Mamy brakujący element

Urszula Rogólska

publikacja 01.10.2013 11:31

Coach, coaching - to ostatnio modne słowa. - A my założyłyśmy firmę coachingową z najlepszym coachem na świecie! - mówią Anna Ochman-Pasternak i Klaudia Seidel.

Mamy brakujący element Klaudia Seidel (z lewej) i Anna Ochman-Pasternak - twórczynie Chrześcijańskiego Ośrodka Rozwoju w Czechowicach-Dziedzicach Urszula Rogólska/ GN

Wikipediowa definicja mówi, że „Coaching to interaktywny proces, który pomaga pojedynczym osobom lub organizacjom w przyspieszeniu tempa rozwoju i polepszeniu efektów działania. Coachowie pracują z klientami w zakresach związanych z biznesem, rozwojem kariery, finansami, zdrowiem i relacjami interpersonalnymi”.

Klaudia i Ania są coachami, trenerami z wieloletnim stażem. W laickim świecie coaching, to taka metoda szukania siły i mocy, które są w człowieku.

- Nasza metoda pracy czerpie wiele z coachingu i mentoringu oraz doradztwa, ale jest czymś pośrednim między nimi, ufamy, że odpowiednia nazwa dla niej pojawi się z czasem. My opieramy nasze działania  na zaufaniu Bogu i oficjalnie o tym mówimy - podkreślają Ania i Klaudia.

Niespełna trzy miesiące temu, w salce katechetycznej przy parafii św. Barbary w Czechowicach-Dziedzicach, Ania i Klaudia otworzyły Chrześcijański Ośrodek Rozwoju - COR.

"Cor" po łacinie znaczy serce - bo w sercu człowieka, czyli w samej, najgłębszej jego "istocie" znajdują się najpiękniejsze pokłady bożej mocy i woli działania. Te „złoża” trzeba odkrywać i eksplorować aby życie nabierało sensu a trudności udawało się pokonywać i to jest misją naszego Ośrodka. Towarzyszymy naszym klientom w najpiękniejszej i najbardziej fascynującej podróży ich życia- podróży do wnętrza serc.

- Pięć lat temu wydarzyło się coś najpiękniejszego w moim życiu - mówi Klaudia Seidel, socjolog, licencjonowany doradca zawodowy, trener-praktyk i mediator. Przez kilka lat pracowałam w urzędzie pracy, pomagając ludziom w poszukiwaniu zatrudnienia. - Byłam takim letnim chrześcijaninem.

Pod wpływem różnych wydarzeń życiowych Pan Bóg mnie tak cudownie dotknął, że nagle nastąpiło moje mocne nawrócenie. Jak nigdy wcześniej poczułam Bożą miłość. I mniej więcej po tym czasie poczułam, że także moje życie zawodowe musi się zmienić.

Dużo czasu poświęcałam osobom bezrobotnym, wkładałam w doradztwo wiele wysiłku i zaangażowania, jednak nawet kiedy udało się jakąś osobę bezrobotną zaktywizować, to po krótkim czasie ona znów wracała do urzędu z tym samym problemem i jeszcze większym rozczarowaniem.

Widziałam, że ślizgamy się po powierzchni problemu, nie wnikamy głębiej i przez to nie osiągamy trwałych rezultatów. Wiedziałam już, że tym „elementem” ,którego brakuje w mojej pracy jest Jezus. I że póki ja nie będę głosiła Go tym ludziom i pomagała im się otworzyć na Jego działanie, to efekty będą mizerne. Ponieważ pracowałam w urzędzie, nie było takiej możliwości żeby swobodnie ewangelizować. Wiedziałam, że muszę udawać, przemycać ważne treści, zastanawiać się czy ktoś sobie tego życzy czy nie. I wiedziałam już, że chcę stworzyć miejsce, do którego ludzie będą przychodzić z pełną świadomością, że mówimy o Bogu, że On jest najważniejszy i że rozwiązujemy problemy w oparciu o Niego.

Anna Ochman-Pasternak z kolei opowiada: - Sześć lat temu, mój mąż i ja byliśmy takimi chłodnymi katolikami, którzy zamknęli Pana Boga w murach kościoła w niedziele. Aż pojechaliśmy na rekolekcje, które prowadziła Szkoła Nowej Ewangelizacji z Gliwic. I tam przeżyliśmy mocne poruszenie naszych serc. Zaczęliśmy zmieniać nasze życie, znaleźliśmy się w Diecezjalnej Szkole Nowej Ewangelizacji w Bielsku. Jednocześnie byłam cały czas czynna zawodowo. Od wielu lat pracowałam w biznesie, zajmowałam menadżerskie, dyrektorskie stanowiska. I dawało mi to dużą satysfakcję. Ale w momencie, kiedy się nawróciłam, kiedy zobaczyłam, że to Pan Bóg wyznacza drogę i On ma dla mnie szczególne powołanie, zaczęłam Go pytać którędy mam iść.

Ania i jej maż Miłosz są rodzicami czwórki dzieci. - Ostatnie dwa lata, które spędzałam w domu z najmłodszym synem, to były dwa lata ciężkiej przeprawy - rozmowy z Panem Bogiem, wykłócania się, zastanawiania, czego ja tak naprawdę w życiu chcę. I gdzieś w mojej głowi rodził się pomysł, że chciałabym pracować z ludźmi, prowadzić ich do Boga. Ewangelizacja stała się dla mnie celem życia. Stanęłam przed decyzją, że tak naprawdę ja nie chcę wracać do mojej poprzedniej pracy. Miałam kilka pomysłów. Wiedziała czym Klaudia zajmuje zawodowo i poprosiła ją o poradę.

- Okazało się, że nasze pomysły były zbieżne i rozmowa poszła w zupełnie innym kierunku!. - kontynuuje. - Już nie na zasadzie, że Klaudia, pomoże mi wybrać odpowiednią drogę, tylko połączymy nasze drogi.

Wymyśliły ośrodek, centrum rozwoju. Na bazie tych umiejętności, które mają, prowadzą rozmowy z ludźmi, borykającymi się z najróżniejszymi problemami - m.in.: bezrobociem, brakiem wiary w siebie, małżonkami w kryzysie.  - Chcemy im pomagać zobaczyć,  jak wiele talentów dostali od Boga i jak z pomocą Jezusa mogą je wykorzystywać aby polepszyć jakość swojego życia i osiągać zaplanowane cele - tłumaczy Ania. - Bo to Jezus jest najlepszym coachem i to On naprawdę przemienia i naprawia w ludziach to, co po ludzku wydawało się niemożliwe.

Więcej o COR-ze w najbliższym wydaniu „Gościa” papierowego, a także na stronie www.cor.info.pl