W Roku św. Józefa jego wspomnienie i zbliżający się odpust to ważny czas dla wielu osób związanych z „Józefowem”. Położony w Bielsku-Białej wśród zieleni Cygańskiego Lasu ośrodek, gościnnie przyjmujący zarówno maluchy, jak i całe rodziny oraz seniorów, od dawna bowiem impulsy do działania zawdzięcza swojemu patronowi i orędownikowi. – To za jego wstawiennictwem udało się pokonać mnóstwo przeszkód – nie mają wątpliwości gospodarze tego miejsca, członkowie bielskiego KIK-u.
Nowe życie po remoncie
Taką reakcją jest właściwie cała historia „Józefowa”, która rozpoczęła się w 1998 r., w ostatnich miesiącach istnienia województwa bielskiego. Wtedy na wniosek KIK-u ostatni wojewoda bielski Andrzej Sikora wraz z Janem Chrząszczem, obecnym wicewojewodą śląskim, podpisali stosowne dokumenty przekazujące mocno zniszczony milicyjny ośrodek wypoczynkowy MSW na potrzeby działalności podejmowanej przez klub z myślą o potrzebujących.
Starania rozpoczęły się w 1997 r., a przyczyniła się do nich opowieść o problemach, z jakimi borykali się członkowie KIK-u w podeszłym wieku. – Wysłuchaliśmy relacji jednego z naszych kolegów, który potrzebował pomocy, ponieważ jego obłożnie chora żona miała opuścić szpital, a on nie był w stanie sam zapewnić jej odpowiedniej opieki. Rzucił przy tym myśl, że przydałby się taki dom opieki. Od tego się zaczęło… – wspominają do dziś członkowie KIK-u. Rozpoczęły się poszukiwania, w które mocno angażowała się nieżyjąca już sekretarz klubu Janina Królikowska. I ostatecznie udało się z myślą o utworzeniu takiej placówki pozyskać nieruchomość przy Grzybowej. Był to malowniczo położony teren z trzema zrujnowanymi budynkami.
Prezes Kralczyńska przyznaje, że choć w 1998 r. nikt nie wiedział, jak się do realizacji tego wyzwania zabrać, to już miesiąc później zdobyli pierwsze fundusze i rozpoczęli remont pięknej starej willi. Pomagali wszyscy, ale wkładu pracy, jaki zostawili tu Piotr Ściga, Maria Wieja czy Helena Góra nie można zapomnieć.
W willi powstała kaplica św. Józefa i do dzisiaj działa Dom Dziennego Pobytu dla osób starszych pod jego patronatem, ale wtedy planowany był w niej Diecezjalny Ośrodek Wspierania Rodziny. I faktycznie powstał, ale później przeniósł się do nowej siedziby w Lipniku…
– Remontu wymagało dosłownie wszystko, więc nie było łatwo i wszyscy pamiętamy uroczystość poświęcenia kaplicy, kiedy właściwie gotowe było tylko to jedno pomieszczenie, osłonięte moimi domowymi zasłonami, za którymi wokoło były tylko gruzy, stosy cegieł. Na ścianie wisiał krzyż, a ja tłumaczyłam, że jesteśmy w miejscu, z którego trzeba było wypędzić diabła – wspomina pani Elżbieta, zaznaczając, że od początku dbali o to, by to wyproszone miejsce rzeczywiście było uświęcone modlitwą.
Samą nazwę podsunęli członkowie grupy modlitewnej, do której należała Janina Królikowska. – To Jasia przyszła któregoś dnia i powiedziała: To będzie „Józefów”!”. I tak się stało, a na naszą prośbę pismem z 8 stycznia 1999 r. bp Tadeusz Rakoczy wyraził zgodę, by ten ośrodek, a w nim pierwsza placówka, czyli dom dziennego pobytu dla osób starszych, nosił nazwę Katolicki Dom Opieki „Józefów” – dodaje Elżbieta Kralczyńska. O tym, jak wiele się w wyremontowanej willi działo, wiele razy na naszych łamach opowiadali seniorzy, którzy bez „Józefowa” nie wyobrażają sobie życia, bo tu najczęściej się uśmiechają, są wciąż aktywni…
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się