- "Gość w dom - Bóg w dom" - dlatego cieszymy się, że i wraz z pielgrzymami, ich modlitwami, śpiewem sam Pan Bóg u nas zagości - mówi ks. Marek Duraj, proboszcz parafii św. Maksymiliana w Nowej Wsi, który w tej roli po raz pierwszy przyjmował łagiewnickich pielgrzymów dwóch grup na nocleg w parafii.
Kiedy późnym popołudniem 30 kwietnia w Nowej Wsi koło Kęt rozdzwoniły się dzwony, było jasne - zmierzający z Bielska-Białej do Łagiewnik pielgrzymi z grup św. Maksymiliana i św. Brata Alberta już są bardzo blisko. To właśnie oni - w tym roku ok. 260 osób - znajdują nocleg w gościnnych domach tutejszych parafian.
- Każdy z nas jest pielgrzymem, który przez całe życie idzie na spotkanie z Panem Jezusem, a nasi goście dodatkowo pielgrzymują z jednego świętego miejsca do drugiego, i to tak bardzo związanego z Bożym Miłosierdziem. Dziś także kończymy Tydzień Miłosierdzia - mówił nam ks. proboszcz Duraj. - Dla nas to też dzień łaski, uwielbienia Pana Boga i Jezusa Miłosiernego. To tylko jedna noc, raptem kilka godzin, a jednak ta noc ma często znaczenie dla rodzin, dla parafii, dla nas wszystkich. Bo, jak to mówią: "Gość w dom - Bóg w dom".
91-letni Tadeusz Ciesielski po raz kolejny przyjmował 20 pielgrzymów. Na zdjęciu z ks. Damianem Korycińskim.Ksiądz Duraj dodaje: - W domach parafian już od jakiegoś czasu mieszkają goście z Ukrainy, a nie zabrakło gospodarzy gotowych przyjąć pielgrzymów. Ufam, że do Łagiewnik, oprócz swoich intencji, zabiorą te, które są tak bardzo aktualne: pokój na świecie, w Ukrainie, intencje tych, którzy muszą uciekać ze swoich domów przed wojną...
91-letni Tadeusz Cieślowski pielgrzymów przyjmuje, odkąd tylko poproszono o to Nową Wieś. - Razem z córką jesteśmy gotowi na 20 osób. Przebrałem dziś rano pościel dla nich wszystkich, córka ugotowała żurku, mamy swojskie jajka. A rano będą kanapki. Dwa lata o nich myślałem i czekałem. Cieszę się, że się doczekałem - mówi wzruszony pan Tadeusz, który osobiście przyszedł przed kościół, by zaprowadzić pielgrzymów do siebie.
Ks. Marek Duraj po raz pierwszy przyjmował pielgrzymów łagiewnickich jako proboszcz w Nowej Wsi.Małżonkowie Marysia i Artur byli przygotowani na przyjęcie 6 osób, ale - jak mówią - na karimatach to i 15 da się ugościć. - Za każdym razem przyjmujemy pielgrzymów, a i za każdym razem w pielgrzymce idzie ktoś z naszej rodziny - mówi Maria. - Dwa razy szłam z córką, dziś ona idzie sama. Cudowne jest to zamieszanie, jakie przeżywamy tego jednego wieczoru, nocy i poranka. Kiedy sama szłam jako pielgrzym, zdarzało się, że kiedy byłam już gotowa, by iść na nocleg do szkoły czy innej sali, wtedy zawsze pojawiała się jakaś osoba, która proponowała nocleg w swoim domu. Nie wiem, czemu trafiała na mnie, ale jestem za to wdzięczna Panu Bogu.
Małżonkowie Maria i Artur co roku przyjmują pielgrzymów, a i zawsze ktoś z ich rodziny pielgrzymuje pieszo do Łagiewnik.W domu Marii i Artura na pielgrzymów czekało mięso z pieczarkami, ryż, domowe chleby, placki drożdżowe ze śliwkami i szarlotka. A przy chęci i sprzyjającej pogodzie - kiełbaski z ogniska.
Jak zawsze, pielgrzymi zabierają w dalszą drogę także intencje swoich gospodarzy. - Poprosimy szczególnie o modlitwę o zdrowie. To jego brak nie pozwolił mi iść w tym roku - dodaje Maria.