- Wokoło widzę coraz więcej nieszczęśliwych małżeństw, rodzin; ludzie się rozwodzą, dzieci muszą się uczyć nowych relacji w rodzinach "patchworkowych" - stąd zrodziło się natchnienie, byśmy w tym roku, w drodze do Łagiewnik szczególnie modlili się w intencji rodzin - mówi Irena Papla.
Tegoroczna, 13. Piesza Pielgrzymka Diecezji BIelsko-Żywieckiej do Łagiewnik jest zaproszeniem do szczególnej modlitwy w intencji rodzin. Jej hasło: "Rodzino: »Patrz w miłosierne Serce moje« (DZ 177)”, przywołuje słowa Jezusa do św. Faustyny i równocześnie łączy się z przygotowaniem do poświęcenia diecezji Sercu Pana Jezusa 27 czerwca.
- Myśl o tym, żeby takie hasło nam w tym roku towarzyszyło, przyszła, kiedy prosiłam Ducha Świętego o natchnienie - mówi Irena Papla, inicjatorka pielgrzymki do Łagiewnik i szefowa jej biura. - Wokoło widzę coraz więcej nieszczęśliwych małżeństw, rodzin; ludzie się rozwodzą, dzieci muszą się uczyć nowych relacji w rodzinach "patchworkowych". Rozwodzący się rodzice nierzadko nie widzą jak bardzo takie sytuacje ranią dzieci. One już idą w życie z ogromnymi obciążeniami. A potem - co też widzę - niejednokrotnie powielają ten schemat. Św. Jan Paweł II podkreślał, że wszystko zaczyna się od rodziny. Jeśli chcemy mieć zdrowy świat, to musimy dbać o rodzinę. Na jakim fundamencie budujesz, taka będzie budowla. Dziecko widzi, że jeśli tata czy mama robi tak, to ono też tak zrobi - dobrze albo źle. Oczywiście jest i tak, że jako rodzic dajesz z siebie wszystko, a dziecko i tak robi swoje, ale na ile możesz, daj mu silny kręgosłup moralny, żeby miało ten pion, do którego będzie wracać. To od rodziny zależy jakich wychowamy księży, lekarzy, nauczycieli, profesorów.
Wśród pielgrzymów są jak co roku dzieci i wnuki Ireny i jej męża Zbyszka. Wśród nich najmłodsze pokolenie: Jeremiasz, Anielka, Julian i półroczna Aurelka - dzieci ich córki Klaudii i jej męża Rafała Chrzanów. W tym roku po raz pierwszy dołączył do nich Paweł Celej - ojciec chrzestny Aurelii.
- Znamy się z Rafałem od 2014 r. i przez te wszystkie lata nie udało mi się dotrzeć na pielgrzymkę, choć dużo o niej od Klaudii i Rafała słyszałem - także o tym, że tu dzieje się dużo dobrego, że wiele intencji jest wysłuchanych. Chciałem tego doświadczyć - opowiada Paweł. - A ponieważ zostałem chrzestnym ich najmłodszego dziecka, stwierdziłem, że trzeba wreszcie iść, że się im przydam do pomocy po drodze - mówi Paweł, dodając, że razem z żoną sami teraz oczekują narodzin swojego pierwszego dziecka, więc i tę intencję - żeby było zdrowe, żeby się urodziło bez komplikacji - niesie ze sobą.
Z najbliższymi jak co roku idzie jeden ze współorganizatorów pielgrzymki Jacek Jonkisz, tata m.in. Kasi i Ani. - Tegoroczna pielgrzymka ukierunkowana jest szczególnie na rodzinę - niesiemy nasze rodziny, nasze dzieci, wnuki, ale i tę całą naszą piękną rodzinę, jaką jest Polska - mówi jeden ze współorganizatorów pielgrzymki Jacek Jonkisz, tata Kasi i Ani. - To mi bardzo leży na sercu - żeby Duch Święty oświecił umysły wszystkich Polaków zwłaszcza przed nadchodzącymi wyborami, żebyśmy dobrze wybrali - dla dobra Polski, następnych pokoleń - podkreśla.
Kasia i Ania zaczęły pielgrzymować razem z rodzicami do Łagiewnik jeszcze jako małe dziewczynki. Kasia - słuchaczka policealnej szkoły medycznej i Ania - studentka polonistyki, a zarazem wolontariuszka w Muzeum Auschwitz, podzielają intencje taty.
- Do intencji, o których mówił tata, dołączam moją własną - modlę się, żeby mi nigdy nie zabrakło wiary, żebym nigdy nie zeszła z tej drogi, którą nam pokazali rodzice - mówi Kasia.
- To u Bożego Miłosierdzia chcę prosić o łaskę wiary i patriotyzmu dla moich rówieśników - żeby nie myśleli tylko o sobie, ale o dobru całego narodu. Jedna z piosenek mówi, że tylko pod krzyżem Polska będzie Polską, a Polak Polakiem. Chcę prosić, żebyśmy my, młodzi, w Jezusie widzieli nasz fundament - dodaje Ania.
