Rajcza poszła w Bosko Cup jak burza!

Alina Świeży-Sobel

publikacja 11.02.2014 10:30

W finałach zagrało 9 drużyn. W dwóch najważniejszych meczach zmierzyli się ministranci z Brennej, Harmęż, Rajczy i Rychwałdu. Mistrzami zostali reprezentanci parafii w Rajczy.

Drużyna z Rajczy: puchar w rekach trenera Ryszarda Iwanka (z lewej) i Czesława Franusika, taty utalentowanych braci Drużyna z Rajczy: puchar w rekach trenera Ryszarda Iwanka (z lewej) i Czesława Franusika, taty utalentowanych braci
Alina Świeży-Sobel /GN

- Niech św. Jan Bosko wyprasza dla organizatorów i uczestników turnieju Boże błogosławieństwo i ducha zdrowej rywalizacji – życzył ministrantom bp Roman Pindel, obejmując szóste halowe finały turnieju Bosko Cup swoim patronatem. Odbyły się w Bielsku-Białej 8 i 9 lutego.

Jak przypomina organizator turnieju Bosko Cup w naszej diecezji ks. Marcin Pomper, zbiegły się one z piątą rocznicą realizacji tej inicjatywy.

- Pamiętam tamten pierwszy finał. Rozgrywaliśmy wówczas tylko jeden mecz w małej hali w Brennej Bukowej i nawet nie przypuszczałem wtedy, że to w takim tempie się wszystko rozwinie. Z roku na rok widać, że poziom gry jest coraz wyższy,  choć naszym podstawowym założeniem jest pokazywanie chłopakom sportu jako prawdziwej i dobrej zabawy. Oczywiście ktoś wygrać musi i ważne, żeby odbyło się to uczciwie, z klasą. Wysoki poziom cieszy, a najlepiej widać to było dzisiaj podczas meczu o trzecie miejsce, kiedy potrzebna była dogrywka i rzuty karne, żeby rozstrzygnąć o zwycięstwie. Kolejny mecz - już o finał - też był wspaniały  - mówi ks. Pomper. - Cieszę się, że nie brak ludzi, którzy chcą wspierać to dzieł: sponsorów, sympatyków, kibiców.

W ciągu tych pięciu lat udało się też wypracować wysoki poziom organizacji imprezy, nad która pracuje zgrany sztab stałych współpracowników. Dzięki nim działa też strona internetowa z materiałami wideo i relacjami.

Podczas tegorocznej edycji towarzyszą im słowa ks. Bosko: "Chłopcy muszą mieć zawsze zajęcie. Wtedy będą również aktywni duchowo. Gdy ich nie zajmiecie, zajmą się sami - i to nie zawsze dobrymi myślami i rzeczami. Postawcie chłopców w niemożliwości popełniania wykroczenia".

Puchary i statuetki

W tym roku ich fundatorem był poseł Stanisław Szwed. Ten największy puchar trafił w ręce reprezentacji Rajczy. Na drugim miejscu zakończyli turniej piłkarze z Rychwałdu. Trzecie miejsce przypadło drużynie z Harmęż, a czwarta była Brenna.

- Tradycyjnie wybraliśmy też drużynę marzeń, czyli zespół złożony z najlepszych zawodników różnych reprezentacji - mówił podczas podsumowania ks. Marcin Pomper.

W tym zespole znaleźli się: Tomasz Franusik i Mikołaj Franusik z Rajczy, Janusz Stokłosa z Rychwałdu, Jan Gawlas z Brennej i Cezary Tyran z Harmęż. Ten ostatni odebrał też dyplom i statuetkę dla najlepszego bramkarza turnieju.

Turniejowym królem strzelców został zdobywca 11 bramek - Mikołaj Franusik, a tytuł najlepszego zawodnika całej imprezy już po raz kolejny zdobył jego brat bliźniak Tomasz Franusik.

W tym roku szef ekipy maltańskiej czuwającej nad bezpieczeństwem i zdrowiem zawodników wręczył też nagrodę przyznaną przez... zespół medyczny dla najlepszego zawodnika. Była to piłka z autografami piłkarzy "Podbeskidzia", a odebrał ją Tomasz Franusik.

Piłka jest okrągła...

- W zeszłym roku nawet nie udało nam się wyjść z grupy eliminacyjnej, a teraz doszliśmy do półfinału – cieszyła się drużyna z Harmęż.

