Spuszczona głowa i burkliwe odpowiedzi na każde pytanie. Taka była jeszcze dziesięć lat temu. Ks. Szymon Czauderna, proboszcz w Jawiszowicach, dobrze pamięta tę zadziorną nastolatkę z gimnazjum. Po 10 latach właśnie jego poprosiła o… sprawowanie Mszy św. z posłaniem na misje. Wyjechała wczoraj, w Wielką Środę.
Nieraz jako dziecko bywała w sanktuarium na Górce w Szczyrku, A tam co jakiś czas przyjeżdżali misjonarze. Przywozili różne pamiątki, różańce. Fascynował ją ten egzotyczny świat. "Też bym tak chciała" - myślała kilkulatka.
- Od kilku lat czułam mocne pragnienie wyjazdu na misje. Ale bagatelizowałam je. Wydawało mi się ono takie nierealne, niewykonalne. Nie czułam się na siłach, Wątpiłam, czy sobie poradzę - opowiada 24-letnia Marcelina Puchała z parafii św. Jakuba w Szczyrku, najstarsza z czwórki rodzeństwa, studentka ostatniego roku architektury wnętrz. - Stawiałam na edukację, studia, pracę, a myśli o misjach odsuwałam na bok.
Aż trzy lata temu przyszedł przełom. Poszła na Kurs Alpha w Rychwałdzie. - Bardzo czekałam na wykład o tym, jak Bóg nas prowadzi. Poprzednie były o modlitwie, o Jezusie. One były dla mnie oczywiste. Ale tego Bożego prowadzenia nie mogłam zrozumieć - kontynuuje. - Teraz już wiem, jak to jest. Doświadczyłam tego namacalnie - szczególne w ostatnich miesiącach.
Podczas Mszy św. posłania Marceliny na misje w kościele św. Marcina w Jawiszowicach, gdzie modlił się w jej intencji ks. proboszcz Szymon Czauderna.W Rychwładzie prowadząca wykład wspomniała też o misjach. Marcelina poczuła na nowo to pragnienie. - Ojciec Aleksander, koordynator kursu, powiedział mi krótko: "Marcelina, jeśli masz takie pragnienie, to po prostu jedź" - wspomina.
Szukała organizacji, która by jej taki misyjny wyjazd umożliwiła. - To był czas pandemii, miałam niedokończone studia, więc tego zaniechałam. Ale obserwowałam w mediach społecznościowych misyjne Domy Serca i ich działalność.
Od początku wsparciem dla niej byli rodzice. Szczególnie mama, która pracowała z panią, której córka wyjechała na misje, właśnie z Domami Serca. Dziewczyną tą była Asia Błasiak z Bestwiny, która pracowała w Domu Serca w Salwadorze, z którą Marcelina niedługo potem się poznała. Tata wiedział o decyzji, ale kiedy doszło już do konkretów, był jednak zaskoczony.
Podczas Mszy św. posłania Marceliny na misje w kościele św. Marcina w Jawiszowicach, gdzie modlił się w jej intencji ks. proboszcz Szymon Czauderna.W październiku ub.r. rozpoczynała się formacja zimowa dla kandydatów na wyjazd misyjny. Ale Marcelina nie mogła w niej uczestniczyć. Wyglądało na to, że decyzję znowu odwlecze. - A Pan Bóg już mnie prowadził zdecydowanie. Chciałam coś zmienić w życiu. Odmawiałam Nowennę Pompejańską w tej intencji, byłam na pielgrzymce w Medjugorju. Część błagalną nowenny skończyłam w piątek 9 grudnia. W kalendarzu miałam zapisane, że nazajutrz w Warszawie o 9.00 zaczyna się kolejne spotkanie formacyjne. Czułam, że muszę tam być - mówi Marcelina.
Pociąg odjeżdżał o 3.00 w nocy. Z Katowic. Wątpiła, że się jej uda zdążyć. Nie miała nadziei, że tata się zgodzi ją zawieźć. A jednak…
- Nie zapisałam się na szkolenie, nie dałam znać, że tam będę. To była spontaniczna decyzja. Pojadę i zobaczę, czy mnie przyjmą - śmieje się dziś. - Jak tylko przekroczyłam próg Domu Serca, zostałam tak serdecznie przyjęta, że wiedziałam, iż to jest moje miejsce, że Pan Bóg mnie tu przyprowadził - relacjonuje.
Bywała tam coraz częściej. Zawiesiła studia, choć został jej ostatni rok. - To była trudna decyzja, ale myśl o misjach była silniejsza. Nie żałuję decyzji. Po prostu skończę studia po powrocie - dodaje.
A gdzie wyjeżdża? Marzyła o Ameryce Południowej - o Brazylii. - A zostałam posłana do… Włoch, na maleńką wyspę Procida w Zatoce Neapolitańskiej, godzinę łodzią z Neapolu. Miałam mieszane uczucia i byłam trochę rozczarowana. Do Włoch to przecież można na wakacje jechać. Co ja tam będę robić? - zwierza się. - Moim ulubionym cytatem z Pisma Świętego są słowa z Księgi Rut: "Gdzie pójdziesz tam i ja pójdę, gdzie Ty zamieszkasz, tam i ja zamieszkam". Odnoszę je do mojej relacji z Panem Bogiem. Powiedziałam Mu: "Prowadź, idę za Tobą".
Ciąg dalszy na następnej stronie.