„Be” znaczy serce

Urszula Rogólska

|

Gość Bielsko-Żywiecki 18/2013

publikacja 02.05.2013 00:15

Kiedy oddajemy ten numer „Gościa” do druku, wciąż trwają dramatyczne wydarzenia w ogarniętej rebelią Republice Środkowoafrykańskiej. Wróciła stamtąd pasterzanka pochodząca z Cieszyna.

 W „be”, czyli sercu Afryki, pracuje s. Izabela Pilorz W „be”, czyli sercu Afryki, pracuje s. Izabela Pilorz
Archiwum s. Izabeli Pilorz

Pierwsze słuchy o wojskach szykujących się do działań, dotarły do nas przed Bożym Narodzeniem – opowiada s. Izabela Pilorz z bezhabitowego Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza. Siostra pochodzi z parafii św. Marii Magdaleny w Cieszynie. – Bardzo się modliliśmy o pokój. Uspokoiło się na kilka miesięcy. Ale sytuacja znowu stała się napięta przed Niedzielą Palmową. Nasza misja Ngaoundaye znajduje się na północnym zachodzie, przy granicy z Czadem i Kamerunem. Misjonarze zaczęli wywozić samochody misji do Kamerunu. Wszyscy słuchali wiadomości, co będzie... Prezydent uciekł z kraju. Rozpoczęła się rebelia. Wśród rebeliantów są muzułmanie z Czadu i Sudanu. Oni nawet nie znają tutejszego języka sango. Po prostu przychodzą, zastraszają, grabią, co im potrzebne – samochody, pieniądze – i zajmują ziemię.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.