Przed wojną w ochronce

Urszula Rogólska

publikacja 09.06.2013 02:33

Na krótko przed II wojną światową chodziłam z bratem do ochronki sióstr serafitek w Hałcnowie.

Eugenia Zdrowak Eugenia Zdrowak
- Przed wojną chodziłam do ochronki sióstr serafitek w Hałcnowie - wspomina dzisiaj
Urszula Rogólska /GN

Mam 82 lata, urodziłam się w 1931 roku. A do ochronki sióstr serafitek chodziłam z bratem na krótko przed II wojną światową. I doskonale pamiętam, że opiekowała się wtedy nami s. Agnela.

W Hałcnowie nie było wówczas tylu domów i ruchliwych ulic, co teraz. Chodziłam razem z bratem kawał drogi z Kępy Hałcnowskiej. Mama pakowała nam do walizeczki kromkę chleba - takiego zwyczajnego, bez masła, wędliny czy tym podobnych dodatków. A do tego - butelka mleka. Pamiętam, że kiedy przychodziła pora jedzenia, jedna z sióstr przychodziła z miską gorącej wody. Wszyscy wkładaliśmy te nasze butelki z mlekiem i one się tam grzały.

Przed wojną w ochronce   Przedwojenne zdjęcie dzieci z Hałcnowa - prawdopodobnie z oktawy Bożego Ciała - z opiekującymi się nimi siostrami serafitkami. Pani Eugenia - długowłosa dziewczynka - stoi w drugim rzędzie od dołu, w środku Urszula Rogólska /GN Siostry prowadziły tam też sierociniec. My mieliśmy swoje zajęcia, dzieci z sierocińca - swoje. Ale na przykład na Boże Ciało wszyscy szliśmy razem w procesji. O proszę! Tu, na zdjęciu, które niestety trochę się zniszczyło, widać nas wszystkich z siostrami. Zapamiętałam sobie też widok mateczki przełożonej, która siedziała zwykle na balkonie starego klasztoru.

Ochronka, to była jedna sala, która służyła i do zabawy i jako stołówka. Siostry uczyły nas wierszyków i przygotowywały z nami przedstawienia na różne okazje, np. na 3 maja mieliśmy występy w Kółku Rolniczym. Kiedy były urodziny lub imieniny księdza z parafii, dzieci również uczyły się wierszyków i składały życzenia. Przypominam sobie, że mówiłam jeden dla ks. Brzyckiego podczas uroczystości w przyklasztornym ogrodzie.

Z czasem kontakty z siostrami były już inne. Pamiętam ofiarną siostrę Kornelię, która przyjeżdżała na rowerze z zastrzykami do mojej córki.