- To, w co śp. ks. Tomasz wierzył, wyznając wiele razy, teraz już widzi. Zmartwychwstały Pan Jezus ukazuje mu swoje rany, bok przebity. I mówi tak, jak do apostoła Tomasza: "Podejdź bliżej, zobacz, dotknij". A Tomasz wyznaje: "Pan mój i Bóg mój" - mówił ks. Józef Walusiak w Bulowicach na pogrzebie ks. Tomasza Niedzieli.
- Może jako dziecko i potem dorastający chłopak wiele razy słuchał tutaj homilii o patronie tej parafii, o św. Wojciechu, dobrym pasterzu, który życie swoje daje za swoje owce... Słowa zaproszenia Pana Jezusa: "Pójdź za mną" doprowadziły go do ołtarza, do święceń kapłańskich - mówił ks. Walusiak.
Przypomniał, że pierwszą parafią ks. Tomka były Roczyny, potem, od 2016 r. - Kończyce Małe i od sierpnia 2019 r. - Bystra Krakowska.
Trumnę z ciałem ks. Tomasza Niedzieli odprowadzono na cmentarz w Bulowicach.- Jako kapłan setki razy odmawiał z wiernymi wyznanie wiary: "Wierzę w ciała zmartwychwstanie". To, w co śp. ks. Tomasz wierzył, wyznając wiele razy, teraz już widzi, ogląda. Zmartwychwstały Pan Jezus ukazuje mu teraz swoje rany, bok przebity. I mówi tak, jak do apostoła Tomasza: "Podejdź bliżej, zobacz, dotknij". A Tomasz wyznaje i mówi: "Pan mój i Bóg mój". Dla ks. Tomasza to już jest Wielkanoc.
W 2014 r. ks. Tomasz odkrył w sobie jeszcze jedno powołanie, gdy stworzył centrum wolontariatu Caritas. Jednocześnie zaangażował się w szkolne koła Caritas. Chociaż był wikariuszem i katechetą, starał się zawsze wywalczyć czas dla tej nowej służby. - Pytany nieraz, jak dzieli ją z obowiązkami katechety i wikariusza, odpowiadał, że dzień jest długi, a na odpoczynek przyjdzie czas. Na odpoczynek przyjdzie czas... - kontynuował ks. Józef.
Cieszyły go nowe obowiązki. Uważał, że warto budować w młodych ludziach wrażliwość i miłosierdzie.
Trumnę z ciałem ks. Tomasza Niedzieli odprowadzono na cmentarz w Bulowicach.Nieodłączną jego częścią było sierpniowe pielgrzymowanie na Jasną Górę z Hałcnowa. Ukochał czwartą grupę, z którą chodzą pątnicy z ziemi kęckiej i andrychowskiej.
- Może nieraz mówił wtedy, że życie jest jak pielgrzymka, że kiedyś się skończy. Możemy powiedzieć dziś: "Matko, Pani Jasnogórska, weź go dzisiaj i przytul do swego matczynego serca kapłana pielgrzyma...". Odszedł zbyt szybko, zbyt młodo, jakby z marszu. Dziś wielu mówi: "Straciliśmy przyjaciela, ale zyskaliśmy orędownika w królestwie niebieskim" - powiedział ks. Walusiak.
Na zakończenie Mszy św., nim trumna z ciałem ks. Tomasza została odprowadzona na cmentarz, dziekan kęcki ks. Musiałek, zauważył: - Nie rozumiemy tego odejścia. Stajemy wobec tajemnicy śmierci, życia i miłości Boga. Trudno nam zaakceptować to bolesne doświadczenie, zwłaszcza najbliższym. Trudno pogodzić się z tym, że nasze oczekiwania, mimo licznych modlitw rodziny, parafii, pielgrzymów, nie spełniły się. Można zapytać: Bóg nas nie wysłuchał? Opuścił? Nie. Jak mówi Pismo Święte: Bóg postępuje z nami według swej łagodności i wielkiego swego miłosierdzia. Nie opuszcza nas na zawsze, ale doświadcza, sprawdza naszą wiarę. Możemy się czuć opuszczeni przez Boga. Trzeba nam wiary i ufności, że nasze doświadczenia, cierpienia, trudności, rozstania nie są na zawsze. To jest chwilowe opuszczenie. Chrystus trzeciego dnia zmartwychwstał. Bóg w swojej tajemnicy zostawia nas, ale bądźmy pewni, że do nas wróci, że nie da nam krzyża ponad nasze siły...