W niedzielę 22 września zakończył się w Wiśle Beskidzki Festiwal Podróżników im. Jerzego Kukuczki.
Przez trzy dni, od 20 do 22 września, w schronisku na Soszowie można było posłuchać opowieści podróżników, którzy przybyli do Wisły na VI Beskidzki Festiwal Podróżników im. Jerzego Kukuczki.
Organizatorem jest pochodzący z Istebnej Piotr Kilian, znany jako Pirat Dyplomata, podróżnik z pasji i zamiłowania, który na swoim koncie ma prawdziwie ekstremalne wyprawy. W Polsce obecnie organizowanych jest ponad 50 festiwali o tematyce podróżniczej i górskiej. Co wyróżnia Beskidzki Festiwal Podróżników?
− Jest on nieco inny, panuje rodzinny klimat, wszyscy się znają, zawiązują się przyjaźnie. Ten festiwal łączy ludzi – mówi nam Piotr Kilian.
W spotkaniach plenerowych, warsztatach i innych wydarzeniach towarzyszących wzięło udział około 400 osób, które mogły posłuchać relacji z wypraw m.in.: do Australii, Ekwadoru, Kirgistanu, w Góry Skandynawskie czy na Kubę.
Sobotni wieczór bogaty był w górskie opowieści. Swoje dokonania przedstawił wybitny himalaista Ryszard Pawłowski. Ponadto zaprezentowane zostały relacje ze zdobycia Piku Lenina, Denali czy Korony Europy. Wielu podróżników stara się łączyć pasję podróżowania z działalnością pomocową w najbiedniejszych częściach świata. Przekonał o tym uczestników włoski alpinista i pisarz Mario Corradini, prezentując działania swojej fundacji Ciao Namaste, zajmującej się budową szkół w Nepalu.
Oczekiwanym punktem programu była rozmowa z Celiną Kukuczką na temat wydanej w tym roku autobiografii „Listy z pionowego świata. Wspomnienia żony himalaisty”. Od tegorocznej edycji festiwal nosi imię Jerzego Kukuczki. Himalaista urodził się w Katowicach, jego rodzice pochodzili z Istebnej. Kukuczka był dumny ze swoich korzeni, podkreślał swój związek z Beskidem Śląskim, chętnie wracając do rodzinnego domu.
− Jerzy Kukuczka to dla nas taki swojski Jurek, który wyszedł z Istebnej w świat. Jego postać jest bliska sercu wszystkich Polaków. On przetarł szlaki. Zaczynał od wejścia na Denali [podczas którego doznał poważnych odmrożeń, przyp. A.P.]. Wiele osób mu mówiło, że się do tego nie nadaje, ale to doświadczenie go wzmocniło i zbudowało. Jego przykład nas wszystkich "pcha dalej". On zaszedł bardzo daleko. Ktoś może powiedzieć, że niepotrzebnie ryzykował, ale na tym polega życie. Nie bójmy się żyć! – mówi Artur Jackowski, który po doświadczeniu pracy w Krakowskim Biurze Festiwalowym, a następnie po przeprowadzce do Istebnej wspomaga organizację festiwalu.
Impreza od III edycji odbywa się w schronisku na Soszowie. Obiekt jest jednym z najstarszych schronisk w Beskidzie Śląskim, znajduje się na początku Głównego Szlaku Beskidzkiego, pomiędzy Czantorią i Stożkiem. − Soszów jest bardzo łatwo dostępny. Można dostać się tutaj samochodem, kolejką czy dojść pieszo, co nie zajmuje zbyt dużo czasu – mówi Katarzyna Płonka, która wraz z mężem prowadzi schronisko. – Beskidzki Festiwal Podróżników to ostatnia wielka cykliczna impreza, która się tutaj odbywa. Sezon letni otwieramy Świętojańskim Wędrowaniem, czyli przejściem z Soszowa na Baranią Górę. Organizujemy wydarzenia plenerowe, m.in. coroczny koncert „Domu o zielonych progach”. W tym roku w ramach Ewangelizacji w Beskidach była tutaj Msza z udziałem około 500 osób, głównie z Domowego Kościoła diecezji bielsko-żywieckiej – dodaje K. Płonka.
Biorąc udział w festiwalu, można łatwo zauważyć, że jego uczestnikami są osoby w każdym wieku, w tym rodziny z dziećmi. Spotykają się tutaj ludzie z różnych środowisk, których łączą góry i pasja podróżowania.
− Najbardziej zależy nam na ludziach, których możemy tutaj poznać i dać im możliwość zintegrowania się. To ważne szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy wszystko stało się bardzo wirtualne. Spotkanie z drugim człowiekiem jest przesłaniem tego festiwalu – podsumowuje A. Jackowski.