Tragedia lotnicza podczas szkolnego pikniku

Ks. Jacek M. Pędziwiatr

publikacja 31.05.2014 17:05

Do tej tragedii doszło dziś w Bielsku-Białej. Pasażer awionetki miał zrobić z powietrza zdjęcie uczestnikom festynu szkolnego. Samolot rozbił się na ich oczach.

Tragedia lotnicza podczas szkolnego pikniku Strażacy i ekipy dochodzeniowe na miejscu wypadku cessny. KS. JACEK M. PĘDZIWIATR /Foto Gość

Integracyjna szkoła podstawowa nr 6 w Bielsku-Białej zorganizowała w sobotnie przedpołudnie dzień otwarty oraz piknik z okazji Dnia Dziecka. Jedną z wielu zaplanowanych atrakcji było zdjęcie uczestników pikniku z lotu ptaka.

Kilkanaście minut po 12.00, kiedy szkolne boisko wypełniały setki dzieci i rodziców, z pobliskiego lotniska bielskiego aeroklubu nadleciał niewielki samolot. Na jego pokładzie, oprócz pilota, miał być jeszcze fotograf. Nieoficjalnie mówi się, że to rodzic jednego z uczniów szkoły. Samolot zrobił okrążenie nad terenem szkolnym. Uczestnicy pikniku pomachali mu na przywitanie.

- Podczas drugiego okrążenia z awionetką zaczęło się dziać coś dziwnego - mówią uczestnicy pikniku. - Zaczął się obracać wokół własnej osi, gwałtownie tracił wysokość. Nagle zniknął z oczu.

- Nie słyszeliśmy żądnej eksplozji czy huku uderzenia - mówią świadkowie. - Na boisku przez cały czas grała głośna muzyka. Dopiero po chwili pojawił się gęsty dym. Z kolei mieszkańcy pobliskiego osiedla twierdzą, że w pewnym momencie zamilkł silnik awionetki.

Samolot upadł na posesję przy ul. Agrestowej, zaledwie kilkadziesiąt metrów od terenu szkoły. Awionetka straciła przy upadku skrzydło, uszkodziła samochód osobowy i stanęła w płomieniach. Pożar był tak gwałtowny, że nie sposób było uratować osób znajdujących się w kokpicie, chociaż mieszkańcy natychmiast ruszyli z pomocą. Pilot i pasażer zginęli na miejscu. Policja ustala ich personalia.

- To cud, że nikomu z nas nic się nie stało - przyznają. Dzielnica, na którą spadł samolot, jest gęsto zabudowana domami jednorodzinnymi, które stoją na kilkuarowych działkach. Sobotnie południe to dla wielu mieszkańców okazja, by wytrzepać dywan, skosić trawnik, pokrzątać się po ogródku. Kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się kościół św. Maksymiliana.

- Usłyszeliśmy tylko hałas - mówią pracujący tutaj księża. - Wszystko zdarzyło się w okamgnieniu.

Na miejscu zjawili się strażacy, policja, prokurator oraz przedstawiciele instytucji zajmujących się wyjaśnianiem tego rodzaju zdarzeń. Natychmiast przerwano szkolny piknik, rodzice i dzieci - wstrząśnięci tym, czego byli świadkami, rozeszli się do domów.