- Rzeczywiście, po raz pierwszy poszło naszym piłkarzom tak dobrze – cieszy się o. Sergiusz OFM Conv, opiekun ministrantów w parafii w Harmężach. – Do tego turnieju przygotowywali się podczas systematycznych treningów, a także w czasie ferii. Wyjechaliśmy do Lubomierza, gdzie codziennie sporo czasu spędzali na hali i trenowali. No i mieli też silną motywację, by tym razem dostać się do finałowej grupy. Oczywiście marzyło się zwycięstwo, ale to trzecie miejsce jest też sukcesem. Mnie cieszy ich gra, bo dzięki niej stają się grupą lepiej zorganizowaną. Sport pomaga im w coraz lepszej współpracy między sobą.

- Na tym turnieju jest bardzo fajnie. Możemy pograć z kolegami i jest dobra atmosfera. Jesteśmy zadowoleni, bo robimy to, co lubimy. To dobra forma spędzania wolnego czasu. Razem trenujemy na hali w Rajsku i w Harmężach, jeździmy też często do aquaparku czy do kina - mówi Michał Rochowiak, kapitan zespołu z Harmęż. - Mamy nadzieję, że zagramy też w letnim finale. Na razie cieszymy się z dzisiejszego wyniku.

Drużyna Franciszkańskiego Klubu Sportowego z Rychwałdu, która była nie do pokonania podczas kilku wcześniejszych edycji turniejowych rozgrywek, ostatnio z powodu wymogów regulaminowego wieku zawodników musiała zmienić niemal całkowicie swój skład. – Obecni nasi reprezentanci w turnieju dopiero zaczynają zdobywać doświadczenie, ze starego zostało nam dwóch zawodników, więc nawet nie marzyliśmy, że dotrą aż do finału. Ich drugie miejsce jest dla nas wspaniałą lokatą, tym bardziej, że dodatkowo mieliśmy problem z bramkarzem, który złamał rękę – mówi Wacław Oleś, prezes FKS z Rychwałdu.

Zwycięzcą została drużyna parafii św. Kazimierza Królewicza w Rajczy. - Część z nas gra w LKS w Rajczy, a część w Bielsku-Białej w „Rekordzie”.  Mamy też regularne treningi jako drużyna Bosko Cup. Pomaga nam trener Ryszard Iwanek.

- To była piękna impreza i rzeczywiście drużyny prezentowały wysoki poziom – mówi Czesław Franusik, opiekun zespołu z Rajczy. – Na pewno przyjedziemy za rok i pewnie będziemy próbowali wygrać. Nie wiem, czy się uda, bo na sukces nie ma recepty. Po prostu: trzeba grać.

- Trzeba ćwiczyć i trenować. Niewątpliwie pomaga nam też to, że mamy w naszej drużynie dobrych zawodników, chłopców sprawnych, zgranych i ambitnych – dodaje Ryszard Iwanek. – Finałowy mecz był ciężki do wygrania i do końca wynik był otwarty, bo drużyna z Rychwałdu grała twardo i ambitnie.

Gra o charaktery

Dwudniowe rozgrywki w hali zakończyły się wspólną modlitwą i błogosławieństwem. Wcześniej było sporo dobrej zabawy i prawdziwych sportowych emocji. Mecze pokazały, że ministranci w naszej diecezji są ambitni, mają wolę walki i potrafią świetnie współpracować w zespole. – Bo ta gra kształtuje też charaktery – uważają zgodnie opiekunowie młodych piłkarzy.

Z kolei Antoni Piechniczek, były trener reprezentacji Polski, podczas otwarcia tych rozgrywek mówił, że jeśli chcą być tak dobrzy, jak podziwiany przez wielu Messi, muszą stosować prosty kod: 4-7-12. Jak wyjaśniał, to oznacza: 4 godziny treningu dziennie przez 7 dni w tygodniu i 12 miesięcy w roku.

- Cieszę się, kiedy grają i to z takimi efektami. Jestem dumny z osiągnięć moich synów - nie ukrywa Czesław Franusik, ojciec dwóch utytułowanych zawodników tego turnieju: Mikołaja i Tomasza, który nie tylko dopingował ich podczas turnieju, ale od lat wspiera w systematycznych treningach.