Góralska Pasterka sprawowana w kościele Matki Bożej Pocieszenia w bielskiej Straconce jest jedną z tych, które od lat przyciągają tu prawdziwe rzesze wiernych. Po raz ósmy z góralami świętuje także ks. Grzegorz Piekiełko, którego wybrali swoim kapelanem.
Stara plebania obok kościoła w Straconce już od końca października rozbrzmiewa kolędami i góralską muzyką - wtedy zaczynają się przygotowania do słynnej Pasterki, która gromadzi kapele góralskie i wszystkich, którzy chcą zagrać i zaśpiewać Jezusowi. Wśród nich - ze skrzypkami - jest i ks. Grzegorz Piekiełko, od ośmiu lat wikary w parafii i kapelan górali.
- Znajomy z mojej pierwszej parafii w Żywcu-Zabłociu przyniósł mi skrzypce po swoim ojcu. Zawsze chciałem na skrzypkach grać. Ich dźwięk zawsze mnie dotykał. Tu w Straconce spotkałem Michała i Anię Dobijów z kapeli "Straconka", którzy zaczęli mnie uczyć. Dzięki nim się rozwijam - uśmiecha się ks. Grzegorz. - Dziś łatwo powiedzieć: nie nadajesz się, sprzedaj te skrzypce, oddaj komuś. Tu spotkałem ludzi, którzy podobnie jak Jezus, który mówi: „idź i nie grzesz więcej”, podnoszą człowieka, podkreślając: wierzę w ciebie. Życie to odkrywanie: Pana Boga, ludzi, miejsc, pasji, spotkania z Nim, drugim człowiekiem i samym sobą. To jest przykazanie miłości i podstawa życia. To spotykam tutaj…
Siedem lat temu kolędy na Pasterce tylko śpiewał, potem zagrał jedną. Z roku na rok uczył się ich coraz więcej. Teraz już śmiało kolęduje na skrzypcach z innymi.
Jeszcze będąc w Żywcu, kiedy czytał o Pasterce w Straconce, marzyło mu się, żeby tu przeżywać Boże Narodzenie na góralską nutę. - I Pan Bóg sprawił, że tu się znalazłem - wspomina. - Dzięki Niemu spotkałem ludzi naprawdę żyjących tą tradycją. Na Pasterce grają nie dlatego że "ktoś ich zamówił". To jest w nich. Nie ma castingu - tu każdy jest przyjęty z wielkim sercem. Kolędowanie nie kończy się na Mszy św. Trwa niemal do rana. Czas się zatrzymuje. Liczy się tylko spotkanie z Bogiem w naszej radości.
Ks. Grzegorz Piekiełko przy swoim warsztacie rzeźbiarskim.Podkreśla, że podoba mu się ten model kapłaństwa, który pokazał Jezus, idąc z uczniami do Emaus. Towarzyszył im, słuchał co przeżywali, później tłumaczył im, co jest napisane w Słowie. - Kiedy tu przyszedłem, nie chciałem stać z boku. Poszedłem na próbę do górali. Przyjęli mnie jak swojego. Nieraz potrzebowali rozmowy na tematy duchowe, czy spowiedzi - byłem na miejscu - kontynuuje.
Z miłości do góralszczyzny w ks. Grzegorzu rozwinął się inny talent: rzeźba. Tematy rodzą się z patrzenia i przeżywania. - Kiedy zaczynam tworzyć, to na myśl przychodzi mi scena z Księgi Rodzaju, jak Pan Bóg stwarzał człowieka, jak się zachwycał, kiedy kawałek po kawałku powstawało Jego najpiękniejsze stworzenie. Rzeźba bardzo dużo mówi o Panu Bogu, który ma radość z każdego człowieka, z jego piękna i niepowtarzalności.
To z wdzięczności dla górali powstała betlejemska szopka, którą rok temu postawił za kościołem. - Chciałem, żeby to, co tutaj robią górale dla Pana Boga, dla troski o swoją tożsamość, zostało docenione. Obudowę szopki dostałem od znajomego, figurki wyrzeźbiłem. A mam nadzieję, że uda mi się jeszcze kilka dołączyć.