Pamiętamy o nich: ks. Karol Tomala

Alina Świeży-Sobel

publikacja 01.11.2014 13:35

Ponad 100 księży i dwóch biskupów oraz tłumy wiernych ze wszystkich jego dawnych parafii odprowadziły śp. ks. kanonika Karola Tomalę na miejsce spoczynku na cmentarzu w Zaborzu. Wszyscy mówili: - To był wspaniały, wyjątkowy kapłan!

Śp. ks. kan. Karol Tomala zmarł w 50. roku kapłaństwa Śp. ks. kan. Karol Tomala zmarł w 50. roku kapłaństwa
Alina Świeży-Sobel /GN

Pogrzebowej Eucharystii przewodniczył bp Roman Pindel, a modlitwy nad trumną odmówił bp Piotr Greger. W tłumie, który otoczył trumnę śp. ks. kan. Tomali, byli parafianie z Zabrzega, Puńcowa, Dzięgielowa, Cieszyna i Zaborza. Byli bielszczanie, którzy poznali go już jako mieszkańca Domu Księży Emerytów.

- Wszyscy go pamiętamy jako dobrego pasterza. Świetnie rozumiał ludzi w każdym wieku. Miał czas dla dzieci i młodych, ale także dla starszych. To był wspaniały kapłan i wielu wciąż go wspomina - mówili zgodnie nawet ci, którym duszpasterzował wiele lat temu.

- Był bardzo dobry również dla współpracowników i katechetów - wspomina s. Cyryla Brączek, elżbietanka. - Spotykał się z nami regularnie, interesował się pracą z dziećmi, szkołą. Dawał zawsze przykład pobożności, serdeczności.

- Wraz z parafianami z Puńcowa przyszedłem pożegnać ks. Tomalę. Wspominam go jako wielkiego przyjaciela dzieci i młodzieży - przyznawał Leszek Ciemała, kościelny z Puńcowa. - U nas niespełna dwa tygodnie przed śmiercią ks. Tomala dziękował Bogu za swoje 50-lecie kapłaństwa i też padło wiele wzruszających słów - dodaje ks. Zbigniew Macura, proboszcz puńcowskiej parafii św. Jerzego.

W imieniu wiernych z Zaborza za kapłańską posługę i ludzką dobroć podziękowania złożył obecny proboszcz parafii ks. Jacek Wójcik.

Jak zegar bez wskazówek

- W notatkach osobistych, które pozostawił ksiądz Karol, znalazłem jego wspomnienie zapisane po zwiedzaniu pewnego zamku na Orawie, gdzie zauważył na ścianie pokoju służących zegar bez wskazówek. Miał on przypominać służącym że mają być gotowi na wezwanie pana w każdej chwili. Ten obraz dobrze przystaje do okoliczności, w jakich odszedł z tego świata ks. Karol. W jego mieszkaniu była jeszcze niedopita herbata, otwarta książka, którą czytał, przygotowane łóżko. Śmierć przyszła nagle, ale był do niej w pełni przygotowany - mówił ks. dr Marek Studenski podczas kazania.

- Miałem głosić kazanie na uroczystości  50-lecia jego kapłaństwa, zaplanowanej na 14 września w Zaborzu i połączonej z odpustem Matki Bożej Miłości i Sprawiedliwości Społecznej. Księdzu proboszczowi ks. Tomala powiedział: - Mam już kaznodzieję, a gdybym umarł, to on ci powie kazanie na odpuście. Ci, którzy znali księdza Karola, wiedzą, że on był zawsze przygotowany i liczył się z tym, że w każdej chwili może odejść. Tak było od dawna, od wielu lat patrzył na świat i na życie przez pryzmat ostatecznego spełnienia - dodawał ks. Studenski.

Niektórych zdumiała wieść, że ks. Karol Tomala tak dalece był przygotowany, że sam zaprojektował swój grobowiec, zbudowany jako miejsce spoczynku kapłanów duszpasterzujących w parafii w Zaborzu. Na tle czarnej płyty znajduje się na nim figura Jezusa Chrystusa - Dobrego Pasterza, otoczonego owcami...

- Znamienne, że zbudowana przez niego w Dzięgielowie świątynia filialna parafii puńcowskiej nosi właśnie wezwanie Dobrego Pasterza, a pogrzeb ks. Tomali odbył się w wigilię Niedzieli Dobrego Pasterza - podkreślali uczestnicy pogrzebu.

