I poleciał Tadziu pasją zarażać anioły

Urszula Rogólska

publikacja 20.09.2014 02:04

- Był u nas w domu jeden raz. Kilkanaście albo i więcej lat temu. Dzieci były małe. A pamiętają do dziś, jak z nimi szalał, jak się wygłupiał. Wystarczyło jedno spotkanie, żeby został w sercu. Taki Tadziu był...

"Do zobaczenia braciszku!" - żegnał ks. Tadeusza Muchę jego brat Jarek na mikuszowickim cmentarzu "Do zobaczenia braciszku!" - żegnał ks. Tadeusza Muchę jego brat Jarek na mikuszowickim cmentarzu
Urszula Rogólska /Foto Gość

​Takich wspomnień o śp. ks. Tadeuszu Musze SDS  jak to - jednej z jego nauczycielek z liceum - można było usłyszeć w czasie uroczystości pogrzebowych w Bielsku-Białej wiele.

Najbliżsi - mama Maria, brat Jarek z żoną Jolą, współbracia salwatorianie pracujący w parafiach całej Polski i setki osób, które w różnych okolicznościach spotkały ks. Tadeusza Muchę SDS - żegnały go podczas Mszy św. żałobnej odprawianej w jego intencji w kościele NMP Królowej Świata w bielskich Mikuszowicach Śląskich. Eucharystii przewodniczył biskup Piotr Greger.

39-letni ks. Tadeusz - a dla większości osób, które przyszły na Mszę św. - po prostu Tadziu lub ksiądz Tadziu, został pochowany 19 września na cmentarzu parafii NMP Królowej Świata przy bielskich Błoniach.

Przez całe życie ks. Tadeusz ciężko chorował, ale cierpienia nie "celebrował". Cieszył się wszystkim, co go otaczało, kochał przyrodę. Każdemu dawał się poznać jako człowiek pełen pasji życia, miłości i oddania kapłaństwu, a w nim - Jezusowi i innym ludziom.

Utalentowany muzycznie, malarsko i aktorsko - służył swoimi umiejętnościami wszędzie, gdzie był. Pisał teksty, komponował muzykę, śpiewał (m.in. w salwatoriańskim zespole Vox Nostra), malował, doskonale wcielał się w role komediowe. "Boży wariat" - mówią znajomi i przyjaciele.

Na początku Mszy św. życiorys księdza Tadeusza przedstawił ks. Jerzy Olszówka SDS, proboszcz parafii św Jadwigi w Trzebnicy, gdzie od lipca przebywał ks Tadeusz i gdzie zmarł 16 września rano.

Kazanie wygłosił ks. Piotr Filas SDS, prowincjał Polskiej Prowincji Salwatorianów. Rozpoczęło je nagranie jednej z wielu piosenek napisanych i skomponowanych przez ks. Tadeusza: "Przytul mnie mocno drogi Panie Boże, ja pójdę z Tobą w moich dużych butach. Jedną rękę włożę w Twoją kieszeń, a w drugiej dłoni pęk maciejki ściskam" - słyszeli obecni w kościele.

I fruuu do Nieba!

Ks. Filas wspomniał, że to ks. Tadziu był autorem hymnów corocznego Salwatoriańskiego Forum Młodych. Jak choćby tego: "Nie zakrywaj swojej twarzy, nie bój się i spójrz na świat / Otwórz oczy - jesteś Boski - życie Boże w sobie masz! Boskie serce w Tobie bije, Boży Duch wypełnia cię /Jesteś Boski aż po szyję, życie wieczne czeka cię".

Przytoczył szereg wypowiedzi. które pojawiły się na facebookowym profilu ks. Tadeusza po jego śmierci. A wśród nich i tę: "I poleciał swoją radością, pasją i optymizmem zarażać anioły. Dziękuję za wszystko. Za każdy uśmiech, za każde słowo, za każdy żart, za Twoje podejście do świata i ludzi".

Cytował także ostatnie wpisy ks. Tadeusza. W tym ten z 29 sierpnia, któremu towarzyszyło zdjęcie:

Widok ze szpitalnego okna ks. Tadeusza   Widok ze szpitalnego okna ks. Tadeusza
Ks. Tadeusz Mucha SDS
Taki mam widok z okna swojej sali - prawda, że niebiańskie niebo? Bardzo sprzyja łączności z Górą - Wi-Fi zawsze dostępne i to dla wszystkich, zupełnie za darmo. Aż się nie chce kończyć połączenia. Po prostu rozwinąć skrzydła i fruuu do Nieba!

Czy ten z 28 sierpnia:

Dzisiaj tak bardziej refleksyjnie o pewnym Dawcy i o pewnej Krwi.
Krew budzi w nas różne skojarzenia. Niektórzy mdleją na jej widok, innych bierze obrzydzenie, na niektórych nie robi większego wrażenia. Ale dla mnie osobiście i pewnie dla wielu ludzi jest jednym z najcenniejszych darów. Jest darem życia. To lek, którego nie da się wyprodukować. Kiedy jej braknie lub jest jej zbyt mało w organizmie może ją zastąpić tylko... krew.

