- Jesteśmy wzruszeni nie tylko kwotą, jaką udało nam się uzyskać, ale również tym, jaką wspaniałą społeczność "pączkową" stworzyliśmy. Każdy z was - zarówno smażący, sprzedający, kupujący czy licytujący - przyczynił się do tego pięknego wyniku - cieszą się organizatorki akcji "Cała Polska smaży pączki", dzięki której rodzice czwórki dzieci z rzadkimi chorobami otrzymają po 50 486,90 zł na ich leczenie i rehabilitację.
Czwórka dzieci z Żywiecczyzny: Maja Bąk i Teoś Mojżeszek z Żywca, Natalia Kubień z Milówki i pochodzący z Łodygowic Michaś Górny zjednoczyła rzesze ludzi, którzy - gdyby nie oni - prawdopodobnie nie mieliby szans się spotkać i poznać. Bo to dla tej czwórki dzieci, zmagających się na co dzień ze skomplikowanymi schorzeniami, rzadkimi chorobami genetycznymi, wolontariusze przygotowali trzecią edycję akcji "Cała Polska smaży pączki".
Członkinie kół gospodyń, zespołów regionalnych, wspólnot parafialnych i wielu wolontariuszy smażyli pączki i faworki, a także piekli ciasta w domach i udostępnionych im miejscach. Zespoły regionalne grały i śpiewały na Mszach św., a przy kościołach przygotowano stoiska, gdzie smakołyki można było kupić. Do akcji oprócz Żywca, gdzie odbył się finał akcji, dołączyły m.in. gminy Łodygowice, Radziechowy-Wieprz Milówka, Czernichów, Jeleśnia, Gilowice, Rajcza, Węgierska Górka, Szczyrk i Ustroń. Podczas finału na żywieckim Rynku grały kapele, trwały licytacje atrakcyjnych fantów, przekazanych przez darczyńców.
Cały dochód - 201 947,60 zł zostanie przekazany rodzicom dzieci na wydatki związane z ich rehabilitacją i leczeniem.
Agnieszka Dybczak i Anna Czupryn - koordynatorki akcji "Cała Polska smaży pączki".- Inicjatywa akcji zrodziła się z potrzeby serca - mówi Anna Czupryn, koordynatorka pączkowego przedsięwzięcia. - Podczas pierwszej edycji zbieraliśmy pieniądze dla Wiktorka, zmagającego się z SMA. Tysiące ludzi o dobrych sercach zjednoczyło się w całym powiecie żywieckim - i nie tylko - żeby pomóc przez wspólne smażenie pączków, pieczenie ciast i kiermasze. Zebraliśmy wówczas pół miliona złotych. Akcja zyskała taką popularność, że w tym roku świętowaliśmy już trzecią jej edycję. Było nas naprawdę wielu, a na wielki finał zaprosiliśmy na żywiecki Rynek. Tu nie mogło zabraknąć bona - tradycyjnego tańca mężatek na urodzaj i na to pobudzenie naszej akcji. Wśród zespołów regionalnych, które zaangażowały się w akcję byli: Żywczanie, Magurzanie, Grojcowianie, Pilsko, Ziemia Żywiecka, Lipowanie, Dolanie, Gilowianka, Ondraszek, Romanka, Hulajniki, i Spod Kikuli.
Jak dodaje Anna Czupryn: - Dużo szczęścia daje nam potem obserwowanie, jak pozytywnie zmieniają się nasi podopieczni dzięki rehabilitacji, leczeniu. To tym bardziej mobilizuje do działania.
Na stoiskach z pączkami, ciastami, a także chlebem ze smalcem, żurkiem, barszczykiem czy krokietami częstowali także rodzice czwórki dzieci.
Akcja "Cała Polska smaży pączki" na żywieckim Rynku.- To dla nas wyjątkowy dzień - mówią pani Sabina - mama Natalki, i pani Lena - mama Mai. - Poznajemy wspaniałych ludzi, którzy życzą nam wszystkiego najlepszego, mówią, że się za nas modlą czy trzymają kciuki - każdy chce pomóc i wesprzeć nas jak potrafi najlepiej. Nasze dzieci nie chodzą na plac zabaw, nie oglądają bajek, ale codziennie walczą, ciężko pracują, żeby pokonywać swoje niepełnosprawności i choroby. Dla nas, rodziców, ten dzień to także okazja, żeby wymienić się doświadczeniami, kontaktami z lekarzami.
Mama Natalki jeszcze rano rozdawała pączki w Milówce, po południu przyjechała do Żywca. Jak dodaje: - W wielu małych miejscowościach mamy wreszcie okazję usiąść razem, porozmawiać. Tworzymy szczególną wspólnotę. Nasze dzieci bardzo dużo już przeszły w życiu, ale mam pewność, że Opatrzność czuwa nad nami, że ci dobrzy ludzie, którzy w dniu akcji tak nam pomagają, także modlą się za nas, żeby dodać nam sił.
Akcja "Cała Polska smaży pączki" na żywieckim Rynku.- Nasze dzieci choć nie są samodzielne, czują, że dzieje się coś dobrego, coś ważnego. Smażyłam krokiety z dzieckiem na ręku. Buzia się jej śmiała od ucha do ucha, była bardzo grzeczna - ona czuła, że to coś wyjątkowego - uśmiecha się mama Mai.
- Jesteśmy bardzo wdzięczni, że zaproponowano nam pomoc w czasie, kiedy naprawdę bardzo jej potrzebujemy - dodaje mama Michała. - Bo koszty leczenia naszych dzieci to studnia bez dna. Trzeba z czegoś rezygnować, żeby mieć pieniądze dla dziecka. Zrobimy wszystko, żeby dla niego one zawsze się znalazły.