Przez Polskę – na rowerach dla hospicjów

Alina Świeży-Sobel

publikacja 18.07.2013 09:20

Z Bielska-Białej do Gdańska wyruszył rajd rowerowy organizowany przez polsko-angielską Fundację Babci Aliny. Przed jego uczestnikami 1200 kilometrów drogi szlakiem polskich hospicjów.

Rajd wystartował tym razem spod bramy przyszłego bielskiego hospicjum Rajd wystartował tym razem spod bramy przyszłego bielskiego hospicjum
Alina Świeży-Sobel /GN

- Całą trasę pokona 18 rowerzystów, a na krótszych odcinkach będą do nas dołączać sympatycy ruchu hospicyjnego z danej okolicy – mówi Ewa Holender, wnuczka Aliny, współzałożycielka fundacji.

Rajd „Przez Polskę dla polskich hospicjów” organizowany jest już po raz czwarty, a jego patronem jest Maja Włoszczowska, kolarska mistrzyni świata.

Dotychczas organizatorzy zdołali zebrać 420 tys. złotych, które wspomogły 33 hospicja w całej Polsce, w tym w Bielsku-Białej, Żywcu i Cieszynie, gdzie trafił  sprzęt medyczny, m.in. łóżka, pulsometry, materace, koncentratory tlenu i pompy żywieniowe, które przez lata będą służyły wielu cierpiącym pacjentom w terminalnym stadium choroby nowotworowej.

Tym razem w Bielsku-Białej oprócz wsparcia finansowego w kwocie 5 tys. zł przedstawiciele fundacji zostawili też figurkę bł. Jana Pawła II dla powstającego hospicjum, którego budynek obejrzeli przed wyruszeniem w drogę. Sprzęt dla chorych trafi też do domowego Hospicjum św. Kamila.

- Jestem dumna z tego, co już udało nam się osiągnąć. To, co dzisiaj zobaczyliśmy w Bielsku było szczególnie wzruszające, bo widać, jak wiele się zmieniło i że powstaje coś konkretnego, co będzie służyć ludziom. Cieszy też każde spotkanie z wolontariuszami i pacjentami, którzy używają przekazanego przez nas sprzętu. Ich podziękowania dodają sił, gdy w drodze jest czasem ciężej – dodaje Ewa Holender.

Spotkanie z wolontariuszami

- W hospicjum bardzo przydaje się każda pomoc. Codziennie odbieramy zgłoszenia i prośby o pomoc – już nie tylko z Bielska-Białej, ale także z całego powiatu bielskiego. W  Hospicjum św. Kamila pracuje aktualnie 70 wolontariuszy, ale jeśli uwzględni się, że obecnie mamy pod opieką 50 osób, to naprawdę mamy dużo pracy. A są pacjenci, którzy potrzebują stałej opieki przez całą dobę. Na razie w takich sytuacjach korzystamy z pomocy oddziałów paliatywnych w dwóch szpitalach: w Wilkowicach i w Bielsku przy ulicy Emilii Plater, ale czekamy na to stacjonarne hospicjum z ogromną nadzieją – mówiła dr Anna Byrczek, która wraz z wolontariuszami bielskiego Hospicjum św. Kamila dziękowała uczestnikom rajdu za wspieranie idei hospicyjnej. Każdy z rowerzystów otrzymał na drogę słodką pamiątkę z Bielska: piernikowego Reksia. Ciasteczka upiekła jedna z wolontariuszek.

Wzruszające było też spotkanie z członkami Salwatoriańskiego Stowarzyszenia Hospicyjnego, którzy oprowadzili uczestników rajdu po placu budowy stacjonarnego hospicjum. – Widać ogromny postęp prac – podkreślał Janusz Holender z uznaniem.  – Mamy już zamknięty stan surowy i część niezbędnych instalacji, ale przed nami prace wykończeniowe. Bez wyposażenia potrzeba nam jeszcze milionów – przyznawała Grażyna Chorąży, prezes SSH, dodając, że od niedawna SSH można wspierać kierując wpłaty na nowy numer konta: 14 1560 0013 2353 8856 6000 0001.

