Święty Brat Albert w Rzykach

Urszula Rogólska

publikacja 30.05.2014 12:58

Zespół Aktorski z Rzyk wystawił "Brata naszego Boga" w reżyserii ks. Tomasza Sroki. Niejeden dyrektor teatru mógłby pozazdrościć aktorom-amatorom profesjonalizmu na scenie i zaangażowania w przygotowanie spektaklu!

Aktorzy z Rzyk na scenie podczas spektaklu Aktorzy z Rzyk na scenie podczas spektaklu
Urszula Rogólska /GN

Na scenie razem: studenci, uczniowie, nauczyciele, gospodynie domowe, specjalistki od reklamy, sprzedawczynie i ludzie jeszcze wielu innych profesji. Tym razem Zespół Aktorski z Rzyk - a jak sami mówią o sobie: "ekipa z łapanki sprzed kościoła" - wystawił na scenie "Brata naszego Boga" Karola Wojtyły - sztukę o Adamie Chmielowskim - św. Bracie Albercie, w którym późniejszy Papież-Polak od najmłodszych lat widział wzór do naśladowania.

- Szukam "dużych" sztuk, w których można obsadzić jak najwięcej osób, bo jest nas już ponad trzydzieścioro  - mówi ks. Tomasz Sroka, reżyser spektaklu, wikariusz parafii św. Jakuba w Rzykach. - A dlaczego akurat "Brat naszego Boga"...? To wynika z mojej fascynacji Karolem Wojtyłą. Choć początkowo szedłem innym torem - szukałem sztuki o św. Franciszku - w nawiązaniu do pontyfikatu papieża. Ale decyzja była szybka: przecież mamy własnego "Franciszka" - św. Brata Alberta. Skontaktowałem się z Arturem Dziurmanem, krakowskim aktorem i reżyserem sztuki Karola Wojtyły. To jego pomysłem było połączenie gry na scenie z filmem. My bardziej poszliśmy w grę, ale filmowych ujęć też nie zabrakło.

O wyborach

- To dramat o istnieniu dwóch powołań w jednym człowieku - tłumaczy ks. Tomasz. - Główny bohater odczuwa powołanie do tworzenia sztuki, jak i niesienia pomocy potrzebującym. Ostateczną decyzje podejmuje patrząc na swój obraz "Ecce Homo". W wizerunku Chrystusa odnajduje miłosierdzie i odpowiedzialność za ubogich.

Już na początku spektaklu, na dużym ekranie pojawia się ks. Tomasz i opowiada o życiu, które jest szkołą wyborów. Potem widzowie są zaproszeni na scenę, gdzie poznają bohatera w jego domu, pracowni, wśród znajomych-notabli, aż w końcu także wśród ubogich i w gronie współbraci w założonym przez Adama Chmielowskiego zgromadzeniu albertynów.

To już ich piąty spektakl, wyreżyserowany przez ks. Tomasza Srokę. W remizie OSP w Rzykach wystawili go trzykrotnie - i za każdym razem sala była pełna widzów!

Porusza sugestywna gra aktorów, kostiumy świetna charakteryzacja scenografia. Kto nie znał aktorów, łatwo dał się ponieść wrażeniu, że w spektaklu grają „oryginalne” siostry albertynki z Wadowic!

- Scenę z klasztoru albertynek dopisaliśmy - uśmiecha się ks. Sroka. -  Żeby każdy, kto chciał,  mógł zagrać, musieliśmy dopisać ten jeden akt.

Stroje - habity - wypożyczyły aktorkom siostry albertynki z Wadowic, które także zasiadły wśród widowni.

Możemy dać komuś coś

- To nasz piąty spektakl - opowiadają Barbara Żydek i Joanna Kowala. - Na co dzień zajmujemy się domami, pracujemy zawodowo, ale ten nasz teatr, to nasza wielka pasja. Możemy dać coś z siebie, nie kosztuje nas to nic, a możemy dać komuś coś, co wyrwie go sprzed telewizora, ze świata codziennych problemów.

Aktorki mówią, że prace nas spektaklem trwały około trzy miesiące. Spotykali się dwa, trzy razy w tygodniu, na próbach, który trwały czasem i trzy godziny.

- Role od początku dopasowuje dla nas ks. Tomek. A potem każdy coś od siebie dokłada. Nawet scenografia i wszystkie rekwizyty, to z naszych domów - opowiadają aktorki. - Czasem się śmiejemy, że kiedy jesteśmy u kogokolwiek w odwiedzinach, od razu patrzymy na wystrój domu i szukamy, co niby sie nam mogło przydać na scenie.

Razem z dorosłymi grają też gimnazjaliści. I nierzadko na scenie brylują ci, którym z nauką jest mocno pod górkę! Aktorzy zgodnie przyznają, że choć są grupą zróżnicowaną wiekowo, to już się mocno zżyli ze sobą.

Co dalej? Aktorzy z Rzyk spoglądają na ks. Tomasza czy mogą już zdradzić pomysł na kolejny spektakl. - Spróbujemy zająć się... "Quo vadis" - uśmiecha się reżyser.