Nowy numer 38/2023 Archiwum

Słodszy cukier

Co robią ekonomistka, logopeda, wizażystka, psycholog, kosmetolog, kucharka, ekspedientka, fryzjerka, specjalistka od kaligrafii na nagrobkach – które nigdy wcześniej się nie widziały, a chcą znaleźć wspólne miejsce działania? Idą do kuchni. A stąd już prosta droga, przez żołądek do serca, do poznania się, do przyjaźni.

Niemal każda polska mama potrafi zrobić śląski obiad: kluski z ziemniaków, modrą kapustę i rolady wołowe. A dla mam ukraińskich żadnych tajemnic nie mają: barszcz, chłodnik, pielmieni, czebureki czy bielasze.

A kiedy trudno się im dogadać – bo język nie do końca zrozumiały, bo nigdy wcześniej się nie spotkały, bo za nimi różne doświadczenia życiowe – kuchnia i stół to najlepsze miejsce, żeby znaleźć wspólną nić porozumienia!

Po sąsiedzku

Bardzo szybko przekonały się o tym Katarzyna Sitek i Beti Zapała z Fundacji Zapobiegania i Resocjalizacji „Nadzieja”, która w Klimczokówce – swojej placówce w bielskiej Wapienicy – przyjęła 20 gości z Ukrainy.

– Panie przyjechały do nas w marcu z różnych miast, z różnymi doświadczeniami dramatu wojny. Najczęściej to trzy pokolenia: babcia, mama i dzieci. Mijały się w kuchni – opowiadają Kasia i Beti. – Niektóre znalazły pracę, inne spędzały czas tutaj. Z czasem kuchnia stawała się miejscem dłuższych spotkań. Jednocześnie widziały, jak wielu okolicznych mieszkańców im pomaga. Wtedy wpadłyśmy na pomysł zorganizowania integracyjnego sąsiedzkiego ogniska, na które nasze panie z Ukrainy chciały przygotować swoje specjały, żeby podziękować za pomoc i gościnę.

W niedzielę 15 maja ogród przy Klimczokówce wypełniły tłumy gości, a ukraińska ekipa gospodyń z Walą, Leną, Ludmiłą, Oleną, Natalią, Ireną, Nastią i Svietą na czele uwijała się przy garnkach i patelniach.

– Początkowo zaplanowałyśmy trzy potrawy. Potem menu tak się rozrosło, że przed festynem siedziałyśmy w kuchni do późnej nocy, żeby ze wszystkim zdążyć – śmiały się, częstując barszczem, chłodnikiem, pierożkami, gołąbkami, drożdżowymi smażonymi placuszkami z ziemniakami i innymi przysmakami.

Wszystkie pieniądze, jakie uczestnicy biesiady wrzucali do skarbonek, trafią do autorek dań. Ponadto wolontariusze Nadziei częstowali kromkami chleba ze swojskim smalcem – datki smakoszy będą przeznaczone na budowę małego placu zabaw przy Klimczokówce.

– Cieszymy się, że na nasze świętowanie dotarło tylu bielszczan, także wielu Ukraińców. Byli z nami nasi dobroczyńcy, księża Józef Walusiak i Kamil Kaczor, reprezentanci wapienickiej Rady Osiedla i Domu Kultury z kapelą NoToHop – mówi Kasia. – W atmosferze zabawy zrodził się kolejny pomysł, jak połączyć przyjemne z pożytecznym, jak zintegrować naszych ukraińskich gości z mieszkańcami miasta i okolic. W niedzielę 29 maja planujemy pierwsze warsztaty kulinarne dla chętnych, które poprowadzą panie Ukrainki. Wszelkie szczegóły będziemy zamieszczać na profilu facebookowym: Budujemy Nadzieję.

Goście z Ukrainy mówią, że taka inicjatywa to dla nich nie tylko mobilizacja do działania, ale też szansa, by choć przez chwilę zająć głowę innymi myślami niż zamartwianiem się o sytuację w kraju. Dodatkowo datki uczestników warsztatów pozwolą im na choć symboliczną finansową niezależność.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy