Dzieci tej samej matki w Żywcu

Urszula Rogólska

publikacja 05.06.2013 22:46

Na mapie dzieła Matki Małgorzaty Szewczyk, Żywiec pojawił się w 1893 roku. To wtedy powstała tu pierwsza ochronka prowadzona przez siostry serafitki.

Dzieci tej samej matki w Żywcu Siostra Roberta jest jedną z czterech serafitek-przedszkolanek w żywieckiej placówce Urszula Rogólska/ GN

- Z tego, co wiemy, do Matki zgłosiły się wówczas trzy siostry z Żywca... Okazało się, że na pomoc czekało tu wiele sierot. Siostry najpierw wynajęły pokoik na ulicy Komorowskiego i od razu rozpoczęły swoją posługę - opowiada s. Maksymiliana Kozubal z żywieckiej wspólnoty. - Dopiero później przyjechała matka i urzędowo zatwierdzała sprawy biurokratyczne związane z nowym domem. Ale już od początku siostry z zapałem pracowały z dziećmi.

Tak jest tu do teraz. Cztery siostry pracują w przedszkolu prowadzonym w domu sióstr, a trzy katechizują w żywieckich szkołach. Pozostałe trzy siostry emerytki pracują w domu.

To minie

- Jak jest ciężko, to nie znaczy, że zawsze tak będzie. To minie, trzeba w to wierzyć - z taką wielką wiarą Matka Małgorzata i jej siostry posługiwały od początku., także tutaj, w Żywcu - mówi s. Romana Mazur, przełożona domu serafitek.

Taki ciężki etap w czasie swojej służby na chwałę Panu i dla mieszkańców Żywca, siostry serafitki przeżyły zwłaszcza w latach sześćdziesiątych. Jak opowiada s. Romana, 1 września 1961, niemal z dnia na dzień zabrano siostrom przedszkole. Drzwi, które prowadziły z pomieszczeń przedszkolnych na parterze do domu sióstr na piętrze, zostały zamurowane, bowiem dzieci, które znały wcześniej siostry, uciekały paniom przedszkolankom do sióstr. Siostrom wybudowano z drugiej strony budynku osobna klatkę schodową tak, by nie miały kontaktu z dziećmi, a one z nimi.

Kiedy na początku lat 90. zwrócono siostrom cały dom i placówkę, dobudowane zostało także drugie piętro budynku.

Dziś mieszka tu dziesięć sióstr. Zajmują się katechezą, posługują w zakrystii konkatedry Narodzenia NMP, pracują w przydomowym ogrodzie.

W przedszkolu pracuje z nimi także pięć osób świeckich.

Zebraliśmy owoce Matki

- Przed rokiem przyszło mi takie natchnienie, żeby wszystkich świeckich pracowników naszych placówek z całej Polski zaprosić na wspólne spotkanie - wprowadzić ich w nasz charyzmat - mówi s. Roberta. - Bo przecież oni są dziećmi naszej Matki tak samo ja my. I udało się - dla wszystkich pracowników świeckich naszych dzieł przygotowałyśmy dzień skupienia w Oświęcimiu. To było cudowne doświadczenie - zebraliśmy owoce Matki. Ludzie z różnych miejscowości, z różnych naszych placówek, opowiadali gdzie pracują, czym się zajmują. Ucieszyliśmy się, że choć żyjemy daleko od siebie, mamy tego samego ducha. Dla mnie to bardzo ważne. Jeśli wiemy jaki jest nasz cel, zupełnie inaczej wykonuje się swoje obowiązki w pracy. Regularnie zapraszamy nasze panie, by razem z nami i rodzicami uczestniczyły we Mszach św. w zakonnej kaplicy. W naszą pracę włączamy tę prawdę, że nie chcemy, by nasze dzieci potrafiły jedynie czytać, pisać, liczyć i były wygimnastykowane, ale też to, że są przeznaczone do życia wiecznego. To jest pełnia!

Ewangelizacja przy akwarium

Siostry podkreślają, że przez dzieci droga prowadzi zazwyczaj do rodziców. - Dziadkowie, rodzice, wujkowie, rodzeństwo - oni wszyscy oddziałują na siebie.

- Śmieję się, że tu, w przedszkolu zaczynam ewangelizację od akwarium - opowiada s. Roberta. - Zauważyłam kiedyś, że po dziecko przychodzi tatuś, który mnie najwyraźniej unika. Nie chciałam go tak z miejsca „bombardować” kazaniem o Jezusie Chrystusie i Zbawieniu, bo to by nie przyniosło efektu. Dowiedziałam się, że pasją taty są ryby akwariowe. Ja się na tym zupełnie nie znałam. Przedszkolne akwarium odziedziczyłam po poprzedniczkach. Tak się zaczęła nasza bardzo dobra relacja. Bo tam, gdzie jest szczera, dobra relacja między ludźmi, tam jest Pan Bóg.

Siostra wspomina też spotkanie z żywieckimi Romami. Kiedyś przyszli do sióstr po pieniądze. Ale siostry zaproponowały, że pieniędzy nie dadzą, ale przyjmą za darmo wszystkie ich dzieci do przedszkola i chcą tylko prosić o możliwość rozmowy z wszystkimi ich rodzicami.

- Tak się to spotkanie rozwinęło, że wkrótce dziewiątka romskich dzieci przyjęła chrzest, a razem z nimi rodzice, wujkowie - oni równocześnie przyjęli bierzmowanie i sakrament małżeństwa. Włączyli się w życie Kościoła. Widok cygańskiej wielkiej rodziny przy dzieciach sypiących kwiatki na procesji - bezcenny! Byli najwierniejsi!

Przychodzili do nas na spotkania z panią z poradnictwa rodzinnego, uczyli się zasad planowania rodziny. Nasza siostra księgowa pomagała im planować zakupy, chodziła z nimi do sklepu. Myślę, że o to też chodziło naszej Matce - by odnajdywać ludzi, nie odtrącać ich, szukać drogi do nich. Tak pomagać, by zapragnęli kontaktu z żywym Jezusem...

Od najmłodszych lat

Czas przygotowania do beatyfikacji Matki Małgorzaty jest dla nas wszystkich okazją do tego, byśmy lepiej poznały naszą założycielkę - mówi s. Roberta Rybak, dyrektorka przedszkola. - Więcej o niej rozmawiamy ze sobą, więcej o niej mówimy innym, próbujemy zaznajomić z nią i jej dziełem także mieszkańców Żywca i nasze przedszkolaki. Myślałam, że to będzie bardzo trudne. Wydawało mi się że to będzie dla nich mało ciekawe. Tymczasem, kiedy dzieci zobaczyły film o Matce, były bardzo poruszone. Trzy- i czterolatkom mówiłam jak zajmowała się sierotami. Były bardzo przejęte, bo nie wiedziały kto to jest sierota, ale opowiadanie o Matce bardzo je pochłonęło. To dla mnie wielkie przeżycie, że od najmłodszych lat można wprowadzać dzieci w kult naszej założycielki.

- Nasze siostry odwiedzają także różne parafie i głoszą prelekcje o Matce. Ludzie z wielkim zainteresowaniem słuchają jej historii - dodaje s. Alberta Harrmata. - Okazja jest naprawdę wielka i bardzo chcemy ją uczcić. Ja mam okazję uczestniczyć w próbach chóry zakonnego, który zaśpiewa w czasie uroczystości 9 czerwca. Każda z nas się stara ogromnie!