Kochanie, niech ci Pan błogosławi!

Urszula Rogólska

publikacja 19.05.2014 09:44

Rząd polski pracuje nad ratyfikacją "Konwencji Rady Europy w sprawie przemocy wobec kobiet". Nasza obecność tu jest znakiem, że nie zgadzamy się na to! - mówił Bertrand Bisch w Cieszynie.

"Mężu... Niech Ci Pan błogosławi!" "Mężu... Niech Ci Pan błogosławi!"
Urszula Rogólska /GN

- Przez cały tydzień lało nam na głowę, a dziś mamy piękną pogodę! To tak jak w małżeństwie - czasem nam trudno, ale kiedy się godzimy - świeci słońce - mówił 18 maja w Cieszynie Bertrand Bisch, współorganizator II Chrześcijańskiego Marszu dla Życia i Rodziny w Cieszynie. A spoglądając na uśmiechnięte twarze prawie 1500 uczestników marszu na dziedzińcu klasztoru sióstr boromeuszek dodał: - O czymś takim marzyłem - rodziny razem, piknik, zabawa, mama i tata trzymający się za ręce, dzieci razem z nimi. Jest nas wielu - marsz nie zakończył naszego spotkania, chcieliśmy je przedłużyć, a Pan Bóg pobłogosławił nam pogodą. Cały tydzień mocno padał nam na głowy deszcz, a dziś? Słońce od rana!

Ania i Bertrand Bischowie - z grona organizatorów marszu w Cieszynie modlą się nad sobą nawzajem   Ania i Bertrand Bischowie - z grona organizatorów marszu w Cieszynie modlą się nad sobą nawzajem
Urszula Rogólska /GN
Bertrand Bisch jest przekonany, że tradycyjna rodzina wymaga ochrony. - Ona musi być żywa, musi promieniować tą radością, którą Pan Bóg daje każdemu człowiekowi. Jeśli żyjemy z Jezusem, jeśli oddajemy Mu swoje życie, inaczej pokonuje się codzienne trudności - także te związane z życiem rodzinnym. Ale mam też głęboką nadzieję, że nie zapominamy o naszej odpowiedzialności. To, co dzieje się w sejmu w związku z pracami nad tzw. "Konwencją Rady Europy w sprawie przemocy wobec kobiet" (o szczegółach, w przesłaniu marszu TUTAJ - przyp. UR), którą Polska ma wkrótce ratyfikować, jest groźne. Przez swoje dwuznaczności, ta konwencja zagraża fundamentowi społeczeństwa, jakim jest rodzina - czyli związek mężczyzny i kobiety, otwartych na przyjęcie życia. Jestem przekonany jednak, że to nasza modlitwa, wytrwałe zawierzanie wszystkich sfer naszego życia Panu Bogu, jest największą siłą w tej sytuacji. Ufam, że to dzisiejsze  spotkanie jeszcze bardziej nas umocni w tym przekonaniu.

Nie możemy zamykać się w kościele

- Przed pierwszym marszem, który zorganizowaliśmy 8 grudnia zeszłego roku, stale przychodziły do nas na modlitwie słowa: "Nie lękajcie się" - mówi o. Symplicjusz Sobczyk OFM, duchowy opiekun Wspólnoty "Nikodem - Mężczyźni w Modlitwie". - W tym roku posłuszeństwu temu słowu towarzyszy nam myśl, że trzeba działać, że wspólnota ewangelizacyjna nie może zamykać się w kościele i tylko mówić o potrzebie ewangelizacji. Stąd to wyjście na ulice i dawanie świadectwa - mam zrobić wszystko, co w mojej mocy, a resztę załatwi Pan Bóg. Tak jest nawet z tą pogodą, która jest dziś dla nas wielkim znakiem opieki i troski Pana Boga o nas. Prawdopodobnie jest nas trochę mniej niż w grudniu, bo maj to sezon Komunii, uroczystości rodzinnych, odpustów parafialnych. Te sprawy są oczywiście ważniejsze niż marsz, bo umacniają to, o co nam chodzi! Więzy rodzinne!

Postacią, która towarzyszyła wszystkim uczestnikom marszu był św. Jan Paweł II. 18 maja to data jego ziemskich narodzin.

