskupa warszawsko-praskiego, i władz Zakopanego. Dodał także: - To dziewiąty pogrzeb w prowincji w tym roku. Na większości z nich był obecny śp. ks. Franciszek - mówił ks. Galbas. - Zadziwiające, ale trzykrotnie mi mówił: "Wkrótce pochowasz także mnie". Przed kilkoma tygodniami rozmawialiśmy o słowach: "od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas, Panie" - to znaczy od takiej śmierci, do jakiej nie jesteśmy przygotowani. Ks. Franciszek powiedział mi wówczas: "Każdego dnia staram się być przygotowanym na taką śmierć".

Z kolei ks. Józef Lasak z warszawskiej prowincji Chrystusa Króla podkreślał, jak wielkim marzeniem ks. Franciszka była placówka pallotyńska w jego rodzinnych Beskidach. Mówił też o jego wielkim docenianiu roli środków społecznego przekazu, a także wartości żeńskich powołań zakonnych.

Za tę postawę dziękowała pallotynka s. Blanka Sławińska. W imieniu pięciu kapłanów z rocznika śp. ks. Franciszka obecnych w Bielsku-Białej żegnał go ks. Anastazy Bławat SAC. Wspominał, że z 18 kolegów nie żyje już 10. Śmierci ks. Franciszka nikt się nie spodziewał... Podkreślał, że zmarły kapłan był kolegą, który zawsze łączył i budował kapłańską jedność.

O tym, jaki był dla najbliższej rodziny, mówił bratanek Dawid Mąkinia: - Kiedy tylko wyczuwał, że coś w rodzinie jest nie tak, chwytał za telefon i potrafił przywołać wszystkich do porządku. Rozmowa z wujkiem rozwiązywała każdy problem. Był uparty. Potrafił się kłócić nawet z nawigacją GPS i... zawsze miał rację.

Za stałe zainteresowanie, życzliwość, troskę o tradycje i korzenie dziękowała także ks. Franciszkowi Renata Cwajna, dyrektor zespołu szkół w Pewli.

Po Mszy św. jej uczestnicy odprowadzili ciało śp. ks. Mąkini na cmentarz na bielskich Błoniach. gdzie jeszcze żegnali go przyjaciele, a wśród nich rodzice i niepełnosprawni podopieczni "Żarków" - wspólnoty "Wiary i Światła".