Na obronie był nie do przejścia

Ks. Jacek M. Pędziwiatr

publikacja 23.05.2014 07:15

Budowniczy kościoła w Łodygowicach Górnych spoczął na cmentarzu wśród swoich parafian. W krótkim testamencie, prócz wzmianki o tym miejscu swojego pochówku, prosił o przebaczenie tych, których mógł urazić.

Na obronie był nie do przejścia Ks. Andrzej Wąchal spoczął wśród swoich parafian. Ks. Jacek M. Pędziwiatr /GN

Ks. kan. Andrzej Wąchal pochodził z podkrakowskiej Rudawy. Święcenia kapłańskie przyjął w 1972 roku z rąk kardynała Karola Wojtyły, który skierował go do pracy w parafii w Łodygowicach.

Miejscowość była rozległa, mieszkańców przybywało, więc w połowie lat 70. wierni zdecydowali o budowie drugiego kościoła. Zadanie to metropolita krakowski powierzył ks. Andrzejowi. Ten energicznie zabrał się do dzieła, którego efektem była nie tylko nowoczesna, piękna świątynia, ale także utworzona z części miejscowości nowa parafia, dedykowana św. Stanisławowi.

Akurat 1000-lecie jego śmierci obchodzono w tym czasie, gdy rosły mury łodygowickiego kościoła. I tak się poukładało, że ks. Andrzej już na żadną inną parafię nie poszedł.

W Łodygowicach przeżył 42 lata, całe swoje kapłaństwo. Katechizował, organizował grupy formacyjne dzieci, młodzieży i dorosłych, pomagał odkrywać i pielęgnował nowe powołania kapłańskie. Brał łodygowiczan na wycieczki, grał z nimi w piłkę.

- Na obronie był nie do przejścia! - wspominają dziś już nie pierwszej młodości parafianie. Pomagała mu w tym postura i zapał, który towarzyszył wszystkim poczynaniom.

Na obronie był nie do przejścia   Ks. Marcin Puchałka opiekował się ks. Andrzejem. Ks. Jacek M. Pędziwiatr /GN - Bóg powierzył mu, niczym w Jezusowej przypowieści, talenty - mówił w pogrzebowym kazaniu rodak i wychowanek zmarłego proboszcza, ks. Antoni Świerczek. - Pierwszym z nich było kapłaństwo. Drugim - cierpienie.

Ks. Andrzej chorował od lat. Nigdy się nie skarżył. Nawet, kiedy już z trudem się poruszał, stawał przy ołtarzu, siadał w konfesjonale. Bez słowa narzekania czy skargi.

W ciągu ostatnich 11 lat w dźwiganiu krzyża cierpienia pomagał mu wikariusz ks. Marcin Puchałka.
- Zdarzało się, że wstawałem w nocy obudzony jego wołaniem o pomoc - wspomina ks. Puchałka. On też pomagał ks. Andrzejowi w prowadzeniu parafii w ostatnim czasie. Zajął się także organizacją uroczystości pogrzebowej.

- Byle tylko dla nikogo nie być ciężarem - powtarzał często ks. Wąchal. Jego modlitwa została wysłuchana. Umarł w niedzielę 18 maja prawdopodobnie nad ranem. Odszedł cicho, w nocy, we śnie, tak, jak tego pragnął.

Na obronie był nie do przejścia W orkiestrze zagrał też Łukasz Golec Ks. Jacek M. Pędziwiatr /GN Uroczystości pogrzebowe odbyły się w Łodygowicach. Zainaugurowała je Msza św. z wprowadzeniem ciała zmarłego proboszcza do kościoła parafialnego św. Stanisława w środę 21 maja.

Modlitwie przewodniczył bp Piotr Greger. Następnego dnia ponad 100 księży - rodaków pochodzących z Łodygowic, pracujących tu niegdyś i obecnie, kapłanów diecezji bielsko-żywieckiej, sosnowieckiej i archidiecezji krakowskiej - koncelebrowało Mszę św. pogrzebową pod przewodnictwem bp. Romana Pindla.

- Znakiem pomnożenia otrzymanych od Boga talentów jest to, co pozostaje po księdzu Andrzeju - powiedział na zakończenie Mszy św. ordynariusz bielsko-żywiecki. - Wyjątkowym owocem jego życia jest kościół, który zbudował. Nie każdy kapłan ma taką łaskę.

We wspólnej modlitwie uczestniczył także ks. Ludwik Wąchal, emerytowany proboszcz z Dzianisza na Podhalu, starszy brat zmarłego.

- Ostatni raz widzieliśmy się na początku maja, podczas odpustu ku czci świętego Stanisława - wspominał. - Żegnając się powiedziałem mu: „Trzymaj się i do zobaczenia”. Teraz proszę mojego brata, żeby, będąc bliżej Pana, modlił się za mnie, żebym ja się trzymał i żebyśmy mogli zobaczyć się w niebie.

Na obronie był nie do przejścia   Ks. Ludwik Wąchal, starszy brat zmarłego ks. Andrzeja. Ks. Jacek M. Pędziwiatr /GN Zbudowany przez ks. Andrzeja Wąchala kościół nie pomieścił parafian, którzy przyszli na jego pogrzeb. Wielu z nich nie kryło łez.

Szczególnie wzruszającym był moment odczytania testamentu zmarłego przez ks. dziekana Franciszka Kuligę.

Kilkanaście minut trwała sama Komunia święta - tak wielu wiernych do niej przystąpiło, ofiarując swoją modlitwę w intencji zmarłego proboszcza. Spora część parafian przyszła na pogrzeb w strojach góralskich.

Chór zajęła orkiestra dęta, towarzysząc wiernym w śpiewie. W sekcji trębaczy zagrał Łukasz Golec. Artysta pochodzący z Milówki, swoje życie rodzinne związał z Łodygowicami, stąd jego obecność, gra i modlitwa na pogrzebie ks. Wąchala.

Po Mszy św. uformował się kondukt, który odprowadził zmarłego kapłana na pobliski cmentarz. Tutaj pochowano pierwszego proboszcza w Łodygowicach Górnych. Spoczął wśród swoich parafian.