Przed trzema laty Małgosia i Wojtek Konieczni, dziś rodzice ośmiorga dzieci, zdecydowali się na iście szaleńczy krok. Rzucili wszystko w Poznaniu i na miejsce dla życia swojej rodziny wybrali… Bielsko-Białą. Mieli ważny powód.
Poznań, rok 2012. Małgosia i Wojtek, rodzice – wówczas – czworga dzieci, stają przed ważną decyzją. Ich najstarsza córka Julka ma rozpocząć naukę w szkole podstawowej.
– To czas reformy: „pięciolatki idą do szkoły”. W Poznaniu to było właściwie bezdyskusyjne. Zaczęli więc szukać szkoły dla córki. I tak znalazł się „Sternik” (szkoła z sieci placówek Stowarzyszenia Wspierania Edukacji i Rodziny „Sternik”, w których opiekę duszpasterską sprawuje Opus Dei – przyp. UR). Umówiliśmy się na spotkanie i już wiedzieliśmy – to jest nasza szkoła – opowiada Małgosia Konieczny. – Tu wszyscy bierzemy odpowiedzialność za to, jakie jest „młodzieży chowanie”. Tworzymy środowisko, w którym zarówno rodzice, jak i nauczyciele starają się patrzeć na dziecko całościowo, dbając o jego rozwój psychiczny, fizyczny i duchowy. Dlatego tak duży nacisk położony jest na współpracę rodziców ze szkołą. Nauczyciele wspierają nas, rodziców, nie podważając naszego autorytetu i stawiając na rozwój życiowych kierunkowskazów – cnót chrześcijańskich.
Nas to zachwyciło
Jak dodaje mama: – Program wychowawczy „Sternika” oparty jest o wychowanie w cnotach, zsynchronizowane ze szkołą i domem. Cnota, złoty środek, praktykowana jest poprzez kształtowanie konkretnych nawyków. Na przykład: w danym miesiącu mamy cnotę pracowitości, to uczymy się sumiennie wykonywać daną pracę, niezależnie od tego, czy akurat mam na to ochotę, czy nie. A do tego wychowanie uczuć. Na przykład miłość, to jest odpowiedzialność, wyraża się w czynach i czasem wymaga też tego żebyśmy – wymagając od siebie nawzajem – uczyli się bardziej dawać niż brać. W tym duchu wychowujemy sami siebie i dzieci.
Małgosia mówi zdecydowanie: – Nas to zachwyciło. Co więcej – mieliśmy wówczas czworo dzieci. Szukaliśmy środowiska, w którym nie zadawano by pytań: „Ale że… czwarte?”, „Ale po co?”. Baliśmy się, że nasze dzieci zamiast być dumne z tego, że mają rodzeństwo, zaczną mieć z tego powodu jakiś kompleks. Tutaj odnaleźliśmy się idealnie. Przez większość rodzin „Sternika” wielodzietność jest postrzegana jako dar Boży, coś, co pomaga i rodzicom, i dzieciom. Julka rozpoczęła naukę w poznańskiej szkole w 2012 r. Kiedy ją kończyła przed trzema laty, jej rodzice zdecydowali się na iście szaleńczy krok. Rzucili wszystko w Poznaniu: dom, pracę, wszystko, co razem tam zbudowali, i na miejsce dla życia swojej rodziny wybrali… Beskidy. Na ich decyzję niemały wpływ miał jeszcze jeden czynnik. O nim za chwilę.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się