Ktoś tam nami kieruje

Urszula Rogólska

|

Gość Bielsko-Żywiecki 06/2014

publikacja 06.02.2014 00:00

Rodzina i choroba. – Nieraz w nocy leżałem bezwładnie, ale nogi miały czasem nerwowe odruchy – opowiada Michał Jucha z Kaczyc. – I myślałem: „To już! Panie Boże, dziękuję Ci!”. I że to będzie spektakularne uzdrowienie – wstanę, wszyscy padną z wrażenia, powiedzą: „Wow! Panie Boże, takie cuda!”. I za chwilę – sam próbuję ruszyć nogami, a tu... nic.

  – Być ze sobą jak najczęściej i jak najdłużej – to teraz dla nas najważniejsze – mówią Ewa i Michał Juchowie – Być ze sobą jak najczęściej i jak najdłużej – to teraz dla nas najważniejsze – mówią Ewa i Michał Juchowie
Urszula Rogólska /gn

Wtedy akurat nasiliła się choroba. Wchodziliśmy razem na modlitwę wstawienniczą do kościoła franciszkanów w Cieszynie – opowiada Michał Jucha. – Kuśtykałem o kulach, kiedy w drzwiach zderzyliśmy się z panią Dorotą. Jej zdziwienie i moja odpowiedź: „Chory jestem. Mam raka”. W czasie modlitwy podeszła i podała karteczkę: „Zadzwoń”. To była ulotka Hospicjum im. Łukasza Ewangelisty.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.