Takie świadectwo młodych buduje 66-letniego Tadeusza Matysiaka z Chełmka, który dodaje: - Jak się jest na co dzień w takich środowiskach, w których człowiek wierzący w Jezusa jest uważany za nienormalnego, to na pielgrzymce może odżyć. Tu człowiek jest u swoich - widzi młody, żywy Kościół, wspaniała młodzież, która wie po co idzie - mówi. - Widzę też bardzo wielu 30-40 latków, którzy szukają głębszego sensu i celu w tej naszej niełatwej codzienności. Tu buduje się moja wiara i nadzieja.
Maria Dyjach z parafii św. Józefa w Oświęcimiu ma w tym roku szczególną intencję - dziękuje za swojego męża Józefa i 45 lat ich małżeństwa. - Pan Jezus i Matka Boża od zawsze byli mi tak bliscy, że nigdy nie mam wątpliwości, żeby co roku iść i do Bożego Miłosierdzia do Łagiewnik, jak i na Jasna Górę - czy to z Oświęcimia czy Kalwarii.
W intencji swoich najbliższych pielgrzymują również - po raz kolejny - Anna Fabia z Kóz z córką Marią, poruszającą się na wózku.
- Lubię się modlić, lubię pielgrzymki, bo mam tu wielu znajomych; lubię innych ludzi poznawać - mówi Maria. - Bardzo wiele osób wyręcza mamę w pchaniu mojego wózka. Na całej trasie możemy liczyć na wszystkich - tych, którzy nas znają i nowe osoby. Jestem im wdzięczna - bo dzięki nim możemy tu być we dwie z mamą. Po drodze modlę się za moich rodziców, o pokój i zgodę w mojej rodzinie, chorych, niepełnosprawnych i wszystkich, którzy mnie o modlitwę prosili.
- Ktoś by pomyślał, że czas pielgrzymowania to jest czas umęczenia, ale zdziwiłby się może, że dla mnie jest to czas nieprawdopodobnej wdzięczności Bogu, że mimo tych wszystkich trudów, które ludzie postrzegają, patrząc na nas, ja uważam się za wyróżnioną - podkreśla mama Anna. - W tym roku idę pełna łez, ale są to łzy szczęścia. Był to rok różnych powikłań zdrowotnych u Marii, bezradności lekarzy. Widzę, że jednak medycyna ma jeszcze dużo do odkrycia, żeby pomóc wszystkim potrzebującym. A jednak Pan Bóg pozwolił nam tu być. Dociera do mnie jakoś szczególnie, że tym szczęściem chciałabym zarazić wszystkich pogubionych, tych którzy nie potrafią podnieść głowy do góry, tkwią w narzekaniu, smutku, a przecież Bóg jest tak cudowny i to widać na tej pielgrzymce: nie ma ani jednej twarzy, która by nie była uśmiechnięta. To jest cud. A ja jestem dowodem na to, że Pan Bóg czyni cuda w naszym życiu także dzisiaj. Niosę ogromny plecak intencji - moją rodzinę, rodziny moich dorosłych córek, wnuki, 86-letnią mamunię i mnóstwo osób chorych, które polecały się mojej modlitwie. Wtulamy się w serce miłosiernego Jezusa i chwytamy obiema rękami Matkę Najświętsza, żeby nas prowadziła.
Rodzinę - tę najbliższą i kilkunastu przyjaciół, od pierwszej pielgrzymki gromadzą na drogę do Łagiewnik Monika i Roman Kamińscy z Koszarawy, rodzice maturzystki Tamary i Wiktorii - która za dwa tygodnie wychodzi za mąż za Patryka (o którym już dziś mówią, jak o swoim kolejnym dziecku). To w ich intencji modlą się w drodze.
- Czujemy taka potrzebę, żeby tu być, wśród tych ludzi, którzy myślą podobnie: że Boże Miłosierdzie, to łaska, skarb, którego nie da się przeliczyć na nic - mówią.
Tamara idzie po raz ósmy i modli się oczywiście o pomyślne zdanie matury. - Nie czuję żadnego stresu, że idę choć mogłabym się może uczyć. Co się nie nauczyłam, to się domodlę - opowiada ze śmiechem. - Od zawsze chciałam iść z rodzicami, bo gdy wracali, to widziałam jak ich pielgrzymka cieszyła; pokazywali zdjęcia, opowiadali o atmosferze, ale nie chcieli mnie zabierać, bo byłam mała i trochę marudna, ale "domarudziłam się" i w końcu mnie wzięli, i już tak chodzę.
Z rodzinką po raz trzeci idzie przyjaciółka Tamary z żywieckiego liceum "Cogito", Zosia Chodacka z Bielska-Białej. Matura to jej podstawowa intencja.
Z Kamińskimi po raz ósmy, a może już dziewiąty, idzie także "przyszywana" ciocia Ela Tlałka z dziewczynkami Antoniną i Karolinką. - Tu widzę wielką wiarę, która jest wielką siłą, emanującą na kolejne lata życia - podkreśla.