Pani Katechetka

Ks. Jacek M. Pędziwiatr

Długo nie wiedziałem nawet jak się nazywa. Wszyscy mówili do niej po prostu „Pani Katechetka”.

Pani Katechetka

Oświęcim nie jest już takim samym miastem, jak w czasach mojego dzieciństwa. Nie ma „Tęczy” - domu towarowego wzniesionego na poniemieckim bunkrze w samym środku rynku, w którym ekspedientki pilnowały pustych wieszaków na ubrania. Brakuje budzących strach Romów. Z przystanków nie ruszają w kłębach błękitnych spalin przegubowe „ogórki” marki jelcz, dowożące tysiącami pracowników Zakładów Chemicznych. A teraz odeszła Pani Katechetka.

Pani Katechetka - Antonina Małysiak - była ikoną Oświęcimia. Wyuczyła katechizmu całe pokolenia. Kuzynka biskupa Albina Małysiaka, z wojenną historią typową dla wszystkich, którzy w latach 40. mieszkali w pobliżu KL Auschwitz, ze śladami konspiracji i pomocy dla więźniów w pasiakach.

Na parterze oświęcimskiej wikarówki miał mieszkanie mój stryj, który przez pół wieku był zakrystianem w kościele parafialnym Wniebowzięcia Matki Bożej. Tutaj spędziłem niemal całe dzieciństwo, wychowywany i dokarmiany przez ciocię. Pani Katechetka miała swoje królestwo w suterenie pod mieszkaniem stryja: salkę z mapami, planszami, ilustracjami biblijnymi. W przerwie, nim wymieniły się kolejne tabuny dzieci, siadała z moją ciocią na kawie. Mieszkanie stryjów zamieniało się wówczas w manufakturę lampionów roratnich, dyplomików różańcowych albo albumów pierwszokomunijnych. Tak, tak. To był taki lokalny zwyczaj: dzieciom z okazji pierwszej Komunii Świętej dawało się pobożny sztambuch: zszyte kartki z bloku technicznego, wyklejone zdjęciami i pobożnymi obrazkami, z życzeniami, wierszykami, złotymi myślami, cytatami z Ewangelii. Pamiątka, którą potem oglądało się w długie, jesienne wieczory. Papierowy prekursor tableta - myślę sobie dzisiaj.

Pamiętam z dzieciństwa jeszcze taki epizod: stryj w wielkiej tajemnicy pokazuje mi plastikowe, przezroczyste pudełeczko z brunatną zawartością.
- To ziemia z prochami z obozu - mówi. - Drugie takie samo Pani Katechetka zawiezie papieżowi. A to zostanie u nas w kościele.
Urządzono wówczas w bocznej nawie kościoła, przy okazji beatyfikacji ojca Kolbego, specjalną kapliczkę, pomalowano z zewnątrz w pasy biało-błękitne, był czarny krzyżyk i obozowy, czerwony winkiel z numerem 16670.

Trzy miesiące temu byłem na pielgrzymce w Ziemi Świętej. W grupie pielgrzymów była Ania, oświęcimianka, moja rodaczka, oczywiście była wychowanka Pani Katechetki. Odwiedzała ją często w domu opieki Sióstr Serafitek. Powiedziała o wyjeździe do Ojczyzny Jezusa, a Pani Katechetka prosiła o modlitwę. Mszę św., którą odprawiłem w Ziemi Świętej za Panią Katechetkę, poczytałem sobie wówczas za radość. Dziś z jej powodu chodzę dumny: to moje pożegnanie z Panią Katechetką.

Antonina Małysiak umarła. Pan Jezus postawi ją w chórze tych, którym powie: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca Mojego, weźcie w posiadanie Królestwo, przygotowane wam do założenia świata”. Mocno w to wierzę.