Spod bramy hospicjum

- Pierwszy raz sam się trochę obawiałem, czy podołam – jechali głównie rówieśnicy córki Ewy, która wpadła na ten pomysł – ale poszło dobrze i teraz jeżdżę co roku. Dziś jadą obie córki, koledzy z pracy. Myślę, że to dobra okazja, żeby pomyśleć o sobie i zrobić zarazem coś dobrego. Odwiedzamy te hospicja, widzimy, jak one działają, na co przeznaczają zebrane przez nas pieniądze – mówi Janusz Holender, syn bielszczanki Aliny Holender, której dedykowana jest impreza i prezes Fundacji Babci Aliny.

Uczestnicy rajdu to miłośnicy dwóch kółek. Niektórzy, jak Gabriel Kubacki z Wilczego w województwie wielkopolskim, dowiadywali się o imprezie za pośrednictwem internetu, szukając propozycji ciekawej rowerowej wyprawy. Pojechał pierwszy raz rok temu, a teraz już nie wyobraża sobie, by go tu miało zabraknąć. – Korzystaliśmy kiedyś z pomocy hospicjum i wiem, jak jest potrzebna. Dlatego jadę – potwierdza Maciej Pawleta z Chorzowa, prywatnie przyjaciel z lat szkolnych Janusza Holendra.

- Do rajdu zmobilizowała mnie moja dziewczyna. Powiedziała: jeżeli chcesz być ze mną, musisz jechać – śmieje się Wojciech Dębek z Poznania. – A tak poważnie, to przecież trzeba dawać siebie innym i widzę głęboki sens tego, by pomagać drugiemu człowiekowi. Sposób jest dobry, a sprawa – bardzo ważna.

- Sama w życiu wiele otrzymałam od ludzi i uważam, że człowiek może być darem dla innego człowieka. Ja jadę, choć trochę się obawiałam początkowo, czy dam radę. Jest to dla mnie dużym wyzwaniem, by zmierzyć się z wysiłkiem mimo różnych schorzeń, które mi na co dzień towarzyszą.  – mówi Irena Karolak z Otwocka, która w rajdzie uczestniczy po raz pierwszy.

- Jedziemy, bo widzimy, jak ważna jest ta inicjatywa i to wsparcie ruchu hospicyjnego. Ważne są każde zebrane środki, nawet najmniejsze, bo przyczyniają się do tego, że nasi pacjenci mają nowy sprzęt. Staramy się też propagować ideę hospicyjną, żeby przy tej okazji ludzie dowiadywali się o hospicjach - Joanna Tabor z Chorzowa, która wraz z grupą sześciu osób reprezentuje hospicjum chorzowskie.

Serdeczne pożegnanie

Wyruszających w drogę spod bramy budowanego przy ulicy Zdrojowej bielskiego hospicjum pobłogosławili wspólnie: bp Paweł Anweiler i ks. Robert Stachowicz, salwatorianin, proboszcz parafii NMP Królowej Polski.

- Babcia Alina, której imię nosi ten rajd, to mama pana Janusza, babcia pani Aliny, ale to również nasza szkolna koleżanka, z którą chodziliśmy do jednej klasy w Bielskiej Szkole Przemysłowej, a potem 61 lat temu zdaliśmy maturę. Jesteśmy dumni, że nasza koleżanka potrafiła wychować tak wspaniałego syna, który wraz ze swoją córką tak pięknie upamiętnia jej osobę – mówił wzruszony Józef Ćwiertka, który wraz z Marianem Libionką przyszedł pożegnać startujących w drogę rowerzystów i życzyć im dobrej drogi.

- Jesteśmy ogromnie wdzięczni za tę inicjatywę i za ten przykład zaangażowania, który widzimy u przedstawicieli Fundacji Babci Aliny - przyznają Grażyna Chorąży i ks. Pkiotr Schora z SSH. Otrzymaliśmy konkretny dar, ale także ważną dawkę nowej energii, której potrzeba, bo przed namki jeszcze bardzo dużo pracy. |Chcielibyśmy, by gotowe hospicjum mogło rozpocząć działalność za rok - dodają.