Gdyby Apollonia Radermecher usłyszała, że „życie zaczyna się po czterdziestce”, pewnie by się uśmiechnęła. Dla niej życie zaczęło się po pięćdziesiątce! Więcej – nie mogła przypuszczać, że za 400 lat będzie bohaterką trzydniowego spotkania ponad tysiąc kilometrów dalej, w Cieszynie.
W rodzinie Radermecherów w Aachen (Akwizgranie) 9 września 1571 r. przyniósł wielką radość. Na świat przyszła córka Apollonia. Rodzice byli gorliwymi katolikami, majętnymi ludźmi, mieli już czworo dzieci.
Apollonia od młodości angażowała się w opiekę nad chorymi. W 1611 r. przeniosła się do holenderskiego Hertogenbosch. Tam włączyła się w krąg pobożnych, majętnych kobiet, które poświęciły się pomocy ubogim. Utrzymywała także kontakty z tercjarkami św. Franciszka. Za przeznaczony jej rodzinny majątek kupiła dom dla chorych i biednych. Minęło 50 lat i władze Aachen zwróciły się do niej, by wróciła i zreformowała zaniedbany miejski przytułek. 13 sierpnia 1622 r. została wprowadzona do budynku, by go przekształcić w szpital. Została mistrzynią domu, a zarazem ekonomką i dyrektorką placówki.
– Został tam położony kamień węgielny pod budowę nowego zgromadzenia sióstr i dlatego nasze zgromadzenie traktuje ten dzień jako dzień swojego powstania – mówiła s. Aleksandra Waliczek 11 sierpnia w Teatrze im. A. Mickiewicza w Cieszynie podczas pierwszego dnia uroczystości 400. rocznicy powstania Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety III Zakonu Regularnego św. Franciszka.
Świętowanie, które trwało od 11 do 13 sierpnia, codziennie przed południem rozpoczynało sympozjum w teatrze, a kończyła Msza św. w kościele św. Elżbiety pod przewodnictwem biskupów. Z siostrami z Cieszyna i matką generalną s. Albertą Jasek świętowała także wspólnota z Jabłonkowa z przełożoną s. Imeldą Bojkovą.
Trud jest drogą
Będąca słabego zdrowia matka Apollonia zmarła w 1626 r. Nie zobaczyła owoców swoich działań. Ale przez cztery wieki tysiące kobiet poszło jej śladem, poświęcając życie w służbie chorym, ubogim, potrzebującym.
Prawie 270 lat temu – w 1753 r. – siostry dotarły także do Cieszyna. Okazały gmach placówek medycznych i przytulonego do nich kościoła św. Elżbiety zwraca uwagę przyjeżdżających do miasta nad Olzą. W tym budynku znajduje się także dom generalny sióstr zwanych elżbietankami cieszyńskimi.
Choć borykały się z problemami finansowymi, nigdy nikomu nie odmówiły opieki i wsparcia. – Przeszły drogę pełną trudu, naznaczoną krzyżem. Ale czy mogło być inaczej, skoro siostry, jak owe mądre panny, same zdecydowały, by posługiwać Jezusowi ukrytemu w cierpiącym człowieku? Dlatego to one jako pierwsze powinny iść drogą wyrzeczenia i ofiary, o którą dobrowolnie proszą, składając śluby – zaznaczyła s. Aleksandra. – To nie droga jest trudem, to trud jest drogą.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się