W kościele św. Barbary w Mikuszowicach Krakowskich wpatrzeni w ołtarzowy tryptyk ze sceną rozesłania apostołów modlili się uczestnicy świętowania tego ewangelicznego wydarzenia, a zarazem dziękczynienia za zwycięstwo pod Grunwaldem.
Impulsem do tej odbywającej się po raz pierwszy uroczystości stał się tryptyk. – Ten tryptyk niesie swoje przesłanie, ale także wiąże się z bitwą pod Grunwaldem. Poprzez ten obraz czujemy się spadkobiercami dziedzictwa obchodzonego niegdyś 15 lipca święta Rozesłania Apostołów, które było również pierwszym polskim świętem patriotycznym. Jan Długosz zapisał królewski nakaz, by „po wsze czasy w ojczyźnie świętowano 15 lipca – dzień, w którym Bóg okazał łaskę Polakom”.
Postanowiliśmy więc uczcić ten dzień Mszą św. z kazaniem, a także programem przybliżającym zwycięstwo pod Grunwaldem i wakacyjnymi turniejami. Chcieliśmy choćby symbolicznie zaznaczyć ten dzień, tym bardziej że to było pierwsze święto narodowe w Rzeczypospolitej Jagiellonów – mówi proboszcz ks. Grzegorz Klaja. Modlitwom przewodniczył ks. Klaja, a tuż po Mszy św. wraz z ks. kan. Antonim Sapotą wspólnie poprowadzili śpiew „Bogurodzicy” – tej samej, którą śpiewali przed bitwą pod Grunwaldem polscy rycerze.
Chwilę później przy polowym ołtarzu ks. kan. Sapota odczytał obszerne fragmenty kroniki Jana Długosza, poświęcone grunwaldzkiemu zwycięstwu rycerzy króla Władysława Jagiełły nad wojskami krzyżackimi. Była w nich mowa nie tylko o przebiegu walk, ale także o tym, jak z szacunkiem potraktowano ciała poległych przeciwników. – To były tylko fragmenty, zachęcam do przeczytania całości tego pięknego opisu – zachęcał ks. Sapota na zakończenie. Dziękczynne „Te Deum”, odśpiewane w kościele, zakończyło pierwszą część uroczystości, której kontynuacją było radosne świętowanie w plebańskich ogrodach.
– To jest dla mnie coś nowego i nie spotkałam się wcześniej z takim świętem, więc przyszłam. Również dlatego, że o bitwie pod Grunwaldem już coraz mniej wiemy, wspomina się o niej tylko skrótowo, często byle jak. Tutaj można było poznać wiele szczegółów i wprawdzie język Długosza odbiega od dzisiejszego, ale jest zrozumiały, a można było dzięki niemu jeszcze mocniej dotknąć historii, którą powinniśmy kultywować – podkreślała bielszczanka Cecylia Kuk, jedna z uczestniczek świętowania grunwaldzkiej wiktorii.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się