Ponad 1000 cieszyniaków i ich goście z różnych stron diecezji, a także z diecezji sąsiednich, słuchało słów, jakie biskup Roman Pindel, ordynariusz bielsko-żywiecki skierował od uczestników marszu, a które to słowa odczytał ks. Stefan Sputek, dziekan cieszyński. Ksiądz biskup przypomniał im słowa Jana Pawła II wypowiedziane 8 czerwca 1979 roku w Nowym Targu: "I życzę, i modlę się o to stale, ażeby rodzina polska dawała życie, żeby była wierna świętemu prawu życia. Jeśli się naruszy prawo człowieka do życia w tym momencie, którym poczyna się on jako człowiek pod sercem matki, godzi się pośrednio w cały ład moralny, który służy zabezpieczeniu nienaruszalnych dóbr człowieka".

"Marsz organizowany przez Wspólnotę Mężczyzn w Modlitwie >>Nikodem<< jest inicjatywą, która odpowiada najgłębszym pragnieniom Jana Pawła II" - napisał bp Roman Pindel. "Zawsze wzywał on do poszanowania ludzkiego życia i promowania rodziny, poprzez którą idzie przyszłość ludzkości. W adhortacji poświęconej rodzinie pisał: "Jest zatem rzeczą nieodzowną i naglącą, aby każdy człowiek dobrej woli zaangażował się w sprawę ratowania i popierania wartości i potrzeb rodziny".

Dzieci pod opieką tatusiów stanęły na czele rodzinnego pochodu   Dzieci pod opieką tatusiów stanęły na czele rodzinnego pochodu
Urszula Rogólska /GN
-
W dniu, w którym przypada 94. rocznica urodzin św. Jana Pawła II warto pomyśleć o tym, co by się stało, gdyby te siedem czy osiem miesięcy przed tą datą jego rodzice podjęliby decyzję, że Lolek nie jest potrzebny... - mówił ks. Sputek. - Nie mielibyśmy jednego z największych Polaków... Pomyślmy również o tym: gdyby kilka miesięcy przed naszym urodzeniem rodzice podjęli inną decyzję... - dodał dziekan cieszyński, zachęcając do modlitwy w intencji rodziców.

Nie zgadzamy się na to!

W wieczór poprzedzający marsz, w czasie wspólnej, ekumenicznej modlitwy w ewangelicko-augsburskim kościele Jezusowym o działaniu Ducha Świętego w życiu małżeństwa mówił duchowny tej wspólnoty ks. Janusz Sikora. Z kolei już 18 maja, na trasie i na dziedzińcu klasztoru sióstr boromeuszek, gdzie po marszu, przez kilka godzin trwał familijny piknik, uczestnicy marszu mogli wysłuchać kilku poruszających świadectw - o sile życia - od poczęcia do naturalnej śmierci, mocy opieki Bożej i sakramentów w życiu małżeńskim i rodzinnym.

Rodzinny polonez na Rynku dodał odwagi wszystkim   Rodzinny polonez na Rynku dodał odwagi wszystkim
Urszula Rogólska /GN
O świętości każdego życia, a także doświadczeniu tej prawdy we własnym życiu mówili m.in.: dr Anna Byrczek, założycielka Hospicjum św. Kamila w Bielsku-Białej, Renata i Marek Makowscy ze wspólnoty "Obdarowani", o. Symplicjusz Sobczyk, a także Bertrand Bisch, który mówił o cywilizacji konsumpcjonizmu oraz Michał Buszydlik i Wojciech Wojtyła, którzy z kolei mówili o swoim głębokim nawróceniu po latach życia w takiej rzeczywistości.

Bertrand Bisch przypomniał historię Guido Barilli - prezesa lidera włoskiego rynku makaronów - Grupy Barilla, który 25 wrześniu ubiegłego roku stwierdził, że w reklamach produktów jego firmy nigdy nie pojawiają się geje, bo to rodzina jako związek mężczyzny i kobiety jest dla niego fundamentem.

"Jeżeli geje się ze mną nie zgadzają, mogą zawsze jeść makaron innej firmy" - miał stwierdzić G. Barilla. Nazajutrz posypał się na niego grad krytyki środowisk homoseksualnych i wspierającego je lobby. Musiał przeprosić, a zarząd firmy wprowadził radę nadzoru do spraw "integracji różnorodności".