- Każda śmierć jest jakimś znakiem, który przemawia do różnych ludzi w różny sposób. Śmierć dobrego kapłana, dobrego pasterza, jest nieraz znakiem powołania młodego człowieka, który zdawałoby się, że przypadkowo uczestniczy w uroczystościach pogrzebowych. Dziękujemy Bogu za dar jego życia, jego kapłaństwa, za całą jego posługę i za całe piękne świadectwo życia kapłana na emeryturze. Znając go możemy być pewni, że rozliczył się przed Bogiem i przed ludźmi: jeżeli miał kogoś przeprosić, to go przeprosił. Jeżeli ktoś ma jakąś winę wobec zmarłego, to także trzeba, żeby przed Bogiem się rozliczył. To także należy do całości przeżywania tego znaku śmierci kapłana - mówił biskup Roman Pindel.

Modlitwa na pierwszym miejscu

Ks. dr Studenski wspominał swoje pierwsze spotkanie z ks. Tomalą. - Został proboszczem cieszyńskiej parafii św. Marii Magdaleny w czasie, gdy byłem uczniem podstawówki. Pamiętam pierwszy dzień i Mszę szkolną, a potem prośbę, by dzieci wyszły przez zakrystię. Stał przy wejściu z torebką cukierków na powitanie i każdemu z nas podał rękę. A potem pamiętam, że przy jego konfesjonale zawsze były najdłuższe kolejki do spowiedzi: dzieci, dorośli, młodzież. Podczas jednej zapytał mnie, kim chcę być. Przyznałem, że księdzem. Od tego czasu dużo ze mną rozmawiał, tłumaczył, co to znaczy być księdzem, jak należy organizować swój czas, tak, by nigdy nie zabrakło go na modlitwę, która zawsze powinna być na pierwszym miejscu. Uczył, że trzeba też systematycznie czytać dobre książki, ale także znaleźć czas na relaks i odpoczynek - mówił kaznodzieja.

- Podpatrując jego życie przekonaliśmy się, że on sam właśnie tak żył i inspirował innych. W tym czasie, gdy był u nas proboszczem, siedmiu z nas wybrało seminarium: pięciu studiowało teologię w seminarium diecezjalnym, a dwóch - w zakonnych. Jeden jest profesorem biblistyki w Australii, a drugi jest wykładowcą w Rzymie. Na wieść o śmierci ks. Tomali jeden z nich napisał w mejlu: - W ogromnej mierze Pan Bóg posłużył się jego kapłaństwem również w moim powołaniu. Bez jego obecności trudno wyobrazić mi sobie drogę do kapłaństwa i życia zakonnego... - dodawał ks. Studenski.

Wychowanków-kleryków zbierał podczas wakacji, proponując wspólne modlitwy, ale też wycieczki, wyprawy w góry, rozmowy. Był przy tym niesłychanie dyskretny. O swoich planach seminaryjnych młodzi parafianie rozmawiali z nim jeszcze w szkole każdy z osobna, ale o tym, że ich koledzy też wybierają kapłaństwo, dowiedzieli się dopiero przekraczając progi seminarium...

Dawał też osobisty przykład tego, jak zachować odpowiednie proporcje między poszczególnymi dziedzinami życia. W centrum jego sypialni stał klęcznik, z różańcem i książką. Z lektur sporządzał szczegółowe notatki, przez lata z identyczną starannością. Wśród jego notatek zostało kilka tysięcy kazań...

Emeryt jak wikary

W 2006 r. przeszedł na emeryturę, którą potrafił przeżywać w niezwykle czynny sposób. W miarę sił aktywnie posługiwał w konfesjonale i w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa, i w innych parafiach...

Dawał też przykład roztropnego czerpania radości z życia: lubił zwiedzać i często wyruszał w drogę po Polsce, a także sąsiednich Czechach czy Słowacji. Potrafił do tego zapalać innych. - Miał wielu przyjaciół, z którymi znał się od lat, ale jego przyjaciółmi stali się również ci, których spotkał pod koniec życia, już w bielskim Domu Księży Emerytów - dodają księża.

- Był przyjazny, życzliwy i otwarty wobec ludzi. W przyjaźni zawsze niezawodny i naprawdę dyskretny - przyznaje ks. prał. Emil Dyrda, który ze śp. ks. Karolem Tomalą spędził ostatnie godziny jego życia. - Przy tym był niezwykle mądry, roztropny i znakomicie zorientowany w historii Śląska Cieszyńskiego, która była jego pasją. W tym ostatnim dniu wybraliśmy się do Brennej Leśnicy. Jego odejście było dla mnie wielkim zaskoczeniem, ale przyjmuję je z wiarą. Oby każdy z nas był tak przygotowany na przejście do wieczności jak on...

