Pomocniczość

Ks. Jacek M. Pędziwiatr

Gdy jeden biskup traci głos, drugi go użycza.

Pomocniczość

Ale ingres się dokonał: dwa tygodnie temu w Bielsku-Białej, teraz w Żywcu. W tutejszej konkatedrze ks. biskup miał wygłosić kazanie - pierwsze, oficjalne. Nie było okazji ku temu w bielskiej katedrze św. Mikołaja, bo tam kazanie było jeszcze przed obrzędem konsekracji i głosił je kardynał Stanisław Dziwisz.

Więc „uderzenie” Słowem Bożym szykowano na Żywiec. Zrodziła się przy tym piękna i głęboka idea: żeby to słowo odczytać w każdej parafii. Teksty rozesłano w piątek, by do każdego proboszcza dotarły na czas. To trochę tak, jakby ten ingres miał być nie tylko do żywieckiej konkatedry, ale do każdego kościoła w diecezji: i ogromnej świątyni w Rajczy, w Oświęcimiu czy w Kobiernicach, i w spalonym kościółku na Stecówce. Wszędzie.

Tymczasem biskup ordynariusz stracił głos. Od kilku dni walczył z infekcją. Nie udało się, gardło nie przestało boleć. Udało się tylko wyrecytować teksty Mszy św. i powiedzieć krótkie, ale bardzo sympatyczne podziękowanie: że dobrze, iż jest konkatedra, bo w Żywcu śpiewa się na inną melodię niż w Bielsku.

No tak, dwie tradycje, śląska i krakowska, dają o sobie znać choćby w warstwie muzycznej. Nie jestem tylko pewien, czy ordynariusz miał na myśli skoczne i energiczne kolędy w wykonaniu kapeli góralskiej, czy też dostojne tony chóru, którego soliści rozpaczliwie i bezskutecznie próbowali znaleźć tę samą tonację, co reszta zespołu.

Zasmuciła mnie ta utrata głosu ks. biskupa. Chciałem sobie to nagrać, mieć w archiwum głos nowego ordynariusza w takiej historycznej chwili. Dopiero kiedy biskup pomocniczy Piotr czytał słowa ordynariusza, bez pośpiechu i dobitnie, błysnęła mi myśl całkiem eklezjalna: przecież tak właśnie nowy ordynariusz wchodzi w relacje z Kościołem diecezjalnym, z parafiami, księżmi i ze swoim biskupem pomocniczym. Na tym właśnie polega ta „pomocniczość”: gdy biskup ordynariusz traci głos, biskup pomocniczy go użycza. Biskup Piotr przeczytał słowo pasterskie w imieniu biskupa Romana.

Przypomniałem sobie, że w jednym z wywiadów biskup Piotr powiedział mi kiedyś, że codziennie rano, przed śniadaniem, idzie do kaplicy i modli się za wszystkich katechetów w diecezji. Popatrzyłem na niego trochę zdziwiony.
- Bo oni idą do szkoły i mówią w moim imieniu - wyjaśnił.

To jest przykład spełnienia powołania nie tylko kapłańskiego, ale w ogóle, każdego powołania chrześcijańskiego. Człowiek ochrzczony jest po to, by użyczać głosu Panu Bogu, by mówić w jego imieniu.