- Myślę, że Polska pamięta jeszcze czasy, kiedy nie można było wątpić w panujący system polityczny - mówił pochodzący z Francji lider "Nikodema". - Twierdzę, że ten sam rodzaj ideologii nosi "Konwencja Rady Europy w sprawie przemocy wobec kobiet". Niestety rząd polski pracuje nad ratyfikacją ten konwencji, Dlatego nasza obecność musi być znakiem, że nie zgadzamy się na to! Pan Bóg nas stworzył na Swój obraz i podobieństwo i nie jest pomyłką, że On nas stworzył takimi, jakimi jesteśmy, abyśmy mogli się  kochać oddając się sobie bezinteresownie w małżeństwie. Pan Bóg nie jest dla nas wsteczny, ani tolerancyjny - jest właściwą Drogą, drogą, która zapewnia godne życie od poczęcia do naturalnej śmierci.

Czas świadectwa

Odważnie, na ulicach Cieszyna świaczyli, że to Boży Dekalog jest dla nich najważniejszy   Odważnie, na ulicach Cieszyna świaczyli, że to Boży Dekalog jest dla nich najważniejszy
Urszula Rogólska /GN
Żywiołowe reakcje budziło świadectwo o. Symplicujsza, który mówił o świętowaniu... poczęcin! Czyli symbolicznej daty powołania nas na ten świat przez Pana Boga - na 9 miesięcy przed naszym urodzeniem.

Zaproszenie o. Symplicjusza do świętowania poczęcin ma swój głębszy wymiar: - Lekarz prowadzący moją mamę, kiedy była ze mną w ciąży, kazał mnie zabić, argumentując, że i stan zdrowia mamy wskazuje, że może nie przeżyć tej ciąży. Mama zawierzyła tę sytuację Matce Bożej i... jestem!

Piknik u sióstr boromeuszek stał się niesamowitym miejscem świadectw. Niemal każdy z setek świętujących przyniósł ze sobą historię cudów i uzdrowień, jakich Pan Bóg dokonał w jego życiu. Dzielili się tym między sobą do późnego wieczora, śpiewając Panu razem z ewangelizacyjnym zespołem "Zachaeus Life" z Zaolzia.

O. Symplicjusz zaprosił wszystkie małżeństwa i rodziny do wzajemnego błogosławienia sobie. Żony modliły się nad mężami, mężowie nad żonami, rodzice nad dziećmi. Wszyscy robili sobie nawzajem znak krzyża.

A przed wyjściem z klasztornego dziedzińca Na zakończenie świętowania w Cieszynie, małżonkowie nawzajem udzielali sobie błogosławieństwa   Na zakończenie świętowania w Cieszynie, małżonkowie nawzajem udzielali sobie błogosławieństwa
Urszula Rogólska /GN
najpiękniejsze (to znaczy wszystkie) Boże dzieci płci pięknej otrzymały czerwone róże!

- Jestem szczęśliwa, że mogłam tutaj być - mówi Ilona Kawulok. - Wprawdzie nie udało się nam tu dziś być razem z mężem, ale cieszę się, że jestem wśród ludzi, dla których rodzina żyjąca Panem Bogiem jest najwyższą wartością. Chcemy dawać świadectwo, że takie życie daje radość i siłę, kiedy jest tak po ludzku ciężko.

- Identyfikuję się z wartościami, które głoszą inicjatorzy marszu, dlatego nie mogło nas tu zabraknąć - mówi Hieronim Pala, który na marsz przyszedł z żoną Agatą, synem Bernardem i teściową i siostrzeńcem.

- Jesteśmy tu, żeby dać świadectwo, że rodzina jest czymś niezwykle istotnym - mówią Ania i Michał Waszutowie, rodzice Jasia, Piotrusia, Mikołaja i Małgosi. - Że Pan Bóg czuwa nad nami i to On powoduje, że to, co nas połączyło, cały czas w nas wzrasta.

 

Ania i Michał Waszutowie z dziećmi - po raz drugi na marszu w komplecie!   Ania i Michał Waszutowie z dziećmi - po raz drugi na marszu w komplecie!
Urszula Rogólska /GN