Wilczy Jar wciąż boli

Ks. Jacek M. Pędziwiatr

publikacja 14.11.2014 19:45

"Abba" śpiewała "Waterloo", gdy Autosan H9 spadał w osiemnastometrową przepaść. - To było ich Waterloo - uważa kapitan Czesław Pruski, który dowodził żywiecką strażą pożarną wówczas, gdy doszło do tragedii.

Wilczy Jar wciąż boli Górnicy zbudowali swoim kolegom nowy pomnik. Jacek Pędziwiatr /Foto Gość

15 listopada 1978 roku sznur autobusów wiózł górników z Żywca i okolicznych miejscowości na pierwszą zmianę do pracy w kopalniach „Brzeszcze”, „Piast”, „Mysłowice” i „Ziemowit”. Tego dnia transport żywieckich górników otwierał Autosan H9 o numerze rejestracyjnym BBA 020E. Za kierownicą siedział trzydziestopięcioletni Józef Adamek, ojciec dwuletniego Tomka, późniejszego mistrza bokserskiego.

Za oknami była jeszcze noc. Górnicy wciśnięci w skajowe siedzenia próbowali oszukać senność. Adamek podkręcił potencjometr, gdy w radiu „Abba” zaczęła śpiewać „Waterloo”, wielgachny hit, którego tekstu i tak nikt nie rozumiał. Dochodziła 4:50. Autobus minął Oczków, pokonał niewielkie wzniesienie i dłuższy zjazd, z ostrym zakrętem w prawo na końcu.

Za zakrętem był most łączący strome brzegi Wilczego Jaru, którym górski potok wpływa do Jeziora Żywieckiego. Na zakręcie autobus przestał słuchać Adamka. Kierowca zdążył jeszcze krzyknąć „giniemy!”, kiedy wóz przebił się przez barierkę i spadł osiemnaście metrów w dół. Niebawem jego los podzielił kolejny autobus, który wpadł na ten pierwszy. Zginęło trzydzieści osób: dwudziestu siedmiu górników, dwóch kierowców i jedna kobieta - wdowa po górniku, który jakiś czas wcześniej zginął w wypadku drogowym.

Kolejnym autobusom udało się już zatrzymać przed oblodzonym zakrętem. Ich pasażerowie - też górnicy - ruszyli kolegom na ratunek. Na miejsce wypadku dojechali strażacy i pogotowie ratunkowe. Trudno było zejść po stromym, oblodzonym brzegu i wyciągać ciała kolegów z topieli.

- Woda mocno falowała - wspomina kapitan Pruski. - Wydawało się, że nasiąknięte nią kurtki pasażerów ruszają się, że oni żyją. Ale to było tylko złudzenie.

Udało się uratować dziewięć osób. Pozostałym wkrótce wyprawiono pogrzeby.

- Do dziś pamiętam widok czternastu trumien stojących przed ołtarzem - wspomina ks. infułat Władysław Fidelus, proboszcz żywieckiej konkatedry Narodzenia NMP.

Na miejscu tragedii postawiono pomnik: prostą, kamienną tablicę z krzyżem i trzydziestoma nazwiskami tragicznie zmarłych. Kamień obrósł mchem, tu i ówdzie swój ślad zostawiły zęby czasu. Przed rokiem, na trzydziestopięciolecie tragedii, przedstawiciele „Solidarności” z brzeszczańskiej kopalni obiecali, że na miejscu tragedii zbudują nowy pomnik. Słowa dotrzymali.

W przeddzień kolejne rocznicy tragedii w Wilczym Jarze księża Władysław Fidelus i Stanisław Kozieł poświęcili nową tablicę pamiątkową. W uroczystości wzięły udział wdowy po górnikach, którzy tu zginęli, ich dzieci i wnuki. Byli samorządowcy, młodzież szkolna, poczty sztandarowe, górnicy i strażacy. Włożono kwiaty i wieńce, zapalono świece. Nawet w oficjalnych wypowiedziach przypomniano, że tragedia nigdy nie została rzetelnie wyjaśniona.

- Nikt mnie nie pytał o przebieg akcji, o warunki, o możliwe przyczyny - podkreśla kapitan Pruski. Posłuchaj wspomnień uczestnika akcji ratowniczej:

Wspomnienia z akcji ratowniczej kapitana Pruskiego

Powypadkowy raport zwalał winę za wypadek na nieżyjących kierowców, chociaż znający ich utrzymują, że radzili sobie w o wiele gorszych warunkach drogowych. Ludzie mówią, że powodem wypadku był źle ustawiony, w poprzek drogi, radiowóz milicyjny, który Adamek próbował ominąć. Ale czego to ludzie nie mówią. A zmarli nie mogą się bronić. Najmłodsi mieli zaledwie 18 lat, najstarszy - 48. Według milicyjnego raportu kierowcy mieli tutaj zwolnić do mniej, niż 30 kilometrów na godzinę. Dziś w tym miejscu obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 kilometrów na godzinę. Nigdy potem, nawet przy przymrozkach i oblodzeniu, nie zdarzyło się na moście nad osiemnastometrową przepaścią nic podobnego.

Ofiary katastrofy w Wilczym Jarze:

  1. Józef Adamek (lat 35)
  2. Tadeusz Bargiel (lat 36)
  3. Leszek Barteczko (lat 26)
  4. Bolesław Cader (lat 46)
  5. Roman Fic (lat 23)
  6. Henryk Fidyk (lat 43)
  7. Tadeusz Filipiak (lat 27)
  8. Jan Górny (lat 31)
  9. Józef Górny (lat 30)
  10. Antoni Habiciak (lat 27)
  11. Kazimierz Kastelik (lat 30)
  12. Janusz Kobza (lat 22)
  13. Waldemar Kubalańca (lat 18)
  14. Bogumił Kucharski (lat 35)
  15. Tadeusz Kupczak (lat 27)
  16. Zygmunt Kupczak (lat 32)
  17. Andrzej Lach (lat 21)
  18. Leszek Mrowiec (lat 20)
  19. Jan Pach (lat 27)
  20. Kazimierz Ścieszka (lat 22)
  21. Jan Tomaszek (lat 29)
  22. Stanisław Urbaniec (lat 18)
  23. Jerzy Walaszek (lat 19)
  24. Natalia Walaszek (lat 23)
  25. Stanisław Widuch (lat 18)
  26. Franciszek Wieczorek (lat 38)
  27. Antoni Wiewióra (lat 26)
  28. Czesław Wróbel (lat 24)
  29. Stanisław Wrzeszcz (lat 27)
  30. Bolesław Zoń (lat 48)