Nowy numer 38/2023 Archiwum

Historia objęta sercem

Już po raz kolejny spod pierwszej stacji Golgoty Beskidów w Radziechowach wyruszyli na szczyt Matyski, wspominając cierpienia bohaterów polskiej historii. Tym razem chodziło o dzieci i młodzież, prześladowane i bezlitośnie karane przez dwa totalitaryzmy: niemiecki i sowiecki podczas II wojny światowej i po jej zakończeniu.

Wejść w ich świat

Tych młodocianych, którzy stracili życie, ale także tych, którzy stracili zdrowie i młodość, uczestnicy Zaduszek Narodowych polecali Bogu podczas Mszy św. koncelebrowanej pod Krzyżem Jubileuszowym na Matysce przez ks. kan. Jana Goryla, ks. Włodzimierza Szczyrbaka i ks. Krzysztofa Ciurlę. – Módlmy się, żeby wspominani dziś Aniołowie Stróżowie prowadzili nas drogą wiodącą do nieba: drogą Bożych przykazań, drogą miłości. Jeśli pójdziemy za ich głosem, jeśli będziemy widzieli Boga w każdym człowieku, to nie powtórzą się obozy dla dzieci i młodych, nie będzie mordowania i ludzkich dramatów – mówił w homilii ks. Ciurla.

Tuż po Eucharystii odbył się ważny punkt Zaduszek: aktor Kuba Abrahamowicz odczytał nagrodzony w konkursie tekst apelu poległych, autorstwa Daniela Hyli, licealisty z Olkusza. Wymieniał w nim młodocianych, skrzywdzonych lub zamordowanych, pozbawionych wolności, szczęśliwego dzieciństwa i młodości, prawa do edukacji. Wśród młodych bohaterów były też polskie dzieci więzione przez Niemców w łódzkim obozie przy ulicy Przemysłowej. Paulina Tokarz z Tarnowa, która zwyciężyła w tym konkursie w kategorii uczniów szkół podstawowych, w swojej pracy apelowała: „Pamięć o czasach dziecięcej hekatomby ponieśmy przez pokolenia. Niech dziś z tego miejsca idzie w świat nasze wołanie: Stanowcze nie – przemocy, nienawiści, cierpieniu niewinnych i bezbronnych dzieci”…

Słowa hołdu dla ofiar poprzedziło dosypanie do Kurhanu Pamięci na Matysce ziemi z terenu obozu w Jaworznie. Wraz ze Zbigniewem Pawłowskim ziemię złożyła Jadwiga Samociuk, córka nieżyjącego już młodocianego więźnia politycznego Benedykta Piątkowskiego „Kruka”, członka Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, zrzeszającego byłych żołnierzy AK, WiN, NSZ. – Ojciec był uczniem technikum, a walka, jaką prowadzili z kolegami, sprzeciwiając się narzuconemu systemowi, odbywała się raczej na ulotki i plakaty. Wyrok więzienia otrzymał po pokazowym procesie, w którym na śmierć skazano brata mojej mamy. Babcia wyprzedała wszystko i wystarała się o ułaskawienie. Wyszedł po 9 latach, a po kolejnych 9 został skrytobójczo zamordowany. Osierocił troje dzieci. Mój ojciec wrócił do domu z nękającą go do końca życia chorobą płuc. Zmarł, mając 56 lat. A okrucieństwo wobec rodzin trwało nadal, podobnie jak ciągła inwigilacja, której też podlegałam, nawet gdy byłam już studentką – wspominała pani Jadwiga.

Nie kryła wzruszenia, z jakim przeżywała całą uroczystość na Matysce. – To dla mnie ogromne przeżycie i jestem wdzięczna wszystkim, którzy przypomnieli tamtą historię. To ważne, bo bardzo trudno przebić się do świadomości współczesnych z wiedzą o niej. Zbrodnia, jakiej dokonano w Jaworznie, jest przecież prawie nieznana, nawet wśród mieszkańców tego miasta – podkreślała.

Nie tylko pani Jadwiga miała łzy w oczach, kiedy widziała młodych z grup rekonstrukcyjnych, ubranych w obozowe pasiaki i więzienne drelichy, którzy przygotowali inscenizację wydarzeń sprzed 70 lat. – Dzięki takiemu przypomnieniu ta historia dociera do nas, dorosłych, a udział w inscenizacji pomaga lepiej to przeżyć także młodym, stanąć bliżej rówieśników, którzy doświadczyli tych krzywd, wejść w ich świat – tłumaczyła prezes Klimonda.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy