Pożegnanie śp. ks. prał. Jana Fudali

Alina Świeży-Sobel

publikacja 10.11.2013 09:43

W hecznarowickiej świątyni wokół trumny śp. ks. prał. Fudali od piątku gromadziły się tłumy żegnających: hierarchowie, współbracia-kapłani i parafianie.

Żałobne uroczystości rozpoczęły się w kościele św. Urbana w Hecznarowicach Żałobne uroczystości rozpoczęły się w kościele św. Urbana w Hecznarowicach
Alina Świeży-Sobel /GN

Wśród uczestników pierwszego żałobnego nabożeństwa importy po przywiezieniu szczątków do kościoła byli rocznikowi koledzy zmarłego - kard. Stanisław Dziwisz, bp Jan Zając i bp Tadeusz Rakoczy.

Zgromadzonym na sobotniej Eucharystii pogrzebowej parafianom z Hecznarowic, a także wcześniejszych parafii ks. prał. Fudali i jego rodzinnego Rogoźnika, a także rodzeństwu i krewnym, towarzyszyło w modlitwie kilkudziesięciu kapłanów: kolegów rocznikowych, księży-krajan z Hecznarowic i kapłanów naszej diecezji oraz archidiecezji krakowskiej. Liturgii przewodniczył bp Tadeusz Rakoczy wraz z biskupami Janem Zającem i Piotrem Gregerem,

- Przyszło pełnić powierzoną mu misję kapłańską w trudnych czasach dla Kościoła, kiedy władze komunistyczne na różne sposoby upokarzały jego kapłanów - mówił bp Rakoczy, podkreślając zasługi zmarłego kapłana i jego zaangażowanie w prowadzeniu innych do Jezusa. - W tej dzisiejszej tak licznej obecności kapłanów i wiernych widzę wdzięczność dla zmarłego ks. Jana i wyraz miłości do niego. Wpisał się w dzieje naszego Kościoła lokalnego, prowadził innych do Jezusa. Z wielkim poświęceniem służył jako proboszcz, mając na uwadze dobro wszystkich parafian - mówił biskup Rakoczy.

- Był kapłanem niezwykłej gorliwości - mówił w homilii pogrzebowej ks. prał. Michał Boguta, wspominając nie tylko lata pracy duszpasterskiej i kaznodziejskiej w Hecznarowicach, ale także ostatni czas, kiedy jako emeryt posługiwał jeszcze w parafii w Pisarzowicach. Przypominał także kult, jakim ks. Fudala otaczał Matkę Bożą Częstochowską w Jej wizerunku w głównym ołtarzu, a także św. Urbana - patrona parafii, św. Józefa Bilczewskiego. - Twój patron - św. Jan od Krzyża - uczył cię przyjmowania krzyża i cierpienia, a tych nie brakowało podczas ciężkiej choroby i operacji - mówił ks. prał. Boguta. - Pragnę dzisiaj wyrazić wdzięczność, że byłeś nie tylko sąsiadem, ale i wspaniałym przyjacielem. Częstośmy się spotykali, rozmawiali, podróżowali, odmawiając koronkę. Będzie mi cię bardzo brakować!

Byłeś naszym przewodnikiem!

Z bólem, żalem, ale i wdzięcznością żegnali byłego proboszcza parafianie. Za naukę nadziei, pokory i wpajanie wiary dziękowały dzieci, zapewniając: - Pragniemy wcielać w życie twoje nauki - zapewniała przedstawicielka najmłodszych parafian.

Dziękczynienie za całą pracę dla ich wspólnoty wyrazili ministranci. - Dziękujemy za wielką lekcję cierpliwości i pokory wobec cierpienia. Zawsze nas wspierałeś, pokazywałeś nam, jak należy się modlić przy ołtarzu Pana. Dziękujemy ci za to, że przyczyniłeś się do tego, że jest tylu młodych chłopców, którzy służą przy ołtarzu - mówił reprezentant ministrantów i lektorów.

Wspominając listopadowy dzień sprzed 30 lat, kiedy ks. Jan Fudala przybył do parafii, przedstawiciele dorosłych parafian dziękowali za wielkie dobro, jakiego doświadczyli od tamtego czasu. - Byłeś dla nas jak ojciec i przewodnik. To była trudna praca, ale i owocna. To dzięki tobie i twojej posłudze wyświęconych zostało pięciu nowych kapłanów, a szósty jest  w drodze do kapłaństwa. Byłeś cenionym kaznodzieją, mówiłeś nam o Bożej miłości. Swoim pięknym i mądrym słowem trafiałeś do młodzieży i do starszych. Zawsze pierwszy w kościele i w konfesjonale, z wielkim oddaniem i niesamowitym skupieniem celebrowałeś każdą Mszę św., a swoja postawą przyciągałeś do służby Bogu - mówili.

- Byłeś dla nas jak ojciec i przewodnik, a my jesteśmy - można powiedzieć - twoi duchowi synowie. Swoją posługą uczyłeś nas miłości do Boga. Dziękujemy za twoje kapłaństwo - mówili kapłani pochodzący z Hecznarowic.

W ostatniej drodze nie zabrakło przy trumnie hecznarowickich strażaków, którzy pełnili też honorową wartę w kościele. W swojej pracy duszpasterskiej śp. ks. Fudala wiele razy angażował się w życie tego środowiska, jak i całej lokalnej społeczności. Dlatego też wśród żegnających nie zabrakło przedstawicieli władz gminy Wilamowice i powiatu bielskiego.

Ks. Aleksander Smarduch, obecny duszpasterz w Hecznarowicach, wspominał ostatni pobyt ks. prał. Fudali w parafii w maju, kiedy podczas odpustu parafialnego ku czci św. Urbana dziękowano tu za jego jubileusz 50-lecia kapłaństwa. - Wyśpiewaliśmy wówczas Bogu dziękczynienie za to, że większość tych lat przeżył w tej parafii. Cieszył się wówczas, otoczony wdzięcznymi parafianami, długo z nimi rozmawiał. Potem była też radość poświęcenia nowej plebanii, jego dzieła, w której po niewielu pracach można było zamieszkać - mówił. Jak dodawał, parafianie bardzo przeżywali też ostatni okres jego życia, kiedy chorował. - Codziennie w Hecznarowicach zbierała się grupa parafian, która przed Mszą św. odmawiała Koronkę do Bożego Miłosierdzia w jego intencji. Parafianie zamawiali Msze i do końca towarzyszyli mu w chorobie i cierpieniu - mówił.

Towarzyszyli mu także w ostatniej drodze na parafialny cmentarz w Hecznarowicach, gdzie trumnę śp. ks. prał. Fudali złożono w podziemiach cmentarnej kaplicy - grobowcu hecznarowickich proboszczów.

Śp. ks. prał. Jan Fudala

Urodził się 18 listopada 1939 r. w Rogoźniku koło Ludźmierza. Pracował jako duszpasterz w Barwałdzie, Jeleśni, Ujsołach, Targanicach, Racławicach i Ponikwi, a ostatnią jego parafią była parafia św. Urbana, w której duszpasterzował 29 lat, pozostawiając po sobie pamięć kapłana skutecznie wiążącego codzienne życie wiernych z Ewangelią.

Po odejściu na emeryturę w 2012 r. zamieszkał w diecezjalnym Domu Księży Emerytów w Bielsku-Białej. Za 50 lat swojego kapłaństwa dziękował z parafianami w Hecznarowicach. Był także, jako kolega rocznikowy biskupa Tadeusza Rakoczego, koncelebransem uroczystej Eucharystii sprawowanej w czerwcu 2013 r. w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bielsku-Białej. Był kolegą rocznikowym kard. Stanisława Dziwisza i bp. Jana Zająca z Krakowa.

Był dumny z tego, że należał do tego dobrego rocznika księży wyświęconych w Krakowie w 1963 roku. "Zaczynało nas studia i formację w seminarium blisko pięćdziesięciu. Do ostatniego roku było nas 35 - i tylu otrzymało święcenia kapłańskie. Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy, że jest wśród nas przyszły kardynał - ks. Stanisław Dziwisz, a także biskupi ks. Tadeusz Rakoczy i ks. Jan Zając" - wspominał kilka miesięcy temu w rozmowie dla "Gościa Niedzielnego" przed uroczystością 50-lecia kapłaństwa biskupa Rakoczego, z którym w seminarium na czwartym roku mieszkał w jednym pokoju.

"Biskup Rakoczy był ductorem, czyli takim przedstawicielem naszego rocznika. Zawsze bardzo uczynny, zwracał uwagę zdolnościami. Pięknie przemawiał, składając przełożonym w naszym imieniu życzenia świąteczne. Nasz wykładowca tomizmu, ks. Karol Wojtyła, pytał nawet, czy ułożył je sam - i gratulował głębokiej wypowiedzi. Po święceniach krótki czas pracowaliśmy w leżących niedaleko siebie parafiach. Potem został skierowany do pracy w seminarium. Kiedy wyjechał na studia do Rzymu, drogi się rozeszły, ale kiedy ktoś z naszego rocznika tam się wybrał, zawsze była to okazja do spotkania, gościnnego przyjęcia. Gdy wrócił do Polski, chętnie nadrabiał zaległości w spotkaniach rocznikowych i lubił odwiedzać kolegów. Często podróżowaliśmy wtedy razem" - wspominał.

Odszedł dobry pasterz

- Był naprawdę dobrym, gorliwym pasterzem - nie ma wątpliwości ks. prał. Michał Boguta, dziekan wilamowicki, z którym przez lata ks. prał. Fudala współpracował jako wicedziekan. - Troszczył się o parafię także pod względem materialny - pięknie odnowił kościół, zbudował salki katechetyczne, a ostatnim większym dziełem była nowa elewacja świątyni na 100-lecie parafii w 2011 r. To trzeba widzieć w kontekście jego osobistego cierpienia i poważnej choroby, którą przeszedł w 1987 r. Można powiedzieć, że po wylewie i ciężkiej operacji cudem powrócił do aktywności duszpasterskiej. A nie była to przeciętna aktywność, bo był niezwykle gorliwym kapłanem. Niemal do końca głosił rekolekcje w parafiach, a inni duszpasterze chętnie zapraszali go, bo mówił w taki sposób, ze trafiał do sumień. Był bardzo dobrym kaznodzieją i katechetą, organizował spotkania parafialne dla młodzieży, odwiedzał chorych. Stan zdrowia sprawił, że przeszedł na emeryturę, ale nadal pozostawał sercem wśród swoich parafian - i razem z nimi na parafialnym cmentarzu, wraz z wcześniejszymi proboszczami z Hecznarowic, będzie oczekiwał na Sąd Ostateczny.