Szkoła wiary

Ks. Jacek M. Pędziwiatr

W Pierśćcu można dotknąć św. Mikołaja.

Szkoła wiary

Byłem u św. Mikołaja w Pierśćcu. Są tu jego relikwie i drewniana figurka w głównym ołtarzu. Przechodziła burzliwe losy - kradziona, pozbawiana rąk - odrestaurowano je do błogosławieństwa - i nóg - nie sprawiono nowych, żeby św. Mikołaj nigdy już z Pierśćca nie uszedł. Bez względu na to, skąd pochodził, zwraca się do pielgrzymów pierściecki Mikołaj słowiańskim obliczem: patrzy błękitnymi jak wiosenne niebo oczami, a spod mitry falują niczym słoma złote kędziory blond włosów.

W czas odpustu - a ten trwa prawie przez cały pierwszy tydzień grudnia - suną w stronę pierścieckiego ołtarza niekończące się procesje pielgrzymów z coraz odleglejszych zakątków, ostatnio nawet dość licznie z Żywiecczyzny. Potykają się o stopień komunijny, wpatrzeni w figurę. Pomaleńku, krok za krokiem, idą za ołtarz. A tutaj jest konstrukcja z bardzo stromymi schodami, żeby się wspiąć do samej figury i jej dotknąć, najlepiej białą chusteczką, na pamiątkę. Taką chusteczkę zabiera się do domu, wysyła za granicę, żeby przyłożyć na bolący brzuch czy głowę - z wiarą w moc wstawiennictwa św. Mikołaja.

Zamyśliłem się nad tym przepojonym wiarą dotykaniem. Jak wielka jest potrzeba, żeby dotknąć. Nie wystarczy zobaczyć figurę, usłyszeć o cudach, które sprawia Bóg za przyczyną św. Mikołaja, trzeba jeszcze dotknąć. Rozumiem to, tak jak rozumiem kobietę cierpiącą na krwotok, która dotknęła szaty Jezusa w tłumie, niewidomego i głuchoniemego, którym Jezus dotknąwszy oczu, uszu i języka przywraca zdolność pełnej komunikacji ze światem. Rozumiem, bo dotyk, jako pierwszy ze zmysłów zaczyna działać w rozwijającym się jeszcze w łonie matki maleńkim człowieku. Bo widzi się oczami, słyszy uszami, wącha nosem, a dotyka całym ciałem, z wyjątkiem włosów i paznokci. Można zamknąć oczy, zatkać uszy i nos, nie da się wyłączyć dotyku, nasz mózg nauczył się jedynie nie zwracać uwagi na pewne bodźce dotykowe.

Zobaczyłem w pierścieckich pielgrzymach dziecko, które chce być pogłaskane i przytulone, narzeczonych, obejmujących się czule i człowieka umierającego, którego ktoś bliski trzyma za rękę. Zamyśliłem się: ile z tych białych chusteczek, potartych o figurkę św. Mikołaja będzie chustą Weroniki albo nawet całunem na spokojną drogę do wieczności, ile z nich jak pieluszka betlejemska owinie chore dziecko, ilu dotknie się tylko rąbka takiej chusteczki, a odzyska zdrowie, ilu wsunie ją sobie pod poduszkę, by śnić spokojnie o jutrze, które będzie lepsze niż dziś?

Przyjadę do Pierśćca znów. Będę tu przyjeżdżał zawsze, ilekroć ktoś będzie mi próbował wmówić, że wiara umiera. Bo to nieprawda.