O pożytku z przemytu. To mógłby być temat powieści sensacyjnej. Zakurzone, pełne staroci muzeum i w tym wszystkim ona... lśniąca złotem, ta zza wschodniej granicy...
Podczas spotkania z ikoną kalendarzową każdy mógł – z lupą w ręku! – dokładnie obejrzeć jej wszelkie detale
Urszula Rogólska
Kiedyś żartowaliśmy, że dopóki istnieje granica, może uda się skompletować cały rok. Nie udało się – mamy pięć z 12 miesięcy. Ale i tak to, co mamy, budzi zachwyt – mówi Irena Prengel-Adamczyk, szefowa działu sztuki Muzeum Śląska Cieszyńskiego w Cieszynie, spoglądając na zbiór cieszyńskich ikon kalendarzowych. Bo skąd prawosławna ikona w Cieszynie? – Odpowiedź jest bardzo prozaiczna – mówi Irena Adamczyk. – Z przemytu. A celnicy z Cieszyna i Zebrzydowic zawsze dbali o to, żeby to, co „wyłapią”, trafiało do nas.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.