Najpierw była Msza św. przy kapliczce, a potem wspólne świętowanie z przywołaniem tradycyjnych pieśni. Nie zabrakło tradycyjnych strojów, poczęstunku i wspomnień.
Na modlitwie w intencji pasterzy i owiec mieszkańcy Międzybrodzia Żywieckiego zebrali się przy kapliczce Matki Boskiej przy ulicy Energetyków.
Przyszli w regionalnych strojach, z tradycyjną kapelą i pieśniami, a polową Mszę św. sprawował ks. kan. Janusz Kuciel, proboszcz i dziekan międzybrodzki. – Wypas rozpoczął się wcześniej, więc wcześniej musiało się też odbyć samo poświęcenie owiec. Tego elementu tym razem zabrakło, ale w poprzednich latach wiosenny redyk był zawsze połączony z błogosławieniem stada – zaznacza ks. kan. Kuciel. Nie zabrakło góralskiej pieśni, jak „Rośnie w ogródecku, rośnie po listecku, rośnie kwiotliliji, Panience Maryi”.
– Staramy się utrzymać dawną tradycję, choć był czas, że całkiem zanikła. Wracamy do tego i troszczymy się o dziedzictwo przodków. Próbujemy przywrócić, co się jeszcze da. W 2015 r., dzięki staraniom parafii i sponsorów, wyremontowaliśmy zniszczoną kapliczkę Matki Boskiej. Przy niej okoliczni mieszkańcy spotykają się na nabożeństwach majowych, a także odbywają się międzybrodzkie redyki z owcami bacy Kantyki. Trudniej już wrócić na przykład do tradycji poświęcenia owsa, bo nikt go już nie uprawia – tłumaczy ks. kan. Kuciel.
Troskę o ocalanie przeszłości postawili sobie jako cel także założyciele i członkowie Regionalnego Stowarzyszenia Kulturalnego „Roztoka”, którzy są organizatorami wielu lokalnych imprez popularyzujących tradycyjną kulturę. – Roztoka powstała dziesięć lat temu z potrzeby serca, żeby kultywować dawne tradycje w Międzybrodziu Żywieckim. Śpiewamy, gramy, zdobywamy środki na stroje regionalne. Właśnie zakończyły się warsztaty gry na skrzypcach, kontrabasie i trombicie – przypomina Jan Pituła, prezes stowarzyszenia. – Organizujemy też co roku „przeglądacki”, czyli konkursy dla śpiewaków, instrumentalistów i gawędziarzy ludowych. Kolędujemy po domach, mamy też Orszak Trzech Króli. Daje nam to ogromną satysfakcję i radość, zwłaszcza fakt, że są też młodzi, którzy chcą poznawać tradycję.
Wśród gości nie zabrakło przyjaciół ze Związku Podhalan ze sztandarem, a do wspólnego świętowania zachęcała wójt Barbara Kos-Harat w regionalnym stroju. Znak na trombicie dał słynny folklorysta Jacenty Ignatowicz.
– Ale nie byłoby świętowania, gdyby nie było owiec – zastrzegali, dziękując Eugeniuszowi Kantyce, dzięki któremu na miejscowych łąkach znów widać owce. – Moje stadko to obecnie prawie 30 owieczek. Zaczynałem lata temu od kilku sztuk, ale stopniowo się rozrastało. To bardzo wdzięczne zwierzęta, staram się sam wszystko przy nich robić. To moje hobby i wielka radość – mówi z uśmiechem pan Edmund.