Plakat może mówić o Dekalogu - nawet powinien!

Alina Świeży-Sobel

publikacja 14.05.2013 23:32

Czy poważny temat refleksji egzystencjalno-moralnej można podjąć w plakacie? Czy da się w prostym i czytelnym znaku plakatowej reklamy wyrazić głębię prawdy Dekalogu? Organizatorzy ogólnopolskiego konkursu „Dekalog – droga życia” na te pytania do niedawna nie znali odpowiedzi. Dała je otwarta niedawno w Galerii Środowisk Twórczych w Bielsku-Białej pokonkursowa wystawa.

Wernisaż wystawy plakatu "Dekalog - drogą życia" Wernisaż wystawy plakatu "Dekalog - drogą życia"
Alina Świeży-Sobel /GN

Pod ocenę jurorów zgłoszono 276 plakatów autorstwa 132 twórców z Polski, Białorusi, Chin, Japonii i Niemiec. Okazało się, że ogólnopolski konkurs przekroczył granice i nabrał charakteru imprezy międzynarodowej. Komisja pod przewodnictwem prof. Romana Kalarusa, grafika z katowickiej ASP, do końcowej wystawy zakwalifikowała 40 najciekawszych prac 27 autorów. - To zainteresowanie okazało się większe, niż można się było spodziewać. Tym bardziej zaskoczyło, że artyści mieli bardzo trudne zadanie, by językiem reklamy, która ma przecież być zachętą, wypowiadać się na temat przykazań sformułowanych najczęściej jako zakazy. Trzeba było mocno się zastanowić, jak takie zadanie rozwiązać - mówi Piotr Czadankiewicz, inicjator i organizator konkursu.

- Nadużywane w mediach słowo sukces w tym przypadku wydaje się po prostu trafne. Sukces tym większy, że sięgając po temat dotyczący podstaw ludzkiej egzystencji twórca musiał zdecydować się na odsłonięcie wewnętrznych pokładów swego umysłu, ale i ducha. Konfrontacja z codziennością uwikłaną w bezustanne konflikty i dylematy moralne skutkuje coraz częściej ucieczką od pytań o to, co najważniejsze. Nie sprzyja także szybkość zmian obyczajowych i społecznych, rozlewający się relatywizm i postępująca sekularyzacja. Samo podjęcie tematu i sposób jego potraktowania przez artystę stanowił już rodzaj deklaracji. To także kreślenie, chociażby tylko dla siebie, punktu odniesienia, kanonu, warunkującego egzystencjalne wybory. Z drugiej jednak strony konkurs dawał szansę na przełamanie wzorców skostniałej sztuki czysto kościelnej, zarówno pod względem ikonograficznym, jak i w warstwie formalnej - uważa ks. dr Leszek Makówka, jeden z jurorów konkursu, dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego w Katowicach.

Podczas finisażu wystawy organizator konkursu ks. dr Makówka wskazywał na dobrą jakość prac. - Mamy do czynienia z profesjonalistami, którzy zdecydowali się ten trudny temat podjąć z przemyślanej kompozycji. To argument, by rozważyć kontynuację i mam nadzieję, że ten konkurs wraz z wystawą stanie się imprezą cykliczną - mówi ks. Makówka.

- Być może jest to już początek pewnego nowego języka, który pozwoli sięgać w plakacie do głębszych tematów duchowości, mistycyzmu. To również przemawia za kontynuacją - przyznaje Piotr Czadankiewicz.

- Coraz trudniej dziś o sztukę, która odnosi się do treści metafizycznych czy wprost religijnych. Nie ma też podobnych konkursów. Skoro mamy twórców i zainteresowanych tą sztuka odbiorców, szkoda zmarnować taką szansę - potwierdza ks. Makówka. - Mamy po obu stronach ludzi wychowanych już jakoś w designie, których percepcję ukształtował właśnie ten rodzaj obrazowania, którym jesteśmy wprost bombardowani ze wszystkich stron.. Jeżeli pozwolimy z tej przestrzeni publicznej usunąć treści religijne, to znikną one również z naszej świadomości. Te plakaty to sygnał skłaniający człowieka do zatrzymania się i poszukiwania czegoś głębszego. To obrazy, które świetnie przemawiają do współczesnego odbiorcy, trafiają do ludzi, których już nie porwie tradycyjne religijne malarstwo, zwłaszcza oglądane na ekranie monitora. Tutaj mamy zwięzły i nowoczesny komunikat, który może naprawdę dużo zdziałać.