Według starej beskidzkiej tradycji, zasiadając do wigilijnej wieczerzy, domownicy zaczynają od wspólnej modlitwy, w której wspomina się też bliskich zmarłych. U Jerzego Klistały z Bielska-Białej do najbliższej rodziny dołączają prawdziwe tłumy męczenników z czasu hitlerowskiej okupacji. Poświęcił im ponad 30 lat życia i 22 wydane o nich książki. – Ci ludzie, którzy niewinnie i zarazem bardzo okrutnie cierpieli, wciąż czekają, aby ktoś się nad nimi pochylił. Nie mogłem przejść obojętnie i pozwolić, by odeszli bezimiennie – tłumaczy krótko pan Jerzy.
Przewertował tysiące archiwalnych dokumentów, dotarł do wielu świadków. Opracował ponad 16 tysięcy biogramów ofiar obozów, z KL Auschwitz na czele, dokumentując losy prześladowanych i mordowanych mieszkańców naszego regionu: Śląska Cieszyńskiego, Żywiecczyzny, Bielska-Białej i Ziemi Oświęcimskiej, a także Ziemi Rybnickiej, z której pochodził. W kolejnych książkach, które wydawał własnym sumptem, z trudem gromadząc konieczne fundusze, prezentował zdobyte informacje. Męczennicy ponurej przeszłości odzyskali dzięki niemu swoje imiona i nazwiska, bohaterskie dokonania patriotyczne i tragiczne losy.
Jerzy, syn Jana
Na tej liście bohaterów pana Jerzego pierwsze miejsce zajmuje niewątpliwie Jan Klistała, więzień KL Auschwitz nr 111912. – Ojciec został aresztowany za działalność w konspiracyjnej organizacji Związek Walki Zbrojnej w lutym 1943 r. w Rybniku, razem z wujkiem Stanisławem Sobikiem. Obaj trafili do Auschwitz i 25 czerwca 1943 r. razem zostali rozstrzelani – mówi Jerzy Klistała.
Od nich to wszystko się zaczęło, bo odwiedzając miejsce, gdzie zginęli, wciąż zadawał sobie te same pytania o to, jak to jest, kiedy idzie się w przekonaniu, że śmierć jest już nieuchronna. Czy ta bezsilność wobec wydanego wyroku powoduje zwątpienie w Opatrzność Bożą, czy też umacnia wiarę i nadzieję, że tamten świat będzie lepszy, uczciwszy, sprawiedliwszy?
Pod Ścianą Straceń wciąż myślał o ojcu: W którym miejscu stał, nim padł strzał w tył głowy? Gdzie osunął się na ziemię? Czy wypływająca strużka krwi zostawiła jakiś ślad i znak dla niego?
Ze słowami modlitwy: „Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie!” szedł do bloku 11. – Tyle razy tu byłem i zawsze zadaję sobie to samo pytanie: W której z tych cel przebywał w tę ostatnią noc swojego życia? Czy tutaj, gdzie Maksymilian Kolbe? A może w celi z wyskrobanym przez skazańca ukrzyżowanym Chrystusem na ścianie? – zastanawiał się przez lata. Dlatego tak zabolało go, kiedy w historycznym bloku 11., w miejsce zachowanych autentycznych prycz, na których ostatnią noc w życiu spędzali skazani na śmierć, pojawiła się edukacyjna wystawa.
Z podobną czułością śledził losy innych więźniów i je opisywał. – To są bohaterowie, od których możemy się uczyć prawdziwego charakteru, odwagi, patriotyzmu. Zasługują na ludzką pamięć – zaznacza.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się