Te pół godziny w Kętach Podlesiu

Urszula Rogólska

publikacja 01.05.2014 02:25

Musimy ich tak ugościć, żeby mieli siłę aż do Łagiewnik! - mówią mieszkańcy parafii Najdroższej Krwi Pana Jezusa z Kęt Podlesia, gdzie Miłosierdzie Boże darzone jest ogromnym kultem od lat 50. XX wieku.

Parafianie z Kęt Podlesia, którzy całą armią postanowili ugościć pielgrzymów u siebie Parafianie z Kęt Podlesia, którzy całą armią postanowili ugościć pielgrzymów u siebie
Urszula Rogólska /GN

- Jak tam stan załogi numer jeden? Ilu zginęło, ilu martwych? To martwych przed dzwonnicę, a rannych pod schody - woła ks. Jerzy Ryłko, proboszcz z Kęt Podlesia, chwilę po wyjściu czterech pielgrzymich grup w stronę Malca, Witkowic i Nidka. Oczywiście towarzyszy mu salwa śmiechu jego kilkudziesięciu parafian w wieku od kilkunastu do kilkudziesięciu lat, którzy po raz drugi gościli u siebie łagiewnickich pątników.

Choć postój w Ketach Podlesiu trwa zaledwie pół godziny, parafianie przygotowali dla pielgrzymów prawdziwa ucztę! Znakomicie zorganizowali poczęstunek dla 1100 osób. Wokół kościoła rozstawili kilkanaście stolików z herbatą, kawą, zupą jarzynową, wspaniałymi plackami drożdżowymi i innymi przysmakami.

- Tu nikt nikogo nie namawia. Ksiądz proboszcz ogłasza i kto może, ten przychodzi i pomaga - mówią parafianie, którzy stworzyli prawdziwą armię. Śmieją się, że czekali doskonale przygotowani na ten półgodzinny "nalot" drugiej armii.

Ks. Jerzy Ryłko, proboszcz w Kętach Podlesiu odbiera od ks. Mikolaja Szczygła biskupie podziękowanie za gościnę pielgrzymów   Ks. Jerzy Ryłko, proboszcz w Kętach Podlesiu odbiera od ks. Mikolaja Szczygła biskupie podziękowanie za gościnę pielgrzymów
Urszula Rogólska /GN
Dla pielgrzymów przygotowali 200 litrów zupy jarzynowej i ponad 60 blach ciasta. Kołacze dla pielgrzymów podarowała też piekarnia "Brzuchański", z kolei od "Oczkowskiego" z Porąbki dostali 50 bochenków chleba.

- Nie było żadnych problemów. Wszyscy spisali się doskonale na swoich stanowiskach bojowych - ksiądz proboszcz z humorem kontynuuje opowieść o odwiedzinach pielgrzymów. - To już drugi "atak" pielgrzymich sił. Kościół ocalał. Zapraszamy ich znowu za rok! A już całkiem serio. Moi parafianie po prostu chcieli tu dziś być. Nawet pani dyrektor naszego gimnazjum dzwoniła z pytaniem, czy jej uczniowie się do czegoś przydadzą.

- Cieszymy się tym dniem. To dla nas po raz drugi duże wydarzenie. Chcieliśmy ich ugościć najlepiej jak potrafimy, żeby mieli siłę dojść do samych Łagiewnik! - dodają parafianki.

Zachwyty urzeczonych gościnnością pielgrzymów są najlepszym dowodem na to, że kęczanie - choć nie musieli - spisali się na medal!