– Jeśli życie jest misją i jeśli tą misją jest miłość, to na sądzie Bożym my, najbliżsi, możemy poświadczyć: misję miłości spełnił, a powołanie wspaniale wykonał – mówiła Maria Lamers na pogrzebie swojego taty w Bielsku-Białej.
Inżynier elektryk z zawodu, pasjonat gór, nart, żagli, lotnictwa i gry na skrzypcach, wielki obrońca każdego życia; zaangażowany w duszpasterstwo rodzin razem z żoną Zofią, z którą w małżeństwie przeżył 67 lat, a także w działalność Klubu Inteligencji Katolickiej.
Jerzy Lamers urodził się we Lwowie 91 lat temu. Po zmaganiach z długą chorobą serca odszedł do Pana Jezusa 15 grudnia ub.r. w swoim bielskim domu, otoczony najbliższą rodziną. Pogrzeb odbył się 20 grudnia w kościele Trójcy Przenajświętszej, a Mszy św. przewodniczył ks. proboszcz Józef Oleszko.
– Był „świecką wersją Jana Pawła II”, którego znał osobiście – wspomina córka Maria Lamers. – Ta sama szlachetność, świętość, poczucie humoru i… podobieństwo fizyczne.
Z żoną doczekali się trojga dzieci, ośmiorga wnucząt i siedmiorga prawnuków. Byli darczyńcami Funduszu Obrony Życia, a także Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie. – Był wzorem ojca, który wprowadził nas w świat wartości, rozpoznawania tego, co dobre, a co złe. Był troskliwy i wymagający; bardzo hojny dla bliskich, sam żył skromnie – podkreśla córka.
Jerzy Lamers spoczął na cmentarzu przy ul. Grunwaldzkiej w Bielsku-Białej.