Kiedy Tomasz oglądał rany Jezusa, cały amfiteatr pod Grojcem w Żywcu doskonale wiedział, jaki będzie koniec tej sceny. Wyznanie: „Pan mój i Bóg mój” cicho podpowiadała odtwórcy roli cała widownia.
Na to wydarzenie wielu czekało dwa lata! Widzowie, a właściwie uczestnicy Pasji Beskidzkiej, wykonywanej przez setkę aktorów amatorów z Żywiecczyzny, wypełnili amfiteatr pod Grojcem w Żywcu do ostatnich miejsc.
To historia doskonale znana – od intrygi starszyzny żydowskiej, przez zdradę Judasza, ostatnią wieczerzę, ogród Getsemani, drogę krzyżową, Golgotę, pusty grób, po spotkanie w Wieczerniku – historia Jezusa, który umarł na krzyżu, zmartwychwstał i żyje. Po raz piąty przedstawili ją aktorzy zainspirowani przez ks. Grzegorza Kierpca, wikarego w Wieprzu, odtwórcę roli Jezusa.
Muzyka, gra świateł, scenografia, stroje i w tym wszystkim słowo Boże, a do tego przejmująca cisza, łzy w wielu oczach, skupienie – mówią wszystko.
Współtwórcą widowiska był Eugeniusz Jachym, aktor zawodowy, reżyser, który wcielił się w postać Judasza. To on ze sceny zaprosił do przeżycia misterium, podkreślając, że to, co się dzieje na scenie, ma odniesienie do współczesności. – To jest też przedstawienie o nas samych – mówił, zaznaczając, że i dziś nie brakuje wśród nas Piotra, który się zapiera Mistrza; Judasza, który zdradza przyjaciela; ludu, który jest łatwy w manipulacji. Ale jest przede wszystkim Jezus, który połączył niebo z ziemią przez swój krzyż. Ten krzyż wskazuje wszystkie strony. Możesz pójść, dokąd chcesz, ale z każdego krańca świata możliwy jest powrót do jego stóp.
Spektakl zrealizowano dzięki pomocy ks. Grzegorza Gruszeckiego z parafii konkatedralnej i ks. Jerzego Matury z Wieprza oraz burmistrza Żywca Antoniego Szlagora.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się