Gestapo przyszło na probostwo

aśs

|

Gość Bielsko-Żywiecki 31/2014

publikacja 31.07.2014 00:15

Kiedy młodego wikarego parafii w Jabłonkowie gestapo aresztowało w marcu 1943 roku, rozpoczynała się jego najtrudniejsza droga. Zginął pod Ścianą Śmierci w Auschwitz w maju 1944 roku. Wcześniej dał dowody wielkiej odwagi i wierności Chrystusowi.

 Ks. Józef Adamecki (1912–1944) Ks. Józef Adamecki (1912–1944)
Ze zbiorów rodziny ks. Józefa Adameckiego

Urodzony w grudniu 1912 r. w Marklowicach Dolnych w polskiej rodzinie, miał pięcioro rodzeństwa. Absolwent polskiego gimnazjum w Orłowej, harcerz, a potem student teologii w seminarium w Widnawie, święcenia kapłańskie otrzymał w 1938 r. Jego kuzynem był żołnierz Wojska Polskiego płk Bernard Adamecki, lotnik, który również działał w AK, a w czasach stalinowskich został stracony przez władze PRL. Ksiądz Adamecki w czasie okupacji należał do czołowych uczestników ruchu oporu ZWZ/AK na terenie Cieszyna i Zaolzia. Był też kapelanem konspiratorów. Aresztowany, najpierw przebywał w więzieniu w Mysłowicach, a potem w bloku 11 w Auschwitz. Jeden z więźniów relacjonował, że przesłuchujący go gestapowiec złościł się później na bezczelność księdza, który nic nie powiedział, choć był torturowany. Pobity i chory, nie skarżył się, ale starał się być duchową podporą dla innych. „Nie bójcie się! Bądźcie dumni, że Pan Jezus pozwoli wam umrzeć śmiercią męczeńską” – przekonywał współwięźniów. I sam taką śmiercią zginął, mając 32 lata. – Chcemy, aby została po nim pamięć, przede wszystkim o jego bohaterstwie i męczeństwie. A przecież to był także kapłan wielkiego serca, ducha, silnej i głębokiej wiary. Nie myślał o sobie, tylko o współwięźniach – spowiadał ich, odprawiał Msze św. albo choć komunikował, udzielał ostatniego namaszczenia, mimo że tego surowo zakazywano. Torturowany, nikogo nie wydał – wylicza ks. Janusz Kiwak, proboszcz w Jabłonkowie. I nie ukrywa, że jest pod wrażeniem postawy tutejszego duszpasterza sprzed 70 lat, który za wiarę i Polskę oddał życie.

Wierny do końca

Wśród starszych parafian została pamięć, że został aresztowany przy ołtarzu. Dziś bardziej prawdopodobna wydaje się wersja, że gestapo przyszło na probostwo, zanim zdążył wyjść do kościoła i ludzie nie doczekali się na Mszę świętą. Jak wspominał później organista Józef Miczek, kilka dni wcześniej niespodziewanie na plebanii z trzaskiem pękł na połowę obraz św. Józefa, wzbudzając lęk obecnych. A jabłonkowianie wspominają, że księdza ostrzegano przed aresztowaniem, ale odmówił opuszczenia swoich ludzi... – Pamiętam ks. Adameckiego z czasów mojego dzieciństwa. Przychodził do nas do domu. Dopiero po wojnie dowiedziałem się, że i ksiądz, i mój tato byli w AK. Okazało się, że razem konspirowali, a odwiedziny ks. Adameckiego, którego zapamiętałem jako zawsze uśmiechniętego i pogodnego, nie były tylko towarzyskimi wizytami – wspomina Władysław Niedoba, inicjator uczczenia 70. rocznicy śmierci kapłana tablicą pamiątkową w jabłonkowskim kościele parafialnym. – Od lat zdawałem sobie sprawę, że ja i cała moja rodzina jesteśmy dłużnikami księdza, który po aresztowaniu, mimo długich miesięcy tortur i przesłuchań, nikogo nie zdradził. Gdyby nie jego bohaterska postawa, aresztowane mogły być kolejne osoby, w tym mój tata. To, że ocalały rodziny konspiratorów, zawdzięczamy ks. Adameckiemu – nie ma wątpliwości W. Niedoba. Dziś z ulgą myśli o tym, że udało się choć w części spłacić dług wdzięczności wobec bohaterskiego kapelana.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.