Najstarsze wielkopostne tradycje beskidzkich górali podczas spotkań w Brennej i w Istebnej przybliżyła Małgorzata Kiereś.
Spotkania odbyły się w piątek przed Niedzielą Palmową i Wielki Wtorek. Ze szczególnym zainteresowaniem słuchaczy spotkały się opowieści o zapomnianych już dziś grupkach dziewcząt wędrujących od domu do domu na początku Wielkiego Tygodnia z pieśniami pasyjnymi.
Z kolei 12 marca chodzili chłopcy, czyli grzegorze, którzy ubrani w elementy biskupiego stroju nieśli przybrane wstążkami gałązki brzozowe. Morzanny niosły zawiniętą w kocyk szmacianą lalkę, morzankę. Dzieci przypominały śpiewem o zbliżającym się czasie męki Pana Jezusa i radości zmartwychwstania Pańskiego. Przy tej okazji obdarowywano je drobnymi datkami czy jajkami, co było też formą wsparcia dla dzieci z uboższych rodzin. Tradycja nakazywała jednak, że morzanną można było zostać najwyżej dwa razy i nie wypadało wysyłać dzieci w większej grupie. Morzanny wędrowały tylko we dwie.
– Często śpiewały zapisaną w kancjonale ks. Antoniego Janusza starą pieśń „Podziękujmy Chrystu Panu, a oddajmy cześć i chwałę Jemu”, złożoną z 7 zwrotek. Ale w Istebnej śpiewano też pieśni wielkopostne złożone nawet z 54 zwrotek! Tę najdłuższą istebniańscy górale śpiewali już za czasów ks. Leopolda Tempesa (XVIII wiek), kiedy szli w procesji z Jabłonkowa do Istebnej – mówiła prelegentka, prezentując zachowane zdjęcie morzann sprzed wieku. Na spotkaniu w Istebnej tradycję zaprezentowały dzieci z zespołu Mały Koniaków, a w wykonaniu Elżbiety Legierskiej-Niewiadomskiej i Marii Sikory zebrani mogli usłyszeć mało znane archaiczne pieśni pasyjne.
Zabrzmiały też stare, szesnastowieczne utwory, które dzięki kancjonałowi ks. Janusza przetrwały do dzisiaj i są nadal śpiewane w istebniańskim kościele, co najlepiej potwierdzili słuchacze, którzy chętnie podjęli śpiew m.in. starej pieśni „Krzyżu Święty nade wszystko…”.
– Niestety są też w kancjonale takie teksty, których już nikt nie potrafi zaśpiewać, bo nie były przypominane przez organistów i choć pytałam kilkudziesięciu osób, ani w Istebnej, ani w Koniakowie czy Jaworzynce nie ma nikogo, kto by znał ich melodię – przyznawała Małgorzata Kiereś, zachęcając do wspierania młodych, którzy chcieliby podtrzymywać stare tradycje.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się