- Bardzo dobrze go wspominam. Był zawsze taki dobry i spokojny  - ze łzami w oczach mówiła Helena Matras z III Zakonu św. Franciszka w Zaborzu, wraz z delegacją składając wieniec na grobie ks. Tomali.

Dobra pamięć cieszyniaków

W pogrzebowym kondukcie zwracała uwagę grupka uczestników w cieszyńskich strojach.

- Poznałem go, gdy był proboszczem w Cieszynie. Od tego czasu systematycznie się kontaktowaliśmy, pomagałem mu przy przeprowadzkach z parafii na parafię. To był człowiek wyjątkowy: skromny, mądry, a w to, co robił, wkładał całą swoją energię. Przede wszystkim uczył nas naśladować życiem Chrystusa - mówi Józef Swakoń. - No i dawał nam ślub, a w prezencie podarował nam wizerunek Matki Bożej Karmiącej - drzeworyt Jana Wałacha  - dodaje jego żona, Jadwiga.

- Byłam jego uczennicą i to on uczył, jak zapatrzyć się w Pana Jezusa. Przy tym pokazywał nam, jak mądrze czerpać radość z życia codziennego, zapraszał na wycieczki, zarażał fascynacją odkrywania nowych rzeczy - uzupełnia Jadwiga Chlebik z Cieszyna.

- Zachowywał zawsze tę idealną harmonię i porządek między sprawami najważniejszymi i tym, co daje radość na co dzień. Tę harmonię było nawet słychać podczas Mszy w kościele Świętego Krzyża, gdzie grałam na organach, a on zawsze zachowywał właściwą tonację. A kiedy chciałam zrezygnować, mówił: "Graj, bo Pan Bóg ci to w dzieciach i dobrym mężu wynagrodzi". I to się spełniło - dodaje Alicja Stawowiak.

A stroje cieszyńskie założyli na pogrzeb spontanicznie, by oddać hołd jego wielkiej miłości dla cieszyńskiej tradycji, kultury, historii. - On tą tradycją żył i zawsze chciał, by była kultywowana. Nauczył nas, byśmy do tej tożsamości zawsze się przyznawali - tłumaczą.

 

*****

Śp. ks. kan. Karol Tomala

Urodził się 19 kwietnia 1941 r. w Kaczycach. Święcenia kapłańskie przyjął w 1964 r. w Katowicach. Był w gronie czterech kapłanów naszej diecezji świętujących w tym roku złoty jubileusz kapłaństwa, których bp Roman Pindel wspominał w bielskiej katedrze w Wielki Czwartek podczas niedawnej Mszy z poświęceniem Krzyżma św.

Pracował jako wikariusz w Skoczowie, Katowicach-Brynowie, Zabrzegu i Cieszynie, gdzie w połowie lat 70. pełnił też funkcję duszpasterza akademickiego.

W 1978 r. został proboszczem parafii św. Jerzego w Puńcowie, gdzie czuwał nad pracami remontowymi przy zabytkowej świątyni parafialnej i przystąpił do budowy świątyni filialnej w Dzięgielowie.

Od 1983 r. do 1995 r. był proboszczem parafii św. Marii Magdaleny w Cieszynie, a następnie parafii Matki Bożej Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Zaborzu.

Z wielka pasją zajmował się historią Kościoła katolickiego na Śląsku Cieszyńskim, a także dziejami świętych z tego terenu, zwłaszcza kanonizowanego w 1995 r. św. Jana Sarkandra ze Skoczowa. Opublikował na tematy historyczne wiele artykułów.

Zmarł 8 maja 2014 r. Został pochowany w Zaborzu.

W testamencie napisał:

"Na końcu jeszcze dziękuję personelowi Domu Księży Emerytów, Księdzu Dyrektorowi, Siostrom i Współpracownicom oraz Księżom-Współmieszkańcom - za wszystko, co uczynili dobrego dla mnie w ostatnich latach mojego życia.

Szczególne pozdrowienia zostawiam moim wychowankom: księżom. Wytrwajcie w kapłaństwie i w życiu zakonnym!

Wszystkich znajomych i krewnych proszę o modlitwę - i oczekuję Was w wieczności...".