Przekonałem się o tym na własnej skórze i to wiele razy.

Trudno wyrazić wdzięczność krwiodawcom. Dla nas - biorców - są anonimowi. Ale to takie anonimowe anioły niosące życie.
Ale jest Krew, która została przelana, by dać życie i to na wieczność. Nie została pobrana w punkcie krwiodawstwa, ale brutalnie wydarta wśród bólu, samotności i strachu. Ale z jakże wielkiej miłości. Jej krople obmywają cię z grzechu, gaszą spiekotę duszy. Kiedy przyjmujesz Komunię św., dokonuje się cudowna transfuzja - płynie w tobie Boska Krew Jezusa. Daje ci życie, przepełniając miłością, przebaczeniem. Uzdrawia, jest źródłem łask i sił do walki ze złem. Pomyśl o tym, przystępując do Komunii św. Pomyśl o Dawcy Życia.

Jest radocha w sercu

W szpitalu, w czasie ciężkiej kuracji pisał też:

Był też ksiądz kapelan i mogłem przyjąć Pana Jezusa, z czego bardzo się cieszę. Codziennie jest kapelan i codziennie przynosi mi Najświętszy Sakrament, więc jest radocha w sercu. I tak umocniony podwójnie - Komunią św. i dawką żelaza mogę spokojnie zamknąć oczy, by jutro cieszyć się kolejnym, pełnym niespodzianek dniem :)

Jeszcze 29 sierpnia zamieścił notatkę: Pozdrawiam Was wszystkich Kochani! Wieści na gorąco. Zakwalifikowano mnie do przeszczepu, ale to dopiero pierwszy etap. Teraz bieganie i robienie badań od dermatologa po psychiatrę (tu się obawiam wyniku ha ha ha), za miesiąc znów szpital i kolejna dawka krwi, żelaza i innych dobrodziejstw.

Jutro powinni mnie wypuścić albo w niedzielę. Cieszę się bardzo. Ale trzeba trzymać dietę i uważać na siebie bardziej niż zwykle. Tym bardziej że noszę jeszcze dodatkowo mały ciężarek w woreczku... żółciowym oczywiście. Jakiś kamyczek się tam znalazł. Ciekawe jak. Kiedy byłem mały, to sam rzucałem kamieniami w stare szyby, bo tak fajnie się tłukły. Ale nie pamiętam, żeby ktoś we mnie rzucił tak, żeby aż wpadł do środka:) To znaczy dostałem kiedyś w łeb kamieniem (pewnie stąd nie zawsze mam równo pod sufitem), ale żeby znalazł się w woreczku i to żółciowym? Niesamowite. Nie sądzę by był wystarczający do otworzenia warsztatu kamieniarskiego, ale jak go już tam kiedyś wyjmą, to będzie dla mnie bardzo cenny  Tak więc leżę, mając nadzieję, że tylko do jutra. Jeśli coś mi wpadnie do głowy, to znów coś tu skrobnę! Jak zawsze dziękuję Wam Kochani za ciągłe wsparcie i modlitwę! Wasz IRON FLY - niebieski mucholud.

Za anioły

Nim odprowadzono ciało ks. Tadeusza na cmentarz, pożegnali go współbracia zakonni.

Ks. Rafał Chwałkowski SDS, rocznikowy kolega, podkreślał: - Z wiarą mówimy - do zobaczenia w niebie. Każda śmierć, a zwłaszcza twoje niespodziewane odejście jest dla mnie, i dla każdego z nas, przypomnieniem, że sensu życia nie znajdziemy w odpowiedzi na pytanie, po co żyć, ale dla kogo żyć. Ty swym życiem pokazałeś, dla kogo żyć. Zagraj więc Panu Bogu. Tam ułóż nową piosenkę.

Ks. Maciej Szeszko SDS, z którym ks. Tadeusz współpracował w Ruchu Młodzieży Salwatoriańskiej i zespole Vox Nostra, dziękował mu "za czas, kiedy to jeździliśmy po Polsce, głosząc Jezusa przez radość i śpiew". Wspominał aktorski i komediowy talent ks. Tadzia, kiedy opowiadał o karmieniu kaszką, o ulubionej żabie; kiedy przedstawiał skecze Marcina Dańca.

Mówił też: - Dziękuję Ci za anioły, do których miałeś wielkie nabożeństwo. Nie tylko o nich śpiewałeś, ale i o nich pisałeś, malowałeś je.

Na cmentarzu swojego brata pożegnał Jarosław Mucha. Mówił o obiadach mamy, na które ks. Tadziu zawsze śpieszył do Bielska, wspominał braterskie ostrzeżenia, powtarzane wiele razy: "Tadziu, jedź ostrożnie".

- Do zobaczenia braciszku!" - zakończył.